Fenomen "The Crown". Ludzie chcą koniecznie odwiedzić miejsca z serialu
Serial "The Crown" cieszy się niesłabnącą popularnością. Ale to nie tylko zasługa fabuły i wyśmienitego aktorstwa. Wiele osób zaglądając na dwór królowej Elżbiety II i śledząc najnowsze dzieje brytyjskiej monarchii, zastanawia się, jak filmowcom udało się zrealizować widowisko, które tak precyzyjnie odzwierciedla pełen blichtru świat, do którego dostęp mają nieliczni.
Brytyjski tron i wszystko, co wokół niego skupione, to nie tylko fascynująca i bogata historia. To także coś znacznie więcej niż przyciągające uwagę tabloidów skandale. Rodzina królewska w Wielkiej Brytanii to też bardzo cenna marka. Dwór z jednej strony generuje gigantyczne koszty, które są przedmiotem dyskusji i prowokują pytania o sens jego dalszego utrzymywania. Z drugiej strony o brytyjskiej monarchii często mówi się jak o przedsiębiorstwie, które kojarzy się z prestiżem, ale też przynosi niemałe zyski. Tym beneficjentem mody na brytyjską rodzinę królewską jest m.in. branża turystyczna. Dzięki popularności królowej i jej familii, turystyka otrzymuje rocznie zastrzyk w wysokości ok. 600 mln funtów (oczywiście nie biorąc pod uwagę bieżącego, niezwyczajnego roku).
"The Crown" - z kamerą na dworze brytyjskiej królowej?
Widoczne na całym świecie zainteresowanie brytyjską rodziną wykorzystuje też popkultura. Doskonałym przykładem jest serialowa superprodukcja "The Crown". Czwarty sezon tego serialu, przybliżającego najnowszą historię brytyjskiego tronu, zadebiutował niedawno na platformie Netflix. Jego oglądalność przekłada się na wzrost zainteresowania historią Elżbiety II, ale też przysparza popularności miejscom, w których osadzono akcję.
Już od premiery pierwszego sezonu eksperci zwracali uwagę, że wielu fanów traktuje serię niczym przewodnik po Wielkiej Brytanii. W ubiegłych latach pojawiły się nawet oferty wypraw tematycznych, wiodących filmowymi tropami najbardziej znanej rodziny świata. Szlaki wiodące pomiędzy kolejnymi punktami, które są ściśle związane z historią królewskiego rodu i w których osadzona została akcja serialu, zahaczały m.in. o: pałac Buckingham, słynną drogę The Mall, łączącą pałac z Trafalgar Square, opactwo Westminster czy londyńską katedrę św. Pawła.
Ale zjawisko podróżowania śladami bohaterów "The Crown" ma znacznie szersze spektrum. Od czasu debiutu serialu widzowie byli bowiem zainteresowani nie tylko miejscami, wokół których toczy się życie rodziny królewskiej, ale też... obiektami, które znakomicie "udawały" je w filmie. Każdy kolejny sezon to ok. 400 różnych planów zdjęciowych, a wiele z pojawiających się na nich obiektów imitowało budowle, które pozostają do dyspozycji rodziny monarszej. Tutaj mnóstwo pracy mieli do wykonania specjaliści od efektów specjalnych i animacji generowanej komputerowo (CGI), ale też scenografowie, którzy, tam gdzie było trzeba, z pietyzmem odwzorowali wnętrza "oryginałów". Zarówno widzowie i krytycy przyznają, że wszyscy ze swoich zadań wywiązali się wzorowo.
Fani serialu "The Crown" chcą być tam, gdzie działa się akcja
Dlaczego nie kręcono np. w pałacu Buckingham i innych słynnych królewskich rezydencjach? Sami filmowcy nie mają po prostu do nich pełnego dostępu. Trzeba pamiętać, że nawet dla członków ekipy filmowej, pracującej przy tak prestiżowej produkcji, drzwi prowadzące do wielu królewskich komnat pozostają zamknięte.
W niektórych miejscach realizacja zdjęć staje się zaś niemożliwa, bo wiązałaby się np. z koniecznością zamknięcia na długo ważnego fragmentu miasta. Czasami decydują zaś koszty. W związku z tym w trakcie produkcji sięgano po alternatywy. Na ekranie dzieje się jednak magia i dzięki zaangażowaniu fachowców i trosce o każdy detal często trudno znaleźć różnice pomiędzy wybraną przez filmowców lokalizacją a pierwowzorem. Choć sami autorzy scenografii podkreślają, że nie przepadają za słowem "replika", używanym w kontekście swojej pracy nad serialem "The Crown", a nawet protestują, gdy ktoś stosuje takie sformułowanie. Zauważają natomiast, że miejsca, w których realizowane były zdjęcia, pozostają zgodne z duchem prawdziwych lokalizacji, które "udawały". Stąd tak niesamowite efekty.
- Jestem dumny z tego, że można pójść gdzieś stosunkowo niedaleko, a równocześnie przekonać odbiorców, że jesteśmy gdzieś zupełnie indziej – powiedział cytowany przez serwis "Netflix Queue" Martin Childs, scenograf z ekipy "The Crown", mający na koncie Oscara za pracę przy "Zakochanym Szekspirze".
"The Crown" - efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania
Choć pałac Buckingham prezentuje się w serialu doskonale, a wiele scen rozgrywa się właśnie w jego wnętrzach, to w rzeczywistości twórcy musieli sięgnąć po "zamiennik", który udawał monumentalną siedzibę królowej. Wybór padł na Lancaster House. Ale wiele scen, które rzekomo rozgrywają się w Buckingham Palace, realizowano także na dworze Wilton House, położonym nieopodal Salisbury w hrabstwie Wiltshire. Jedna z tutejszych komnat zaadaptowana na potrzeby serialu, pojawia się niemal w każdym odcinku serialu.
W pałac Buckingham zamieniono też znajdującą się nieopodal Londynu, wzorowaną na francuskich pałacach rezydencję Waddesdon Manor (tu także kręcono część scen rozgrywających się w pomieszczeniach). Rolę monumentalnego, XI-wiecznego zamku w Windsorze, będącego jedną z głównych rezydencji brytyjskich władców, "zagrał" zaś zamek Belvoir w Leicestershire.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Sceny, które w The Crown rozgrywają się w opactwie Westminster, nakręcone zostały w pięknej, gotyckiej katedrze w Ely. W przeszłości można było ją już podziwiać w kilku produkcjach (m.in. w oscarowym "Jak zostać królem", gdzie także sprawdziła się jako opactwo Westminster). Ekipa serialu nie miała też możliwości realizacji zdjęć w katedrze św. Pawła, w której w 1981 r. ślub brali książę Karol oraz Diana Spencer. Zdecydowano się na skorzystanie z katedry w Winchesterze (hrabstwo Hampshire). Rolę Białego Domu, w którym filmowa księżniczka Małgorzata spotkała się z prezydentem Lyndonem Johnsonem, pełniła zaś neoklasycystyczna rezydencja Hylands House w hrabstwie Essex.
Wiele z tych miejsc, funkcjonując jako sceneria zastępcza, nie tylko sprawdziło się doskonale. Niektóre z nich, choć do niedawna były słabiej rozpoznawalne, zaczęły się cieszyć zainteresowaniem, na jakie zasługiwały. To dobra wiadomość, bo wiele z wykorzystanych w serialu zabytków to pod względem architektonicznym dzieła najwyższej próby. Nim doszło do zawirowań wywołanych przez pandemię, od wybierających się w podróż po Anglii wpływało coraz więcej zapytań o te konkretne budynki, które posłużyły jako plan zdjęciowy.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Na realizację serialu "The Crown" wydano do tej pory fortunę. Wymieniany jest jako jedna z najdroższych produkcji serialowych w historii. Mówi się, że tylko pierwszy sezon pochłonął ok. 130 mln dolarów. Nie jest tajemnicą, że lwią część tych środków trzeba było wyłożyć właśnie na zachwycające lokalizacje, w których realizowano projekt. Nie trzeba też dodawać, że na fali popularności serialu do Wielkiej Brytanii przybędą kolejne tłumy turystów (oczywiście, jeśli sytuacja pandemiczna się unormuje), którzy wydadzą jeszcze więcej pieniędzy. Patrząc w tych kategoriach, produkcję Netflixa - która ujęła nawet niektórych członków rodziny królewskiej - można uznać nie tylko za serialową epopeję, ale także jako najdroższy w historii... folder turystyczny.