Koronawirus. Epidemia w Wielkiej Brytanii przybiera na sile, mimo że kraj jest częściowo zamknięty
W Wielkiej Brytanii epidemia koronawirusa rozprzestrzenia się w rekordowo szybkim tempie. Jeszcze kilka miesięcy temu rząd w Londynie jedynie w najgorszych scenariuszach zakładał, że słupki dotyczące liczby zarażonych osób i zgonów tak poszybują w górę. Jednak Brytyjczycy nie chcą słyszeć o kolejnych obostrzeniach. Politycy całą nadzieję pokładają w szczepionce.
Według najnowszych danych w Zjednoczonym Królestwie w ostatnim tygodniu liczba zachorowań w ciągu doby nie spada poniżej 20 tys. Rekord padł 12 listopada - 33 470 nowe przypadki zakażenia koronawirusem. Jest to najwyższy jak dotąd dobowy przyrost zakażeń w Wielkiej Brytanii. Z powodu infekcji tego dnia zmarły 563 osoby. Nic nie wskazuje na to, by w najbliższych tygodniach sytuacja miała ulec polepszeniu. Łączna liczba przypadków zachorowań na COVID-19 w Wielkiej Brytanii wyniosła 20 listopada niemal 1,5 mln. Zmarło ok. 54 tys. osób.
Brytyjczycy są zmęczeni obostrzeniami
Mieszkańcy nie tylko Anglii, ale też Szkocji czy Walii coraz mniej wierzą w skuteczność działań premiera i lokalnych rządów (decyzja o lockdownie wprowadzonym 5 listopada odnosi się tylko do Anglii, gdyż ochrona zdrowia jest kompetencją zdecentralizowaną, co oznacza, że w Szkocji, Walii i Irlandii Północnej odpowiadają za tę sferę tamtejsze rządy). Jak przekazuje w rozmowie z WP Polak mieszkający w Londynie – coraz częściej widać zniechęcenie ludzi do przestrzegania rekomendacji i zakazów.
– Nie trzeba zakrywać ust i nosa idąc ulicą, ale za to w sklepie czy komunikacji miejskiej – tak. Jednak coraz częściej jestem świadkiem sytuacji, kiedy ktoś ściąga maseczkę zaraz po zajęciu miejsca. Praktycznie za każdym razem, gdy jestem na zakupach, widzę klientów, którzy błąkają się między alejkami bez maseczek. Nigdy nie widziałem, aby ochrona czy kasjer zwrócił takiej osobie uwagę – mówi Sebastian Kupski.
WIDEO: Koronawirus. Ekspert tłumaczy sens obostrzeń
- Anglicy niespecjalnie przejmują się coraz to nowymi obostrzeniami, wprowadzanymi przez rząd, za którymi czasami ciężko nadążyć. Tak więc trudno się dziwić, że mimo lockdownu liczba zakażeń koronawirusm rośnie. Dystans społeczny rzadko jest przestrzegany, a wielu moich znajomych jeszcze nigdy tak często nie chodziło na domówki, jak w ostatnim czasie. Politycy mogą zamknąć kluby i puby, ale jeśli myślą, że w ten sposób zatrzymają ludzi w domach, to są w błędzie. Rozrywkowe podziemie kwitnie tutaj w najlepsze – przekazuje Kupski.
W ostatnich miesiącach mieszkańcy coraz mniej ufają politykom, że uda im się zapanować nad sytuacją. I mowa nie tylko o liczbie zarażonych osób, ale także o gospodarce czy miejscach pracy. Zgodnie z uruchomionym w marcu programem pracodawcy, którzy mimo kłopotów spowodowanych przez epidemię nie będą zwalniać pracowników, lecz ich wyślą na urlopy, mogą się ubiegać o refundację 80 proc. ich pensji z rządowego funduszu - do kwoty 2,5 tys. funtów miesięcznie brutto. Program był już kilka razy przedłużany i wiele wskazuje na to, że będzie obowiązywać do marca 2021 r. Niestety mimo wsparcia, biznesy padają. Tylko w samym Londynie kilka tysięcy przedsiębiorców zamknęło swoją działalność.
- Wielu moich znajomych straciło pracę. Większość z nich pochodzi z innych krajów. Wyjechali z UK, są w swoich rodzinnych domach w Hiszpanii, Włoszech czy Polsce. I nie wiadomo, czy wrócą po tylu miesiącach przerwy. Polacy z mojego otoczenia, którzy zdecydowali się na powrót do ojczyzny, są najczęściej szczęśliwi z podjętej decyzji. Były momenty, że i mi przeszło przez myśl, żeby spakować walizki i wyjechać - mówi Sebastian. I dodaje: 38 proc. mieszkańców Londynu to obcokrajowcy, a spora część z nich czuje, że ich życie zaczyna coraz bardziej przypominać egzystencję. Jeśli nic się nie zmieni przez najbliższe miesiące, to nie zdziwiłbym się, jeśli miasto zaczęłoby się wyludniać.
Szczepionka na koronawirusa – w niej pokłada się ostatnią nadzieję?
Brytyjskie media codziennie poruszają temat szczepionki i to właśnie na niej skupia w dużej mierze uwagę. Można odnieść wrażenie, że politycy upatrują w niej jedyną skuteczną metodę na zahamowanie rozwoju epidemii na terenie kraju, dlatego w listopadzie złożyli zamówienie na dostawę 5 mln dawek szczepionki na COVID-19 opracowanej przez firmę Moderna. Mają zostać dostarczone nie później niż wiosną przyszłego roku.
Amerykański koncern biotechnologiczny z dumą ogłosił, że wstępne wyniki badań klinicznych szczepionki wykazały skuteczność na poziomie 94,5 proc. i nie stwierdzono żadnych znaczących skutków ubocznych jej stosowania. Co ciekawe, jak informuje PAP, umowa z Moderną jest siódmą zawartą przez brytyjski rząd z producentami szczepionek. Tylko firmy Pfizer i BioNTech dostarczą je Brytyjczykom w liczbie 30 mln sztuk.
W walce z epidemią ma też pomóc najnowszy wynalazek naukowców z Uniwersytetu z Birmingham – opracowany w laboratorium spray do nosa, którego zadaniem jest ochrona przed zakażeniem SARS-CoV-2. Dodatkowo, jeżeli jesteśmy już zakażeni, spray ma neutralizować cząstki koronawirusa, które mogłyby zakazić osoby w naszym otoczeniu.
Co czeka Anglików w najbliższych tygodniach?
- Zgodnie z tym, co zapowiedział pod koniec października Boris Johnson, lockdown na terenie Anglii ma trwać do 2 grudnia. Jednak patrząc na statystyki dotyczące liczby zarażeń koronawirusem, trudno uwierzyć, że coś się zmieni po tym terminie. Raczej nastawiamy się na to, że obecne regulacje zostaną przedłużone – mówi Kupski.
Możliwe, że mieszkańcy będą mogli na chwilę "odpocząć" od epidemii w czasie świąt Bożego Narodzenia. Regionalne rządy Szkocji, Walii i Irlandii Północnej rozważają plan zawieszenia na pięć dni - od 24 do 28 grudnia włącznie - zakazu spotykania się w domach osób z różnych gospodarstw domowych.
"Szukamy sposobów, aby zapewnić ludziom możliwość spędzenia czasu z bliską rodziną w okresie świąt" - oświadczył rzecznik rządu. Jednak żadna decyzja w tej sprawie nie zostanie ogłoszona przed końcem listopada. Póki co idea wzbudziła sporo kontrowersji, a doradczyni medyczna brytyjskiego rządu, Susan Hopkins, ostrzegła, że każdy dzień poluzowania restrykcji na okres Bożego Narodzenia może wymagać później pięciu dni ich zaostrzenia, aby obniżyć z powrotem liczbę zakażeń.
Obostrzenia na terenie Wielkiej Brytanii
Restrykcje zatwierdzone przez Borisa Johnsona, jak już zostało to wspomniane powyżej, obowiązują jedynie na terytorium Anglii, ponieważ Szkocja, Walia i Irlandia Północna to obszary pozostające w kompetencjach tamtejszych rządów.
Zamknięte są puby, bary, restauracje (mogą serwować dania na wynos), obiekty noclegowe, a także większość sklepów w galeriach handlowych (m.in. z ubraniami czy operatorzy sieci komórkowych). Podobnie jak wiosną, obowiązują zalecenia, by pozostawać w domu, z wyjątkiem ważnych powodów, takich jak praca, jeśli nie może być wykonywana zdalnie, czy nauka.
Osoby z różnych gospodarstw domowych nie mogą spotykać się w zamkniętych pomieszczeniach (z wyjątkiem kilku wyszczególnionych przypadków, jak opieka nad dzieckiem). Na otwartych przestrzeniach możliwe jest spotykanie się tylko z jedną osobą spoza gospodarstwa domowego. Nie ma limitów, jeśli chodzi o wyjścia z domu w celu indywidualnej aktywności fizycznej.
Aktualnie osoby przybywające do Wielkiej Brytanii nie muszą poddawać się 14-dniowej kwarantannie, tylko jeśli przybywają z krajów znajdujących się na liście tzw. korytarzy podróży. Nie dotyczy to Polski. Nasi rodacy od 3 października podlegają obowiązkowi poddania się 14-dniowej samoizolacji w zadeklarowanym przez siebie miejscu.