Gdy zaczynają się upały, wiedzą, że czas rezerwować instruktora... na narty
"Kiedy już w sierpniu dostajesz wiadomości takiej treści, to wiesz, że sezon zbliża się wielkimi krokami" - napisał na FB instruktor narciarstwa Marcin Kęsek. W zasadzie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie data publikacji. Koniec sierpnia, ostatnie dni wakacji. Okazuje się jednak, że niektórzy są już tak spragnieni szusowania po stoku i chcą być absolutnie pewni, że ich ulubiony instruktor będzie miał dla nich czas, że wolą dmuchać na zimne.
Może się wydawać, że większość z nas jest jeszcze w czasie letnim. Ewentualnie letnio-jesiennym. Jedni wspominają wakacje, inni już wchodzą w tryb szkolny. Tymczasem Marcin Kęsek, zachęcony przez najwierniejszych klientów, otworzył właśnie kalendarz na stronach zdecydowanie zimowych.
- Kiedy już w sierpniu odzywają się do ciebie ludzie, z którymi trenowałeś w poprzednich sezonach, to po prostu serce rośnie i czujesz, że twoja praca ma sens i daje radochę nie tylko tobie - mówi instruktor zapytany o tak wczesne prośby zarezerwowania terminów.
17 lat frajdy
Kiedy pytam Marcina, jak to robi, że ludzie już latem chcą mieć pewność, że za niemal pół roku będą mogli szusować właśnie z nim, odpowiada natychmiast.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brak tłumów i świetne warunki. Oto najlepszy moment, by wybrać się w góry
- To kwestia pasji i miłości do tego co się robi - wyjaśnia. - Od 17 lat jestem licencjonowanym Instruktorem SITN-PZN i jeszcze nigdy nie miałem poczucia, żebym w tym zawodzie czuł jakiekolwiek wypalenie. Zawsze mam z tego radość i tą radością dzielę się z innymi. Chyba to najbardziej procentuje i dlatego pierwsze zapytania o lekcje narciarskie mam już w lipcu czy sierpniu, a najczęściej wtedy, kiedy zaczynają się fale upałów - dodaje ze śmiechem.
Ludzie, którzy zapisują się na lekcje już latem, potwierdzają słowa instruktora.
Ola i Radek Rokita, rodzice Kajtka i Franka, którzy szusują z Marcinem po stoku, mówią, że rezerwują termin tak szybko, bo chcą mieć pewność, że będzie miał dla nich czas kiedy pojadą w góry. - Zawsze odliczamy dni do rozpoczęcia sezonu zimowego. Marcin ma fantastyczne podejście do dzieci, nasi chłopcy go uwielbiają i bardzo dużo wynoszą z lekcji. Tak więc, choć narty w Polsce należą do kategorii "to skomplikowane", to dla lekcji z Marcinem warto - przekonują państwo Rokita.
Z takim podobnym entuzjazmem wypowiadają się Ada i Michał Wołonkiewiczowie. - Lekcje u Marcina to świetna zabawa i doskonałe efekty - przekonują. - Swoją pasją i miłością do nart potrafi zarazić nawet najbardziej bojaźliwych.
Pani Ada wie, co mówi. Pierwszy raz założyła narty jako 25-latka. Wraz z rodzicami i rodzeństwem brała lekcje właśnie u Marcina i od tego czasu, teraz już z mężem i synem Wojtkiem, trenują z nim w każde ferie. - Planujemy już zapisać naszą młodszą córkę - dodaje.
Dlaczego warto się uczyć?
Obie ekipy entuzjastów szusowania nie ukrywają, że w ferie konkurencja na stoku jest ogromna i trudno o termin u ulubionego instruktora. O zainteresowaniu lekcjami narciarstwa świadczą też godziny pracy na stoku.
- W szczycie sezonu w Białce Tatrzańskiej stoki Bani i Kotelnicy, gdzie zwykle jeżdżę, są otwarte od 9 do 22 i często się zdarza, że właśnie przez tyle godzin nie zdejmuję nart - mówi ze śmiechem Marcin Kęsek.
Z każdym rokiem rośnie liczba osób, które zdają sobie sprawę, że zjechać na deskach może każdy, ale jeździć na nartach trzeba się nauczyć. Najlepiej od kogoś, kto to potrafi. Dlatego wiele osób nie ogranicza się do kilku lekcji na początku przygody z nartami, tylko w każdym sezonie podnosi swoje umiejętności.
Najważniejsze jest bezpieczeństwo
- Moim zdaniem najważniejszym powodem, by brać lekcje u licencjonowanych nauczycieli, jest bezpieczeństwo - podkreśla instruktor. - Początkujący narciarze czy snowboardziści, którzy sami stawiają swoje pierwsze kroki, bardzo często nawet nie potrafią dobrze dobrać sprzętu, poprawnie założyć butów i choć są to podstawy, sporo osób ma z tym problem. Najtrudniej się oduczyć złych nawyków, których często nabierają samouki. Coś o tym wiem, bo przed kursami na poszczególne stopnie instruktorskie też mi się wydawało, że dobrze jeżdżę na nartach, a w trakcie szkoleń najwięcej czasu poświęcałem na eliminowanie podstawowych błędów, takich jak zła postawa i odpowiednie przeniesienie ciężaru ciała przy skrętach - tłumaczy instruktor.
- W trakcie nauki kluczowe jest indywidualne podejście do każdego ucznia - podkreśla. - Każdy z nas jest inny i w swoim tempie uczy się podstaw, jazdy pługiem, jazdy na krawędziach. Każda osoba inaczej odczuwa strach. Już samo nauczenie bezpiecznego upadku daje uczniowi pewne poczucie bezpieczeństwa w razie utraty kontroli nad nartami, więc warto uczyć się wszystkiego krok po kroku, wtedy uczeń czuje się dobrze na stoku.
Kiedy na narty?
Termin rozpoczęcia sezonu narciarskiego zależy oczywiście od pogody.
- Na południu Polski pierwsze stoki są zwykle otwierane w okolicy 10 grudnia, ale nie ma reguły. Jest to zależne przede wszystkim od mrozu. Jeśli się utrzymuje, można włączyć armatki śnieżne, więc nawet nie trzeba czekać na solidne opady - mówi Marcin Kęsek i dodaje, że zarówno on, jak i wszyscy miłośnicy nart, mają nadzieję, że te przyjdą jak wcześniej. - W ubiegłym sezonie pierwsze zajęcia dla znajomych z mojej rodzinnej miejscowości prowadziłem już 23 listopada i mam wielką nadzieję, że również w tym roku pierwsze stoki będą otwarte przed grudniem.
Oczywiście zawsze można pojechać na lodowiec, gdzie sezon jest znacznie dłuższy. Jeśli znajdzie się jakaś ekipa, która będzie chciała pojechać np. w listopadzie w Alpy i będzie miała ochotę zabrać ze sobą własnego instruktora, to ja się zgłaszam na ochotnika - dodaje ze śmiechem Marcin Kęsek, który nie ukrywa, że już nie może się doczekać rozpoczęcia narciarskiego sezonu.