Gościnna i piękna Mołdawia. "Usiądźmy i porozmawiajmy przy winie"

Nie bez powodu Mołdawia kojarzy się w Polsce z winami – wszakże to główny produkt eksportowy tego kraju. Jednak żeby poczuć prawdziwy smak produkowanego tu trunku, trzeba wybrać się do tego kraju osobiście. Jeśli to zrobicie, szybko przekonacie się też, że jest jednym z najmniej nieodkrytych kierunków turystycznych w Europie. A szkoda, bo Mołdawia ma wiele do zaoferowania.

Gościnna i piękna Mołdawia. "Usiądźmy i porozmawiajmy przy winie"
Źródło zdjęć: © WP.PL
Wojciech Gojke

19.11.2019 | aktual.: 08.10.2020 12:15

Mołdawia znajduje się zaledwie 500 km od granicy Polski, jednak można odnieść wrażenie, że położona jest znacznie dalej – cóż, nie cieszy się u nas tak dużą popularnością, jak Węgry czy Chorwacja, ale przecież każdy o niej słyszał. Głównie ze względu na wina (które można bez problemu dostać w naszym kraju). Mołdawianie mają tego świadomość i nie zamierzają wyprowadzać turystów z błędu, gdy przyjeżdżają na miejsce.

Obraz
© WP.PL

Warto wspomnieć, że dawniej Mołdawia była winiarskim spichlerzem Związku Radzieckiego, choć prawie 15 lat temu Rosja zadała jej solidny cios – wprowadziła embargo na pochodzące z niewielkiego państwa wina, a to mocno odbiło się na tutejszej branży winiarskiej. Jednak Mołdawianie poradzili sobie i od lat reklamują swoje produkty w krajach, które bardziej doceniają ich wyroby.

Obraz
© WP.PL

Jedną z największych imprez w roku w Mołdawii jest Narodowy Dzień Wina (który trwa de facto 2 dni) organizowany w stolicy - Kiszyniowie. To święto, którego nie doświadczycie w Polsce – czy ktoś wyobraża sobie, żeby zamknąć na cały dzień np. ulicę Marszałkowską, by po brzegi wypełnić ją stoiskami najróżniejszych producentów win? Raczej nie. Warto przekonać się osobiście, jak wygląda takie święto, ponieważ atmosfera jest wyjątkowa.

Obraz
© WP.PL

Są sceny z zespołami, wielki targ z lokalnymi wyrobami – wypiekami, miodami, grillowanymi mięsiwami, a nawet wełnianymi skarpetami. Wszyscy są w dobrych humorach i można odnieść wrażenie, że uczestnicy organizowanej z pompą imprezy czują się jak jedna wielka rodzina. Przyjazd na Narodowe Święto Wina warto zaplanować wcześniej, ponieważ z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem i można mieć problem z nabyciem biletów lotniczych oraz rezerwacją noclegów.

Obraz
© WP.PL

Święto wina to ważna atrakcja, ale skoro już jesteśmy w Mołdawii, warto poświęcić czas na odwiedzenie miejsc, w których produkowany jest – jak się często określa – "napój bogów". A będąc w winnicach można przy okazji zaopatrzyć się w butelki z zacną zawartością – za zdecydowanie niewygórowaną cenę. Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani do przyjazdu, wystarczy wspomnieć, że mołdawskie wina wygrywają w międzynarodowych konkursach, a koneserzy i najlepsi specjaliści w branży z całego świata przyznają im co roku nawet kilkaset medali oraz wyróżnień.

Obraz
© WP.PL

Winne tournée

W Kiszyniowie i jej okolicy największe wrażenie robi Cricova, jedna z największych winnic w kraju, posiadająca 120 km kutych w skale tuneli, ciągnących się w najgłębszym miejscu nawet 100 metrów pod ziemią. Są tu przechowywane prywatne kolekcje win wielu osobistości z całego świata (w tym Donalda Tuska, Angeli Merkel czy Władimira Putina), a najstarsza butelka pochodzi z 1902 r. - nazywa się "Jerozolima Północy". Wartość wszystkich win można liczyć w milionach euro. Co ciekawe, w Cricovej butelki może przechowywać każdy, a roczny koszt wynosi jedynie 1,5 euro za sztukę.

Obraz
© WP.PL
Obraz
© WP.PL

Cricova słynie też z tego, że w 1966 r. w jej zakamarkach zabłądził radziecki kosmonauta Jurij Gagarin. To nie koniec historii związanych z Rosjanami - na 20 tys. butelek najlepszych win świata natknęli się tu kiedyś radzieccy żołnierze i, jak się można domyślać, część z nich wypili.

Obraz
© WP.PL

Dziś trudno byłoby tu zabłądzić, ponieważ piwnice zwiedza się z przewodnikiem, a wizyta połączona jest – jakże by inaczej - z degustacją. Cricova szczyci się m.in. wysokiej klasy winami musującymi, które ze względu na zmonopolizowanie nazwy przez Francuzów nie mogą być nazywane szampanami. I choć są tak samo dobre gatunkowo, to kosztują zdecydowanie mniej – nawet 25 zł.

Obraz
© WP.PL

Warto wspomnieć jeszcze, że można tu osobiście zobaczyć wieloetapowy proces produkcji mołdawskich szampanów. Ukłon należy się tzw. remiarkom, czyli sześciu paniom, które codziennie przekręcają o 45 stopni niema 50 tys. butelek przyszłych szampanów. Wizytę warto zakończyć w kryjącym się w podziemiach sklepiku, z którego trudno wyjść z pustymi rękami.

Obraz
© WP.PL

Będąc w stolicy Mołdawii koniecznie trzeba wejść też do młodej, założonej w 2016 r. winnicy ATU, która pod względem jakości produktów nie ustępujące konkurencji. To pierwsza miejska winnica w tym kraju, produkująca wino w niewielkich, limitowanych ilościach.

Obraz
© WP.PL

Aktualnie produkcja wynosi kilka tysięcy butelek rocznie. Ich szczególną cechą jest to, że są tworzone ręcznie, i to przez samych właścicieli - Victora Vutcarau i jego żonę Vladę. Tak więc możecie sobie tylko wyobrazić, jak trunki efektownie się prezentują! Wystrój ATU jest artystyczny, a uwagę zwraca mural na fasadzie budynku, który dawniej pełnij funkcję… garażu.

Obraz
© WP.PL

Do innej, równie rozsławionej winnicy o nazwie Purcari jedzie się z Kiszyniowa ok. 1,5 godz., czyli przez ponad połowę kraju. Stąd już dosłownie kilkaset metrów do granicy Ukrainy. To najstarsza wytwórnia win w kraju, pochodząca z 1827 r., która działa wyjątkowo prężnie, a jej produkty są wysyłane do różnych części świata. Może pochwalić się prestiżowymi nagrodami – Purcari 2016 r. zakończyła jako najbardziej nagradzana winnica Europy.

Obraz
© WP.PL

Gdyby nabywcy butelek mieli świadomość, w jak okazyjnej cenie można kupić trunki na miejscu, pewnie zbledliby z wrażenia (za kilkunastoletnie roczniki wina płaci się równowartość 30-50 zł). To pewnie jeden z powodów, dla których Purcari to w zasadzie miasteczko odwiedzane przez liczne grono turystów: jest tu kompleks hotelowy połączony z restauracją i pięknym parkiem, są też przewodnicy oprowadzający po zakamarkach winnicy i prezentujący, w jaki sposób produkowane są tutejsze flagowe wina. Oczywiście można też je degustować, a co to za degustacja, jeśli na stole nie ma poczęstunku – tak więc możecie spodziewać się pysznego jedzenia.

Obraz
© WP.PL

Jest jeszcze jedna winnica, która szczególnie zapadła mi w pamięć podczas pobytu w Mołdawii. Nazywa się Asconi i znajduje się w miejscowości Puhoi, ok. 30 km od Kiszyniowa. Choć istnieje od 1994 r., jest jedną z najbardziej nowoczesnych i rozpoznawalnych w kraju. Z winogron, które rosną na ponad 500 ha upraw, produkuje się m.in. Cabernet-Sauvignon, Merlot, Chardonnay, Sauvignon Blanc i Muscat.

Obraz
© WP.PL
Obraz
© WP.PL

Można zobaczyć proces produkcyjny i podobnie jak w poprzednich winnicach – skosztować tworzonych tu trunków. Warto tu zajrzeć w Narodowy Dzień Wina – właściciele dbają o to, aby goście świetnie się bawili. Jest muzyka, atrakcje, malowanie winem i wyborna kolacja. Mołdawskie rarytasy, idealnie przyrządzone mięsa, warzywa, sery, słodkości i oczywiście to, co najważniejsze – wina.

Obraz
© WP.PL

Połączenia lotnicze do Mołdawii oferuje bezpośrednie z Polski PLL LOT. Za bilet w dwie strony na trasie Warszawa-Kiszyniów zapłacicie już od ok. 500 zł. Na miejscu ceny są bardzo przyjemne - większość produktów jest o połowę tańszych niż w naszym kraju, a za nocleg w dobrej jakości hotelu (ze śniadaniami) wydacie nawet 100 zł od osoby za dobę. Mołdawia nie jest członkiem Unii Europejskiej, ale odwiedzając ją wystarczy mieć ze sobą dowód osobisty.

Obraz
© WP.PL
kulinarne szlakiwinamołdawia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (107)