Atrakcje Gruzji - Tbilisi
Toczymy długi spór o plan dalszej podróży. Ja chcę pojechać do Swanetii. Oni chcą jechać nad Morze Czarne. Decyzję podejmiemy w Tbilisi. Po zapełnieniu wszystkich siedzeń marszrutki, w przejście pomiędzy rzędami kierowca wstawia jeszcze jedno drewniane krzesełko, na którym siada kolejny - na szczęście ostatni już pasażer. Tbilisi zwiedzamy z Acziko. Obwozi nas po mieście przepraszając, że nie może z nami spędzić zbyt dużo czasu, bo jedzie do Swanetii. Do Swanetii? Czyżby mój plan na dalszą podróż wygrał? Już zaczynam cieszyć się ze zwycięstwa, gdy dodaje, że jedzie z całą rodziną. Czyli jednak czeka mnie podróż nad morze. Jedziemy do browaru po piwo, bierzemy dwie półtoralitrowe butelki i jedziemy do hotelu Texas. Acziko częstuje nas _ adżaruli chaczapuri - tradycyjnym plackiem z owczym serem, masłem w dziurce i jajkiem na wierzchu. Kilka wspólnie wypitych kieliszków czaczy _ dodatkowo rozwiązuje nam
języki i rozmawiamy płynnie po rosyjsku. _ Gaumardżos _ (Zdrowie)! Naszemu przyjacielowi plącze się język. Nie przeszkadza mu to we wznoszeniu długich toastów. Częstujemy przyjaciela naszą Żołądkową Gorzką. Wszystko popijamy piwem. Godzinę później Acziko postanawia jechać do Swanetii. Nie wygląda, jakby był w stanie prowadzić samochód. Niestety w Gruzji jazda po alkoholu to norma.