Iran. W tajemniczym mieście Jazd króluje sacrum
Jazd jest jednym z najstarszych miast na świecie i... kolebką najstarszej religii monoteistycznej. Nad miastem górują Wieże Milczenia. W świątyni Zaratustry płonie niegasnący ogień, od wieków podsycany drzewem brzoskwiniowym.
14.10.2019 | aktual.: 19.01.2022 09:40
Jak na irańskie warunki Jazd jest niewielki, liczy około pół miliona mieszkańców. Jednak podczas włóczęgi po Iranie nie można go ominąć. Wiem o nim tyle - oprócz tego, że jest jednym z najstarszych miast na świecie - że jest też kolebką najstarszej religii monoteistycznej - zoroastrianizmu (lub zaratusztrianizmu, tak też mówi się w Polsce). Mogę "błysnąć", że jego wyznawcami byli przodkowie ikony muzyki Freddiego Mercurego. I... to wszystko. Jazd podbija mnie z kretesem, ale nie tylko mnie.
Wieże, gdzie króluje cisza
Po przyjeździe pierwsze kroki kieruję do Świątyni Ognia, gdzie bezustannie od 1500 lat płonie wieczny ogień. Od zwiedzających odgrodzony jest szybą, żeby nie zanieczyścić go nawet oddechem. Na bocznej ścianie wisi portret brodatego Zaratustry w białej szacie. Na frontonie świątyni - odcinający się od błękitnego nieba wizerunek człowieka-ptaka (tak przedstawiano Zaratustrę) oraz trzy tablice z napisami po persku. Słyszę, jak grupce Hiszpanów obok przewodnik tłumaczy na ich język: - Hablar bien, pensar bien, hacer bien.
Aha, czyli wyryte jest tu główne przesłanie wiary - o tym, by mówić, myśleć i czynić tylko dobro. Kupuję to! Jednak podczas kolejnego etapu zgłębiania zoroastrianizmu, religia ta nie wydaje mi się już tak "łatwoprzyswajalna".
Miasto okalają wzgórza, a na dwóch z nich mieszczą się Wieże Milczenia, dostępne dla zwiedzających. Można wejść na nie kamiennymi schodami i z góry podziwiać panoramę, zachód lub wschód słońca, napawać się ciszą. Tu nie da się uciec od myśli o przemijaniu, o tym, co po sobie zostawiamy i co nas czeka.
Na tych dwóch wzgórzach wyznawcy zoroastrianizmu wystawiali ciała swoich zmarłych bliskich - jedna wieża była przeznaczona dla kobiet, druga dla mężczyzn. Wierzyli, że zwłoki nie powinny zanieczyścić żadnego z żywiołów, więc ani nie grzebano ich w ziemi, ani nie palono. Po prostu pozostawiano je na szczytach, a sępy robiły swoje. Dopiero, gdy obdarły zwłoki z ciała, białe kości zrzucane były do specjalnego szybu. Przewodniki podają, że zabroniono tego dopiero za ostatniej dynastii Pahlawich, w latach 60-tych XX wieku. Teraz zmarłych umieszcza się w betonowych sarkofagach, by nie mieli kontaktu z ziemią. Bo zoroastrianie, choć ich rzesza wyemigrowała do Indii i rozjechała się po całym świecie, wciąż jeszcze licznie żyją w Jazd (kilka tysięcy wyznawców).
Wyłącznie dobro
- Urzekło mnie, że to religia stworzona przez poetę, który nie podawał się za żadnego świętego. A największym zaskoczeniem była dla mnie opcjonalność wiary - rozprawia Michał Kitkowski, przedsiębiorca, społecznik, podróżnik i bloger. Spotykamy się właśnie w Jazd, w najpopularniejszym wśród backpackersów hostelu (gros osób zatrzymuje się w Orient Hotel albo Silk Road Hotel po przeciwnej stronie ulicy). Czy włóczymy się z przyjaciółmi wśród labiryntu uliczek Starego Miasta, czy wyjeżdżamy na pustynię wokół Jazd, by gapić się w gwiazdy, temat wiary wraca jak bumerang.
Michała nurtuje na tyle, że po powrocie do Polski poświęci mu oddzielny post na swoim blogu: "Jest to pierwsza monoteistyczna religia na świecie, religia v 1.0 na której oparły się Judaizm, Chrześcijaństwo i Islam. Zaratustra oparł swoją religię na 3 filarach: Dobrych myśli, Dobrych słów i Dobrych uczynków. Uważał, że Bóg nie jest czymś czego powinniśmy się bać czy czcić, tylko zrozumieć, pojąć umysłem. Kładł nacisk na kreatywne, niezależne, racjonalne myślenie, ale i na miłość uniwersalną i pełną radości. Uważał, że każdy człowiek powinien działać dla dobra ludzkości" - czytam w poście zatytułowanym "Gdzie mieszka Bóg?".
Zaskoczeń jest mnóstwo: równość kobiet i mężczyzn; świadomość ekologiczna (nacisk na ochronę przyrody, sugerowanie wegetarianizmu); brak pojęcia grzechu; przekonanie, że droga do Boga może wieść poprzez wszelkie inne religie, stąd nie nawracano na zoroastrianizm.
A z tą opcjonalnością wiary było ponoć tak - jak opowiada Michał - że po zakończeniu nauki w 15. roku życia i dogłębnym rozważeniu tematu można było samodzielnie stwierdzić, czy jest Bóg, czy go nie ma. - Każdy dobiera sobie własną wizję Boga - on nie jest jednolity, tylko indywidualny dla każdego, taki, jakim chcemy go widzieć. Nie ma też przykazań moralnych, tylko raczej ostrzeżenia, że jeśli zrobimy coś wbrew światu, to czyn ten wpłynie negatywnie na naszą psychikę, będziemy się z tym źle czuli, będzie nas to gniotło - ciągnie Michał.
Sacrum i profanum
Zoroastrianizm był na terenie Imperium Perskiego religią państwową aż do arabskiego podboju w VII wieku. Dziś w Iranie pozostało około 40 tysięcy zoroastrian i mimo że mają status konstytucyjnej mniejszości, są dyskryminowani.
Przy każdym zachwycie irańską architekturą czy rzemieślniczym arcydziełem wraca natrętna myśl, że to podziw w kraju opresyjnym, religijnej wydmuszce ajatollahów, gdzie zwykli obywatele muszą wspinać się na wyżyny kombinatorstwa, żeby żyć normalnie. Smutek pomieszany z podziwem towarzyszy mi pod strzelistymi minaretami Meczetu Piątkowego i przed turkusowo-błękitną majoliką, na tle której selfie robią sobie młodziutkie Iranki szczelnie owinięte w czarne hidżaby i czadory. Gdy słucham azanu (wezwania do modlitwy) z bajecznie oświetlonego meczetu Amir Chakhmagh, przed którym tańczą fontanny. I gdy wspinam się na tarasy kamiennych domów na starówce, by zobaczyć charakterystyczne dla panoramy Jazd badgiry - "zbieracze wiatru", czyli wyrastające z dachów ażurowe kominy, działające jak prosta klimatyzacja.
Coś jeszcze bardziej nietypowego przykuwa uwagę. Na środku placu na Starym Mieście stoi dziwny drewniany szkielet w kształcie liścia. To specjalna konstrukcja wysoka na parę pięter, typowa dla obecnie niepodzielnie panującej religii - islamu. Zabytkowy nachl, grający główną rolę podczas obchodów ruchomego święta Aszura, upamiętniającego męczeńską śmierć imama Husajna pod Karbalą. W Jazd ceremonie wyglądają najbardziej imponująco. Szyici - mężczyźni i kobiety - spotykają się w domach lub mauzoleach, a pomiędzy nimi pielgrzymują grupy mężczyzn, śpiewając elegie, lamentując i rytmicznie uderzając się w piersi. Na głównym placu podpala się proporce symbolizujące sztandary oddziału imama, nazywając je "ogniem imama Husajna". Jest i najstarszy, liczący sobie 400 lat nachl, przybrany czarnymi tkaninami i chorągwiami, ważący ponoć 4 tony. Trzeba kilkuset specjalnie wyszkolonych mężczyzn, by go dźwignąć i niosąc na czele pochodu pasyjnego trzykrotnie okrążyć plac.
Brzmi to wszystko bardzo poważnie i wzniośle, ale nie jest oderwane od życia. Współcześni Irańczycy z pełnym przekonaniem celebrują święto Aszura, wierząc, że to czas, by przypomnieć sobie o pokorze i empatii. Nawet w tak konserwatywnym mieście jak Yazd żyją normalnie - a przynajmniej starają się na tyle, na ile pozwalają na to sztywne ramy religijnego państwa. Tuż za posępnym nachlem grają kolorami parasolki, podwieszone pod daszkiem ocieniającym taras hotelowej kawiarni.
Słowo o kosztach
Świątynia Ognia - wstęp ok. 7 zł
Wieże Milczenia - ok. 45 zł (razem z przejazdem taksówką dwóch osób i oczekiwaniem kierowcy)
Meczet Piątkowy - wstęp: ok. 7 zł
Noc w Orient Traditional Hotel - ok. 50 zł za łóżko w wieloosobowym dormitorium
Na miejscu obowiązuje irańskie riali. 20 tys. riali to ok. 1,80 zł.