Filipiny. Daleka Azja, potwory z głębin i raj dla nurków

Filipiny to raj dla miłośników snurkowania i nurkowania z akwalungiem. Daleka Azja, ale katolicka, gdzie ludzie mówią po angielsku, są serdeczni, w większości mają hiszpańskie nazwiska i chętnie się z tobą napiją, najlepiej lokalnego, paskudnego dość rumu, śpiewając przy tym karaoke.

Najlepszy czas na wizytę na Filipinach jest od listopada do kwietnia
Źródło zdjęć: © Joanna Klimowicz
Joanna Klimowicz

Idealna destynacja na przetrwanie polskiej zimy - właśnie od listopada do kwietnia pogoda jest tam najbardziej łaskawa. A i ceny biletów lotniczych nie przyprawiają już o zawał, bo można odbyć podróż w dwie strony za 1800 zł. Dużo tańsze są bilety lokalnych linii lotniczych, dzięki którym można dostać się z Manili, regionu centralnego, na inne wyspy - wybrane spośród... siedmiu tysięcy. Nie ma obowiązku szczepień, choć w niektórych regionach występuje ryzyko malarii i dengi.

Łatwo dojechać, łatwo przeczekać

Stolicę potraktowałam właściwie tylko jako węzeł przesiadkowy. Wytrawni podróżnicy na pewno będą chcieli ją poznać od podszewki, ale ostrzegam, że nie jest to przyjemne doznanie: przeludniona, z korkami, zanieczyszczona, niebezpieczna, naznaczona piętnem brutalnych czystek reżimu Duterte, prowadzonych pod płaszczykiem walki z handlarzami narkotykowymi. Warto więc zajrzeć na stronę internetową choćby linii Cebu Pacific i poszukać wygodnych połączeń. Jeśli nie trafi się nic natychmiast, można przeczekać, wynajmując pokój albo kapsułę do spania wprost na lotnisku - Wings Transit na terminalu nr 3.

Lecimy na południe, do Tagbilaran na wyspie Bohol. Tam bierzemy taksówkę do portu. Taksówką jest najpopularniejszy na Filipinach środek transportu - tricykl, czyli motor z przyczepką. Z wypisanymi na niej cytatami z psalmów. Zresztą wszystkie środki transportu na Filipinach są zachwycające. Dla mnie objawieniem był jeepney - przerobiona (wydłużona) amerykańska ciężarówka z demobilu, pamiętająca jeszcze czasy II wojny światowej. Można podróżować nawet na dachu takiego przyozdobionego jaskrawymi malunkami i hasłami cuda.

Obraz
© Joanna Klimowicz

W porcie czeka (zamówiony wcześniej) kolejny typowy środek transportu - łódka wyglądająca jak wodny pająk. Mała czy duża bangka zawsze wyposażona jest w bambusowe pływaki po bokach, zapewniające stabilność. Oczywiście można też podróżować statkiem albo promem, ale bangki dają radę również na dłuższych dystansach.

Obraz
© Joanna Klimowicz

Woda robi się przejrzysta, seledynowa, jaśniejsza od nieba. Za nią pas białego jak mąka piasku i pióropusze palm. To maleńka wyspa Pamilacan. Polacy ukochali na niej zwłaszcza bungalowy tuż przy kościele - w wersji niskobudżetowej, ale my wybieramy nieco na uboczu położny Liwayway sa Bohol. Tajemnica tego wyboru jest prosta - bieżąca woda. Deszczówka. Bo wody na wysepce nie ma. Tę do picia trzeba codziennie przywozić bangką. Liwayway to strzał w dziesiątkę: przytulnie, smacznie, ze strefą spa, gdzie masaże wykonują panie z wioski, warto więc wspomóc lokalną społeczność i dać się porozpieszczać. Na stole ląduje ryba z porannego połowu, a stół stoi dosłownie na rajskiej plaży. Wisienką na torcie jest Coral Garden oddalony o 100 m w prostej linii od naszych okien. Kawał rafy w świetnej formie, mieniący się tysiącem barw koralowców, z buszującymi nań rybami i morskim i żółwiami.

Obraz
© Joanna Klimowicz

Raj dla fanów nurkowania

Oswajam Kasię, moją przyjaciółkę i najlepszą towarzyszkę podróży, z maską i fajką do snurkowania. Z początku obawia się: - Przecież tam mogą być jakieś morskie potwory!
- Kasik, nie ma już potworów, niezidentyfikowanych bestii czających się w morskiej toni. Jest XXI w., przyroda nie ma przed nami tajemnic - przemawiam uspokajająco. I naprawdę w to wierzę.

Obraz
© Joanna Klimowicz

W ciągu następnych dni korzystamy z ciepłego morza wokół Pamilacan do woli. Parę godzin spędzając tuż pod powierzchnią, w koszulkach, żeby nie spalić pleców. Ale też wybierając się z miejscowymi chłopakami na oglądanie delfinów - one też nas oglądają i nieźle się przy tym bawią, wnosząc po odgłosach i pluskach towarzyszących brawurowym skokom przed dziobem łodzi. Albo płynąc z rybakiem na poszukiwanie rekinów wielorybich. Wiemy, że na pewno można spotkać je w Oslob, ba, nawet z nimi popływać, ale proceder ten jest dość wątpliwy etycznie. Są dokarmiane, a wokół kłębi się tłum turystów robiących sobie selfie. Chcemy spróbować znaleźć je w naturalnych warunkach i zanadto się nie zbliżać, nie płoszyć ich. Tym razem się nie udaje, a chcemy już płynąć dalej, na Panglao.

Może następnym razem. Na pewno! Tym bardziej, że gospodarz pisze: - Kiedy wracacie? Mamy instruktora nurkowania!

Zobacz też: Jaworzno. Polskie Malediwy

Są czy nie ma?

"Nie ma już potworów..." - kołacze mi w głowie po powrocie do domu, gdy miesiąc później czytam elektryzujące doniesienia: naukowcy odkryli w zatoce na wyspie Mindanao pierwszy żywy okaz gigantycznego, prehistorycznego mięczaka. Ukryty w skorupie podobnej do kłów, ciało ma czarne i lepkie, o długości metra. Profesor Dan Distel ekscytuje się, że to jak znalezienie żywego dinozaura, jednorożca wśród mięczaków. Inny członek zespołu badawczego, profesor nauk medycznych z uniwersytetu w Utah zdradza, że wpadli na trop dzięki filmowi dokumentalnemu, który jeden ze studentów znalazł na YouTube a na którym miejscowi nurkowie zbierają wielkie czarne robaki i je gotują.

Ale małż-gigant to nie wszystko. Pod koniec września 2017 r. morze wyrzuca na mieliznę wyspy Leyte coś, co przypomina wielkiego, zagrożonego wyginięciem szarego wieloryba. Tyle że ma inne nozdrza, kształt głowy, a płetwę nie tak zakrzywioną - udaje się ocenić naukowcom na podstawie zdjęć. Tajemniczą martwą bestię morze zabiera z powrotem, zanim ją zidentyfikują. "Co jeszcze się tam kryje?" – myślę.

Obraz
© Joanna Klimowicz

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Turysta trafił do szpitala. "Czy fotografia była tego warta?"
Turysta trafił do szpitala. "Czy fotografia była tego warta?"
Anomalie pogodowe. Sytuacja na kazachstańskim biegunie zimna niepokoi
Anomalie pogodowe. Sytuacja na kazachstańskim biegunie zimna niepokoi
50-letnia atrakcja odzyskuje blask. Prace zmierzają ku końcowi
50-letnia atrakcja odzyskuje blask. Prace zmierzają ku końcowi
Dodatkowa pozycja na rachunku. "Zapłaciliśmy za niewiedzę"
Dodatkowa pozycja na rachunku. "Zapłaciliśmy za niewiedzę"
Wszystkich Świętych po romsku. Tak  wspominają zmarłych
Wszystkich Świętych po romsku. Tak wspominają zmarłych
Rewolucja w Ryanair. Wielu nie będzie zadowolonych z tej decyzji
Rewolucja w Ryanair. Wielu nie będzie zadowolonych z tej decyzji
Tajemniczy cmentarz w Polsce. Można na nim poczuć kruchość życia
Tajemniczy cmentarz w Polsce. Można na nim poczuć kruchość życia
Cmentarz jak dzieło sztuki. O tej porze roku przyciąga masę turystów
Cmentarz jak dzieło sztuki. O tej porze roku przyciąga masę turystów
Padło pytanie o "najbardziej cuchnącą roślinę świata". Uczestniczka miała problem
Padło pytanie o "najbardziej cuchnącą roślinę świata". Uczestniczka miała problem
Pokazał wideo z lasu. "To jest niezwykłym i bardzo wyjątkowym zjawiskiem"
Pokazał wideo z lasu. "To jest niezwykłym i bardzo wyjątkowym zjawiskiem"
Atak zimy na Islandii. Tyle śniegu nie było od ponad 100 lat
Atak zimy na Islandii. Tyle śniegu nie było od ponad 100 lat
Takiego szaleństwa dawno nie było. Polacy szturmują biura, wycieczki znikają z minuty na minutę
Takiego szaleństwa dawno nie było. Polacy szturmują biura, wycieczki znikają z minuty na minutę