Istniało ich ponad tysiąc. Właśnie mija niechlubna rocznica

W tym roku mija niechlubna, okrągła rocznica. Jedne zostały podpalone, zburzone i rozkradzione przez czerwonoarmistów, ale inne zniszczono dopiero po przetoczeniu się frontu. "Nadal burzymy zabytkowe pałace, jeden po drugim" - alarmują historycy w 80 lat po rozpoczęciu procesu tej rozłożonej w czasie zagłady.

Zamek w Kliczkowie udało się ocalić przed zniszczeniemZamek w Kliczkowie udało się ocalić przed zniszczeniem
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
22

Rok 1945 oznaczał dla śląskich pałaców koniec epoki. Opuszczone w pośpiechu przez swoich dawnych właścicieli były podpalane rozkradane i burzone. Tylko na Dolnym Śląsku do II wojny światowej istniało co najmniej 1000 zamków, pałaców i dworów. Niektóre z nich były cenne ze względu na kunszt architektów, a inne zapisały się w historii z powodu sławnych właścicieli lub goszczących w ich murach osób.

Około 200 najcenniejszych z tych pałaców zostało opisanych w zbiorze Alexandra Ducknera "Wiejskie dwory, pałace i rezydencje szlachty pruskiej, wraz z rodziną królewską, rezydencjami letnimi, ogrodami przypałacowymi, artystycznie wykonane, z kolorowymi ilustracjami i tekstem w okresie 1857-1883".

Historia pamiętająca średniowiecze

Wiele z tych obiektów, na przykład zamek w Książu w pobliżu Wałbrzycha, czy pałac w Wojanowie (niem. Schildau) niedaleko Jeleniej Góry, miały swoje początki jeszcze w średniowieczu. Budowle te były świadectwem potęgi lokalnych rodów szlacheckich i arystokratycznych, a zarazem dobrem przekazywanym z pokolenia na pokolenie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jedna z największych kolejki w Polsce. Pogoda jej nie oszczędziła

Przykładem takiej architektury może być choćby zachowany do dzisiaj pałac w Biedrzychowicach (niem. Friedersdorf), którego budowę rozpoczęto już w XVI w., a od XIX w. należał do rodziny barona Alexandra von Minutoli. Właściciel był nie tylko kolekcjonerem sztuki – w jego posiadaniu były zarówno artefakty ze starożytnego Egiptu jak i obrazy Rubensa - ale i założycielem pierwszego na świecie muzeum "rzemiosła i sztuki użytkowej". Był on też pomysłodawcą wzniesienia na Dolnym Śląsku popularnych ówcześnie romantycznych ruin.

Baron von Minuoli kazał w Rajsku postawić budowlę, którą wykonano z elementów pochodzących z autentycznych pałaców, co dodawało jej wiarygodności i wspierało legendy, wedle których miał się tam w średniowieczu znajdować zamek księcia Bolka I Surowego.

Innymi dolnośląskimi perłami architektury były zamek w Kliczkowie (niem. Schloss Klitschdorf), gdzie w 1906 r. ostatni cesarz Niemiec Wilhelm II spędzał czas między polowaniami, czy pałac w Szalejowie Dolnym należący do rodziny Münchhausenów, z którymi spokrewniony był słynący z nieograniczonej fantazji literacki Baron Munchausen.

Po przyłączeniu Dolnego Śląska do Polski pałac w Niederschwedeldorf, jak do 1945 roku nazywała się ta miejscowość, został zaadaptowany na siedzibę Państwowego Gospodarstwa Rolnego (PGR), a w otaczających go kilkunastohektarowych ogrodach i budynkach gospodarczych urządzono hodowlę zwierząt. Dzięki temu jednak nie został kompletnie rozkradziony, jak to się przydarzyło wielu innym obiektom, które rozebrano cegła po cegle.

Armia Czerwona - najgorszy niszczyciel

Za najwięcej zniszczeń zamków, pałaców i dworów Dolnego Śląska odpowiada Armia Czerwona. Tylko część z tych szkód miała bezpośredni związek z prowadzeniem działań wojennych. Tempo rozpoczętej w styczniu 1945 r. ofensywy było bowiem tak wielkie, że z wyjątkiem zamienionych z rozkazu Hitlera na twierdze niektórych miast Wehrmacht nie zdążył nawet zorganizować obrony.

W tej sytuacji zarówno cywilna ludność Dolnego Śląska jak i cały znajdujący się na tym terenie majątek zostały wydane na łaskę zdobywców.

Historyczka Joanna Hytrek-Hryciuk opisuje, że "mieszkańcy regionu byli obserwatorami i ofiarami kradzieży oraz bezmyślnego niszczenia zarówno mieszkań, gospodarstw rolnych, jak i okazałych, zabytkowych budowli". Bogato zdobione i wspaniale wyposażone pałace i dwory, były ogołacane ze wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość. Było tak z pałacem w Brunowie (niem. Braunau) nieopodal Lwówka Śląskiego, który po wywłaszczeniu rodziny Cottenetów, służył w czasach III Rzeszy za siedzibę dla Hitlerjugend, a po wojnie został splądrowany przez radzieckich żołnierzy.

Pałac w Brunowie służył w czasach III Rzeszy za siedzibę dla Hit
Pałac w Brunowie służył w czasach III Rzeszy za siedzibę dla Hit © Adobe Stock

Analogicznych grabieży doświadczyły m.in. pałace w Kliczkowie (niem. Klitschdorf) czy Kamieńcu Ząbkowickim (niem. Kamenz). W tym drugim, będącym jedną z siedzib Hohenzollernów, w trakcie II wojny światowej władze niemieckie zgromadziły archiwalia z Wrocławia oraz wiele cennych przedmiotów, położony z dala od terenów narażonych na alianckie bombardowania Kamieniec Ząbkowicki wydawał się bowiem miejscem w miarę bezpiecznym. Zgromadzone w Kamieńcu Ząbkowickim przedmioty rzeczywiście ocalały, ale tylko po to, żeby w 1945 r. paść łupem oddziałów trofiejnych Armii Czerwonej. Takie formacje, w skład których często wchodzili specjaliści z różnych dziedzin (w tym historycy sztuki), posuwały się za jednostkami pierwszoliniowymi. Wyszukiwały wszystko, co dla Stalina przedstawiało jakąkolwiek wartość (oprócz dzieł sztuki i dokumentów w jeszcze większym zakresie zależało im na urządzeniach przemysłowych) i wywoziły do Związku Radzieckiego.

Jak twierdzi historyk Romuald M. Łuczyński to, "czego nie rozgrabili krasnoarmiejcy, czyli na przykład marmury, zostały potem wykorzystane przy budowie warszawskiej Sali Kongresowej".

Hytruk-Hryciuk dopowiada, że artefakty, których nie udało się wywieźć czy spalić, "wyrzucano z okien, na pola czy drogi" i te były wprost "usłane pierzynami, meblami i sprzętami domowymi".

Pierwszy właściciel pałacu w Biedrzychowicach
Pierwszy właściciel pałacu w Biedrzychowicach był wielkim kolekcjonerem sztuki - w jego posiadaniu były zarówno artefakty ze starożytnego Egiptu jak i obrazy Rubensa © Adobe Stock

Szpitale i areszty w arystokratycznych wnętrzach

Bywało, że arystokratyczne salony wykorzystywano też na polowe szpitale i taki los spotkał wnętrza w Strzeszowie, gdzie najpierw funkcjonował tymczasowy areszt dla niemieckich oficerów, a następnie radziecki lazaret. Podobnie w leżących nieopodal wygasłego wulkanu Uniejowicach. Jadalnie i sale balowe tamtejszego pałacu wypełniono polowymi łóżkami i medycznym sprzętem, co paradoksalnie nie było wcale najgorszym rozwiązaniem, bo przynajmniej przez jakiś czas chroniło przed dewastacją.

Do jednych z częściej przywoływanych słów Józefa Stalina należy odezwa do żołnierzy, w której miał powiedzieć, że "im bliżej jesteśmy zwycięstwa, tym bardziej powinniśmy być brutalni".

Nie dziwi zatem, że rabunki, gwałty i akty przemocy, jakie przetoczyły się przez "linię Odry na obszarze śląskiej prowincji", jak charakteryzował te tereny Andrzej Dębski w książce "Dolny Śląsk 1945 – Dolny Śląsk 2005", musiały przybierać coraz to nowe formy. I tak do przemocowego repertuaru dołączyło celowe podpalanie tego, czego nie dało się ukraść, lub też przedmiotów, które w oczach agresorów nie przedstawiały żądnej wartości.

Michał Surowiec, badacz specjalizujący się w historii Dolnego Śląska, wskazuje, że podpalanie było też "swoistym sposobem wyrażania radości przez żołnierzy Armii Czerwonej", na co wskazywać mają świadectwa z Legnicy czy Szczepanowa, gdzie sam pałac nie został akurat spalony, ale ucierpiały inne zabudowania i ruchomości należące do rodziny Petersów.

Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim został po wojnie podpalony
Zamek w Kamieńcu Ząbkowickim został po wojnie podpalony © Adobe Stock

Ciemne dymy nad bezcennymi budowlami

Ciemne dymy unosiły się także nad stupokojowym pałacem w Kamieńcu Ząbkowickim, zamkiem w Sycowie, którego cegły wykorzystano potem do odbudowy Warszawy, pałacami w Bogdanowie, Ligocie Pięknej, czy neogotyckim budynkiem w Przesławicach, który ostatecznie został "pokonany" za pomocą "ciągnika i lin", jak czytamy u znawcy Dolnego Śląska, piszącego pod pseudonimem Hannibal Smoke.

Jeszcze w 1945 r. Armia Czerwona stopniowo oddawała zajęte przez siebie obiekty, często już zdewastowane, w ręce polskiej administracji. Przez Dolny Śląsk przetoczyła się wtedy kolejna fala zniszczeń, tym razem już nie z rąk radzieckich żołnierzy, a polskich cywilów.

Historyczka Anna Jankowska-Nagórka zauważa, że grabieże i to nie tylko fabryk, domów, pałaców, ale i cmentarzy niejednokrotnie odbywały się w majestacie prawa. "Barbarzyństwo polegało na tym – pisała – że nikt nie chciał spojrzeć na takie postępowanie z perspektywy humanistycznej", a mimo to działaniom tym towarzyszyła pewna zmowa milczenia i choćby we Wrocławiu, doprecyzowuje Jankowska-Nagórka, pozostały one "tylko w tradycji przekazów ustnych" i "niejednokrotnie opowieści te miały charakter wstydliwy dla opowiadających".

Zaś Agnieszka Knyt w swoim opracowaniu wspomnień repatriantów z Dolnego Śląska, przytacza słowa jednego ze świadków tamtych wydarzeń, który wskazuje na jeszcze głębszy problem niż szaber. Zapamiętał on "typy o zakazanych gębach [idące] wprost z dworca na rabunek bezpańskich willi; wracali obładowani, unosząc zdobycz". Dodawał też, że było niepisane przyzwolenie na dewastację, wręcz "barbarzyński bezład". Ten sam świadek opisywał również "tłumy wyrostków [tłukących] kamieniami eleganckie żyrandole, lustra, urządzenia łazienek, porcelanę, powiększając i tak już straszliwe zniszczenie. Obrazy bez ram i ramy bez obrazów walały się po podwórkach, książkami palono w piecach".

Martwe przepisy

Formalnie polskie władze były przeciwne takim działaniom i już 6 sierpnia 1945 r. Krajowa Rada Narodowa wydała dekret o przejęciu mienia poniemieckiego przez państwo. W praktyce ten przepis nie zapobiegł jednak dalszemu szabrowaniu, o czym w fabularyzowany sposób opowiada film Edwarda Skórzewskiego i Jerzego Hoffmana na podstawie powieści Józefa Hena "Prawo i pięść".

Historyk, prof. Andrzej Chwalba, opisując powojenny chaos zwrócił uwagę, że "liczne osoby, często nieświadome konsekwencji prawnych traktowały mienie poniemieckie jako coś, co należało do nowo powstałego państwa, ale i do nich samych".

Za zniszczenia na przejętym przez Polskę Dolnym Śląsku odpowiadały jednak też w dużym stopniu nowe władze. W zabytkowych pałacach tworzyły najczęściej PGR-y i szkoły, co wiązało się nie tylko z degradacją reprezentacyjnych dotąd obiektów, ale i często zupełnie bezmyślną ingerencją w strukturę zabytków.

Niestety także długo po wojnie, gdy poniemieckie pałace, zamki i dwory zaczęto już postrzegać jako obiekty zabytkowe, zniszczeniu ulegały kolejne budowle. Niektóre, paradoksalnie, przetrwały czasy PRL-u właśnie dzięki urządzonych w ich wnętrzach PGR-ach. Gdy te zlikwidowano nie było już nikogo, kto by zadbał o załatanie dziurawego dachu i powstrzymał wandali przed wtargnięciem.

Zwraca na to uwagę w swoich publikacjach np. Hannibal Smoke. "Nadal burzymy zabytkowe pałace, jeden po drugim" - podkreśla i ostrzega, że "jeśli dziś nie zadbamy o ruiny w Brzezince, Parchowie, Mańczycach, Wilkanowie, Dziesławiu, Pielaszkowicach, Kamionnej czy kilkadziesiąt innych, wkrótce nie będzie czego zbierać".

Źródło: PAP

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Turystom puszczają hamulce. Chaos i bójki w popularnym kurorcie
Turystom puszczają hamulce. Chaos i bójki w popularnym kurorcie
Zaskakujące miasto w Europie. Bilety za mniej niż obiad w Warszawie
Zaskakujące miasto w Europie. Bilety za mniej niż obiad w Warszawie
Huragan uderzył w Meksyk. "Mam 64 lata i nigdy czegoś takiego nie widziałem"
Huragan uderzył w Meksyk. "Mam 64 lata i nigdy czegoś takiego nie widziałem"
Czyha na urlopowiczów. "Nie krzycz. To nie pomoże. Ona nie zna litości"
Czyha na urlopowiczów. "Nie krzycz. To nie pomoże. Ona nie zna litości"
Pitbull w Krakowie. "Im mniej dostępnych noclegów, tym szybciej rosną ceny"
Pitbull w Krakowie. "Im mniej dostępnych noclegów, tym szybciej rosną ceny"
Hit minionego lata. Atrakcja ponownie otwarta
Hit minionego lata. Atrakcja ponownie otwarta
"Katuje" Justina od 18 lat. "To był moment totalnej euforii"
"Katuje" Justina od 18 lat. "To był moment totalnej euforii"
Nawet 300 proc. więcej turystów niż tydzień temu. Oblężenie kurortów w Egipcie
Nawet 300 proc. więcej turystów niż tydzień temu. Oblężenie kurortów w Egipcie
Wizz Air odwołuje kolejne loty z Polski. Co z biletami?
Wizz Air odwołuje kolejne loty z Polski. Co z biletami?
Nigdy nie rób tego samolocie. "To nieuprzejme wobec innych pasażerów"
Nigdy nie rób tego samolocie. "To nieuprzejme wobec innych pasażerów"
Wideo Polki z Cypru niesie się w sieci. "Przerażające czasy"
Wideo Polki z Cypru niesie się w sieci. "Przerażające czasy"
Tragedia w parku narodowym w USA. Świętowali zakończenie szkoły
Tragedia w parku narodowym w USA. Świętowali zakończenie szkoły