Jak obecnie wygląda sytuacja polskich firm z branży turystycznej?
Gdyby pytanie o kondycję tego typu przedsiębiorstw zostało zadane w zeszłym roku, to odpowiedź byłaby zupełnie inna niż obecnie. Koronawirus znacząco skomplikował sytuację, efektem czego wiele firm popadło w tarapaty.
Wszystkiemu winny lockdown?
Warto rozpocząć od danych Głównego Urzędu Statystycznego. W marcu, gdy pandemia dotarła do Polski, z usług branży turystycznej skorzystało o 65% osób mniej niż w analogicznym okresie przed rokiem. To dość dobrze pokazuje, jak szybko ten segment rynku zaczął popadać w tarapaty.
Sytuacja nie poprawiła się w kolejnych miesiącach, za co należy winić przedłużające się zagrożenie wywołane przez COVID-19 oraz zamknięcie granic. Niemal nikt z naszych rodaków nie korzystał na szerszą skalę z usług turystycznych między kwietniem a czerwcem. W tym samym czasie branża została odcięta od turystów zagranicy, którzy także zostali objęci restrykcjami.
Pierwsze - bardzo ostrożne - dane sugerowały, że tylko w drugim kwartale obecnego roku, sektor turystyczny może skurczyć się aż o 25 miliardów złotych. Na tę kwotę składa się zarówno turystyka krajowa, jak i zagraniczna, która w tym sezonie najpewniej zakończy rok pod kreską.
Obostrzenia, obostrzenia, obostrzenia…
Chcąc dobrze zrozumieć genezę zapaści turystycznej, trzeba spojrzeć na gospodarkę nieco szerzej. Wciąż obowiązują liczne ograniczenia w transporcie publicznym oraz na lotniskach i w samolotach. Dopiero od niedawna powróciły regularne loty czarterowe do popularnych latem państw.
Restauratorzy mogą już wznowić swoje działalności, ale obowiązuje ich podwyższony rygor sanitarny. Stoliki w lokalu muszą znajdować się w odpowiedniej odległości od siebie, efektem czego jest ich po prostu mniej niż przed pandemią. A to oznacza kłopoty i wydłużony czas oczekiwania na posiłek.
Trzeba też pamiętać o tym, że wiele restrykcji dotyczy miejsc użyteczności publicznej, jak muzeów, teatrów, a nawet plaż czy basenów. Skłania to wiele osób do refleksji na temat tego, czy wyjazd w ogóle ma sens. Jeśli wszędzie obowiązują rygorystyczne zasady reżimu sanitarnego, to wielu z nas decyduje się na przełożenie swoich planów urlopowych w czasie.
Pandemia jest jak bumerang - lubi wracać
Wiele państw na Starym Kontynencie ma już pierwszą falę zachorowań za sobą. Niestety, mimo obowiązywania restrykcji, wiele osób nie dba o nasze wspólne bezpieczeństwo. Skutkuje to ponownym wzrostem ilości zachorowań oraz przywracaniem szeregu ograniczeń.
Kilka tygodni temu Portugalia, a więc państwo w dużej mierze nastawione na turystykę, na nowo wprowadziło ograniczenia w przemieszczaniu się. Nowa fala zachorowań dotarła już do wielu państw na świecie, co zdecydowanie nie sprzyja turystyce.
Wiele osób boi się scenariusza, kiedy w ich hotelu znajdzie się osoba chora na COVID-19, w wyniku czego cały obiekt zostanie zamknięty i poddany kwarantannie. Nie można wykluczyć takiego scenariusza, co jest dodatkowym straszakiem dla wielu osób.
Turystyka w Polsce
Wszystkie opisane wyżej problemy nie dotyczą tylko luksusowych, nadmorskich kurortów nad Morzem Śródziemnym, ale z powodzeniem można odnieść je do turystyki w Polsce. Bez względu na to, czy zdecydujemy się wybrać nad Bałtyk, na Mazury czy w góry.
Sytuacja zaczęła sprzyjać zachowaniu od siebie odpowiedniej odległości, trosce o higienę oraz unikaniu takich miejsc, jak kina czy teatry, bez których wiele osób nie jest w stanie wyobrazić sobie udanych wakacji. To spory problem nie tylko dla urlopowiczów, ale także - a może zwłaszcza - dla przedsiębiorstw.
Spadki…
Krótka analiza danych GUS dość jednoznacznie wskazuje na spory spadek dochodów w niemal wszystkich województwach w Polsce. Na samym szczycie rankingu jest województwo opolskie (spadek wydatków turystów o 22,9%), które nieznacznie wyprzedziło woj. lubuskie (-22,1%) i podlaskie (-21,6%).
Paradoksalnie, spadek wydanych przez turystów pieniędzy nie oddaje w pełni skali pandemii. Szacuje się, że tylko na Dolnym Śląsku i Mazowszu budżety gmin i miejscowości nastawionych na turystów mogą uszczuplić się nawet o 1,8 miliarda złotych. A są to tylko dwa województwa w Polsce.
Nieciekawie rysuje się też sytuacja na Podkarpaciu, gdzie prognozowany spadek wynoszący nawet 700 milionów złotych odpowiada aż za 15,8% wszystkich zysków, jakie generuje turystyka. Te pieniądze pomagają funkcjonować nie tylko firmom turystycznym, lokalom usługowym, ale i prywatnym najemcom, którzy na przykład wynajmują swoim gościom pokoje na czas pobytu.
Sytuacja nie jest dobra, ale…
Jak możemy przeczytać na stronie bazy firm ALEO.com, koronawirus dał się we znaki nie tylko branży turystycznej. Sumarycznie, w skali całego kraju, szacowana ilość zamkniętych lub zawieszonych działalności, bez względu na województwa, w jakich te są zarejestrowane, oscyluje około trzech procent.
Są to oczywiście wyniki zbiorcze i trzeba przeanalizować je nieco dokładniej by zdać sobie sprawę z prawdziwego rozmiaru szkód, jaki gospodarce wyrządziła pandemia. O ile firmy dentystyczne skurczyły się o zaledwie 2,1%, a gastronomia - wbrew wielu obawom - tylko o 4,4%, o tyle inne segmenty rynku są dotkliwie poszkodowane.
Już dziś wiemy, że aż 9% firm działających na niszy edukacji pozaszkolnej zostało zamkniętych lub zawieszonych. Podobny odsetek (8,4%) dotyczy podmiotów skupiających się na sporcie, a więc na przykład szkółek piłkarskich, siłowni czy klubów bokserskich.
Najbardziej dostało się właśnie segmentowi usług turystycznych (10,8% firm), a także kulturze i sztuce (10,4%) i taksówkarzom (13,2%). Ironia losu polega na tym, że właśnie te trzy segmenty rynku w dużej mierze żyją z ruchu turystycznego, który swoje apogeum osiąga latem.
Przedsiębiorcy chcą więcej
Kolejne wersje tarczy antykryzysowej wprowadziły szereg narzędzi prawnych, które wielu firmom pomogły przetrwać trudny czas lockdownu. Obecnie, gdy kolejne etapy restrykcji są w Polsce znoszone, można już powoli odnieść się do skuteczności działań podjętych przez rząd.
Niestety, ale nie wszyscy przedsiębiorcy są w pełni usatysfakcjonowani z pomocy, jaka została im udzielona. Wiemy już, że przedsiębiorcy skupieni w TOO (Turystycznej Organizacji Otwartej) skierowali do Ministerstwa Skarbu wezwanie do wypłacenia im kwoty zbliżonej do 141 milionów złotych.
Przedsiębiorcy argumentują, że dotychczas otrzymana pomoc była niewystarczająca, dlatego rząd powinien wesprzeć rodzime firmy z tego sektora rynku nieco bardziej. Przedsiębiorcy przyznają, że jeśli wezwanie do zapłaty nie zostanie pozytywnie rozpatrzone, wystąpią z pozwem zbiorowym.
Pozwala to stwierdzić, że sytuacja polskich firm z branży turystycznej wciąż jest daleka od ideału. Trudno wskazać jedynego winnego takiego stanu rzeczy. Oczywiście, czynnikiem zapalnym był koronawirus, jednak dalszy rozwój wydarzeń - zdaniem części przedsiębiorców - pozostawiał wiele do życzenia.