Jego fotografie zachwyciły świat. Dla dobrego ujęcia potrafi wiele poświęcić
Aby zrobić dobre zdjęcie, potrafi rozłożyć namiot w górach i przy temperaturze -25 st. C czekać blisko dobę na rozpogodzenie. Efekt? Powala na kolana. Karol Nienartowicz opowiada WP o swoich podróżniczych pasjach.
Mówili mu, że z fotografii pejzażowej, a już górskiej w szczególności, nie da się wyżyć. Udowadnił, że kiedy jest się w czymś dobrym i dużo się pracuje, to można wiele osiągnąć – i nie głodować. Pochodzący z Jeleniej Góry Karol Nienartowicz ma na koncie wystawy, publikacje w wiodących mediach w Polsce i za granicą, a zachwycająca sesja ślubna, którą zrobił w Skandynawii, obiegła cały świat. Twierdzi, że lubi się zmęczyć i wstawać wcześnie rano, by oglądać widoki, które inni przesypiają. W rozmowie z WP zdradza swoje ulubione miejscówki w polskich górach i uchyla rąbka tajemnicy o pracy nad filmem "Twój Vincent", właśnie nominowanym do Oscara.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
WP: Gdy rozmawialiśmy ponad rok temu, planowałeś przeprowadzkę do Zakopanego. Mówiłeś: "Zamierzam nie pracować. Chcę spędzać czas na przyjemnościach, chodzić po górach, robić tam zdjęcia i z tego żyć". Udało się?
Karol Nienartowicz: Tak, moje plany się zrealizowały. Choć Zakopane okazało się specyficznym miejscem. Turyści, tutejszy folklor, realia małego miasta... Ale nie chciałbym o tym za dużo mówić, żeby nikomu się nie zrobiło przykro. (śmiech)
Mieszkanie w Zakopanem ma swoje minusy, ale też jeden plus. Zawsze jesteś w swoich ukochanych górach.
Dokładnie, mieszkam ok. 400 m od parku narodowego. W zeszłym roku około 120 dni spędziłem na wędrówce po górach, choć mówię nie tylko o pasmach polskich.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Ale to właśnie zdjęcia z Tatr, Karkonoszy i Bieszczad sprawiły, że zostałeś okrzyknięty "królem polskich gór".
I prawidłowo. (śmiech) Lubię chodzić po polskich górach, są bardzo ciekawe. Można jeździć dużo po świecie, a potem i tak okazuje się, że najciekawsze zdjęcia robi się koło domu.
Przykłady?
Moim największym olśnieniem w zeszłym roku były chyba Bieszczady, kiedy w styczniu pojechałem pod namiot i było 25 stopni mrozu, a wiatr wiał z prędkością 40 m na sekundę. Siedziałem tam cztery dni, było tak zimno, że wydychane powietrze zamarzało w locie, zanim dotarło do ścian namiotu. Podobno od 17 lat nie mieli takiej zimy w Bieszczadach. Widoki były niesamowite, a to był chyba mój najpiękniejszy wypad w zeszłym roku. Chciałem to powtórzyć, ale w tym roku zima jest zdecydowanie słabsza.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Mam nadzieję, że nie zabierasz żony na te ekstremalne wypady. Chyba już wystarczająco zmarzła w Norwegii, Szwecji i Finlandii, gdy pozowała ci w białej sukni do waszej sesji ślubnej. (śmiech)
Nie, nie. W Bieszczadach byłem z kolegą, któremu – nawiasem mówiąc – zepsuł się aparat, więc ostatecznie zostałem tam sam. Prawie dobę czekałem na rozpogodzenie, by móc zrobić zdjęcie, ale było warto.
Bieszczady to twój numer jeden w kraju?
Moja wielka czwórka w Polsce to Bieszczady, Pieniny, Tatry i Karkonosze. Jeszcze oczywiście nie byłem wszędzie, mam trochę zaległości z Beskidów, może je nadrobię w przyszłym roku. Nasze góry są bardzo różnorodne, mamy trochę tych pasm wysokich i niższych; myślę, że nawet fotograf światowej rangi z łatwością znalazłby tu kilka ujęć dla siebie. Dla mnie polskie góry mają tę niepodważalną zaletę, że są pod ręką. Pewnie gdybym mieszkał w Niemczech, to twierdziłbym, że niemieckie góry są najciekawsze, bo miałbym je blisko, mógłbym więcej zobaczyć.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Zobacz też; Zimą na Gerlach. Bo wyżej w Tatrach się nie da
Masz w polskich górach miejsca, o których wiesz, że zawsze, kiedy tam pójdziesz z aparatem, zrobisz dobre zdjęcie?
Tak, ale nie powiem nic odkrywczego. To chyba te miejsca, które wszyscy znają. Roi się w nich od fotografów. Miałem okazję być w tym roku jesienią na Sokolicy w Pieninach – tam, gdzie rośnie najsłynniejsza polska sosna. Odwiedziłem ją 2 lata wcześniej, również jesienią, przy podobnej pogodzie, wówczas byłem dwa razy na szczycie i za każdym razem spotkałem ze dwie osoby. W ubiegłym roku przez cztery dni widziałem po 20-30 osób codziennie. Wszyscy oczywiście z aparatami, robili zdjęcia o wschodzi słońca, bo to miejsce to gwarancja pięknych kadrów. W rezultacie na zdjęcia z Sokolicy z mgiełką i Tatrami w tle nie mogę już patrzeć. (śmiech)
Rośnie ci konkurencja?
To żadna nowość. Wiadomo, fotografia narodowym hobby Polaków. Ten trend rozwija się, a w górach widać to bardzo wyraźnie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Jednak "Daily Mail" i inne popularne zagraniczne media nie piszą o tych wszystkich "pasjonatach". Piszą o tobie. Dlaczego?
Zrobienie ładnego zdjęcia to nie wszystko – jeśli ktoś skupia się tylko na tym i liczy, że kiedyś zostanie dostrzeżony, to może się nie doczekać. Ja nie siedzę z założonymi rękami, prowadzę różne działania promocyjne, staram się, by zostać zauważonym. Wiem na przykład, skąd różne zagraniczne redakcje pobierają materiały (najczęściej idą na łatwiznę i przedrukowują "gotowce", czasami ktoś się odezwie, żeby otrzymać dwa słowa komentarza), więc konsekwentnie się w nich pokazuję.
Dbasz o rozgłos jako "fotograf górski", ale prawie nie mówisz o innym głośnym przedsięwzięciu, w którym niedawno brałeś udział.
Masz na myśli film "Twój Vincent"?
Tak. Pierwszy na świecie film animowany w całości malowany ręcznie farbami olejnymi – właśnie nominowany do Oscara. Co przy nim robiłeś?
Byłem członkiem liczącego sto kilkadziesiąt osób zespołu malarzy. Byłem w tej grupie od samego początku, bodajże od początku 2015 r., kiedy fizycznie zaczęło się malowanie. Wtedy nasz zespół liczył jeszcze 10 czy 15 osób, praca była bardzo ciekawa, choć żmudna, czasami nudna, bo wielokrotnie trzeba było powtarzać te same czynności, ale na pewno doświadczenie interesujące. Powiem szczerze, że kiedy zobaczyłem już gotowy film, zrobił na mnie duże wrażenie. Miałem okazję wcześniej widzieć fragmenty, kiedy film nie był jeszcze zmontowany, sceny nie były zrenderowane i nie spodziewałem się, że efekt finalny będzie tak ciekawy.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Chyba jesteś dumny, że stałeś się częścią tego projektu?
Nie traktuję tego jako jakiegoś wielkiego osiągnięcia, choć nad filmem pracowało wielu dobrych malarzy. To na pewno towarzystwo, z którym warto się pokazać. Ale to jedna z wielu fajnych rzeczy, które robiłem. A zapowiada się, że w tym roku będzie ich jeszcze więcej.
Zdradzisz konkrety?
Wolałbym nie. Nie chcę czegoś "chlapnąć", żeby potem nie musieć się tłumaczyć. (śmiech)
Trwa ładowanie wpisu: instagram