Wycieczka do Kambodży - co warto zobaczyć?
To drugi dzień mojego 3-dniowego treku przez dżunglę. Mniejszość etniczna Kavet żyje na północnym wschodzie Kambodży w prowincji Ratanakiri. Z Phnom Penh jedzie się tu minibusem, który bardziej przypomina bazar niż środek transportu. Kobiety wyciągają owoce, pokazują sobie zdjęcia ze ślubu dzieci, wymieniają się telefonami i uwagami na temat pogody i jakości dróg. A te cały czas pozostawiają dużo do życzenia. Pokonanie 500 kilometrów do sennej stolicy prowincji - *Banlung *- zajmuje 8 godzin, ale decyduje się na to coraz więcej turystów. *Ratanakiri *promowane jest jako miejsce, w którym można podejrzeć życie mniejszości etnicznych - niezmienne od setek lat. Niedostępność, dżungla i proste życie w zgodzie z naturą. Sann, mój przewodnik i tłumacz, zdecydował się na motor. Dżip nie miałby szans. Po deszczu czerwone drogi zamieniają się w błotniste kałuże, w których samochody grzęzną po ośki. Jechaliśmy w sumie 4 godziny (2 po błocku do rzeki, tratwą na drugą stronę i potem kolejne 2 już przez
dżunglę, szukając drogi pomiędzy wielkimi korzeniami). Przez ten czas 19-letni Sann zrobił mi wykład na temat buddyzmu, mniejszości etnicznych i ekonomii Kambodży. Wietnamskie i chińskie firmy dostają od rządu koncesję na ziemię w odległych prowincjach, gdzie jest ona żyzna, a pod spodem kryją się minerały. I gdzie nikt nie będzie protestować, kiedy wykarczuje się kolejny fragment dżungli. Sadzą kauczuk, soję, orzeszki nerkowca. Potem ślą je do Wietnamu (w *Kambodży *nie ma odpowiednich fabryk) i tam przerabia się je na gumę, sos sojowy i solone orzeszki w plastikowej torebce. Khmerzy kupują wietnamski sos sojowy i wietnamskie orzeszki nerkowca. Kiedy dojechaliśmy do domku, w którym zostawiliśmy motor, i po zwalonym pniu drzewa przedostaliśmy się na drugi brzeg strumienia, Sann dodał: - Nawet Angkor Wat jest zarządzany przez prywatną firmę.