Koronawirus a rezygnacja z wycieczki. Ekspert wyjaśnia, jakie mamy prawa
Masz wykupione wakacje, ale nie możesz jechać? Zastanawiasz się, czy możesz zrezygnować z wyjazdu z biurem podróży i odzyskać wpłacone pieniądze? Na te ważne dzisiaj pytania turystów odpowiada Jan Palasik, radca prawny z portalu turystycznego Wakacje.pl.
Zakup wycieczki, czy jak to się fachowo nazywa – zawarcie umowy o udział w imprezie turystycznej, nie jest decyzją nieodwołalną. - Jak niemal każda umowa, może nie zostać wykonana, jeżeli któraś ze stron się rozmyśli, zrezygnuje lub okaże się, że to, na co się umówiliśmy, nie może się stać z przyczyn od żadnej z nich niezależnych - tłumaczy Jan Palasik, radca prawny z portalu turystycznego Wakacje.pl. - Są to jednak dwie osobne sytuacje i warto o nich mówić oddzielnie.
Wyjazdy turystyczne, zwłaszcza zagraniczne, mają swoją osobną regulację prawną – ustawę o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych z 2017 r. Zawarto w niej osoby artykuł poświęcony tylko kwestii rezygnacji – artykuł 47.
Zakup wakacji nie jest decyzją nieodwołalną
Już pierwsze zdanie wyraźnie informuje, że jeżeli mamy wziąć udział w wyjeździe, a tego nie chcemy – możemy w każdym czasie zrezygnować.
- Gdy jest to jednak nasza decyzja, nieważne, czy podparta sytuacją prywatną, zawodową, czy strachem – organizator może (ale nie musi) naliczyć i obciążyć nas tzw. kosztami rezygnacji, czyli opłatą za odstąpienie (rezygnację) - dodaje Jan Palasik. - Dzieje się tak zazwyczaj, gdy organizator ma wszystko przygotowane lub przygotowania trwają – nasze miejsce jest opłacone w hotelu, miejsce w samolocie zarezerwowane - zbliża się dzień rozpoczęcia, a my nagle rezygnujemy. Koszty rezygnacji są różne, zazwyczaj zależne od czasu, jaki pozostał do rozpoczęcia wyjazdu. W takich, nazwijmy to, normalnych przypadkach, nie mamy możliwości nie zgodzić się z naliczonymi kosztami.
Kiedy wycieczkę odwołuje biuro podróży
Są też sytuacje, w których to biuro podróży odwołuje wyjazd, bo uzna, że nie może spełnić tego, co mamy obiecane w umowie. Co wtedy?
- Taka sytuacja może mieć miejsce, gdy na przykład nie wybudowano hotelu na czas, zniszczeniu uległy główne atrakcje lub nie zebrała się odpowiednia liczba uczestników (o tym biuro informuje przy zawieraniu umowy). Wówczas, zgodnie z przepisami, biuro dokonuje zwrotu wszystkiego co pobrał od klienta - dodaje ekspert.
Istnieje również sytuacja, gdy zmienią się główne elementy wyjazdu. Zaliczyć do nich należy np. miejsce pobytu, trasę i czas imprezy (wyjazdu), rodzaj, klasę lub charakter środka transportu, liczbę i rodzaj posiłków zapewnionych na wyjeździe czy szczegółowy program zwiedzania (szczegółowe wyliczenie znajduje się w art. 40 ust. 1 pkt. 1 omawianej ustawy).
- Gdy dojdzie to takiej modyfikacji, organizator ma więcej możliwości, może bowiem zaproponować wyjazd w nowej formie lub alternatywny np. w innym terminie lub w inne miejsce, o takim samym standardzie - dodaje Jan Palasik. - Decyzja uzależniona jest od naszej woli. Możemy również odmówić, co zobowiązuje organizatora do zwrotu – jak przy odwołaniu z jego inicjatywy.
Wyjątkowe sytuacje
Zdarzają się jednak naprawdę nietypowe sytuacje, jak trwająca obecnie pandemia. To zdarzenie, jakiego nikt się nie spodziewał, dlatego ani klient, ani biuro podróży, ani agent turystyczny nie ponosi za nie winy. - Tworząc ustawy przewiduje się, że coś tak niespotykanego ma małą szansę zaistnieć, a więc przepisy powinny być na to gotowe. Choć nie jesteśmy w stanie szczegółowo przewidzieć, co to konkretnie będzie - wyjaśnia Jan Palasik. - Zazwyczaj w ustawach znajdują się tak zwane klauzule generalne, czyli zapisy dające duże pole do interpretacji, na dostosowanie do wyjątkowych zdarzeń, czy też odwołujące się do pojęć, jakie trudno precyzyjnie określić.
Przykładem takiego przepisu jest właśnie art. 47 ust. 4 wspomnianej wcześniej ustawy. To zapis bardzo trudny do jednoznacznego określenia. Zostawia duże pole do interpretacji. Jego najważniejsza treść brzmi tak: "w przypadku wystąpienia nieuniknionych i nadzwyczajnych okoliczności występujących w miejscu docelowym lub jego najbliższym sąsiedztwie, które mają znaczący wpływ na realizację imprezy turystycznej lub przewóz podróżnych do miejsca docelowego".
- Jak widać, wszystkie te elementy muszą wystąpić razem. Czy epidemia, o ile jest oficjalnie ogłoszona w danym miejscu, to okoliczność nieunikniona i nadzwyczajna? Zapewne tak. Czy występuje w miejscu docelowym lub najbliższym sąsiedztwie? To pierwsze miejsce, które trzeba interpretować indywidualnie - mówi ekspert. - A co oznacza "znaczący wpływ"? Tu ujawnia się specyfika klauzul generalnych – konieczność interpretacji, ocenienia, czy dana sytuacja może być tak uznana, za wyjątkową. Nie sposób podać uniwersalnego rozwiązania czy klucza dla poprawnych odpowiedzi. Każda ze stron umowy ma prawo przedstawić swoje argumenty, czemu uważa, że ten przepis ma lub nie zastosowanie. Jeżeli organizator podziela nasze argumenty – sytuacja jest jasna: dostajemy pełen zwrot wpłaconych środków. Gdy stanowiska są rozbieżne i nie uda się ich pogodzić – może okazać się konieczność udziału strony niezależnej - sądu.
Odpowiadając więc na pytanie, czy możemy zrezygnować – oczywiście i zawsze. Czy odzyskamy całość wpłaconych środków, to już zależy od okoliczności, a czasem również interpretacji.
Mediacja – tańszy i lepszy sposób na rozwiązanie sporu
Obecna sytuacja na rynku turystycznym, związana z epidemią koronawirusa jest nowa i trudna dla wielu, zarówno podróżnych, jak i organizatorów.
- Szczególnie ci drudzy stoją przed bardzo ciężkimi decyzjami. Niewątpliwe zależy im na klientach, rozumieją obawy i chęć rezygnacji, z drugiej jednak strony muszą rozliczyć się z podjętych przygotowań do wyjazdów, które z dnia na dzień nie dochodzą do skutku, a wszystko to z rozsądnym podejściem i bez podsycania paniki - mówi Jan Palasik. - Dokonywanie zwrotów całych wpłat może dla części z nich być obecnie niemożliwe, dlatego czekając na propozycje pomocy ze strony władz, mogą odwlekać obowiązek pełnego zwrotu dla klientów, gdyż będzie to dla nich równoznaczne z końcem działalności i zwolnieniami pracowników.
Czy jest na to rozwiązanie prawne?Jak wyjaśnia ekspert, przy woli obu stron zawsze można zawrzeć porozumienie, na mocy którego np. wyjazd zostanie najpierw przeniesiony na inny termin lub organizator i klient zgodzą się na zwrot całości wpłat w terminie 6 miesięcy, a nie terminach ustawowych. - Pomoże to organizatorom uzyskać pomoc od państwa, a klientom odbyć wyjazd w późniejszym terminie lub odzyskać całość środków, nieco później, ale bez sporów czy spraw sądowych - dodaje Jan Palasik. - W Polsce dopiero uczymy się zalet mediacji, a musimy pamiętać, że to znacznie łatwiejszy i nieraz tańszy od sądowego sposób prawnego rozwiązywania sporów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl