Kosowo - piękny kraj z burzliwą historią
Wreszcie w drzwiach pojawił się chłopak. Mógł mieć dziesięć, może dwanaście lat, szczęśliwie nie pamiętał wojny. Znał za to dobrze dzieje rodziny Osdautaj, mieszkającej w kulli od przeszło dwóch stuleci. Denis należał do jej najmłodszego pokolenia. Poprowadził nas do środka, najpierw po zewnętrznych schodkach, wzdłuż ściany parterowego pomieszczenia, gdzie niegdyś trzymano zwierzęta. Na piętrze zdjęliśmy buty i przez hol części mieszkalnej poszliśmy jeszcze wyżej, do oda e burrave (pokoju gościnnego). Tu gromadzili się niegdyś mężczyźni. Siadali na poduchach pod rzeźbionym sufitem, wyciągali tytoń, palili, radzili, decydowali o losach klanów, czasem o życiu i śmierci. Najmłodszy gotował kawę, dorzucał do pieca, od okien ciągnęło chłodem. Dziś spoglądali na nas hardo z czarno-białych zdjęć na ścianach. Okna były ważne, pokazał na migi Denis. Wspiął się na palce, ułożył ręce do strzału. - Paf, paf! - wypalił z niewidzialnej strzelby.