Kosowo - piękny kraj z burzliwą historią
- Ja bym świętego Symeona namalowała na górze - Ivana ściszyła głos, najwyraźniej niepewna, czy aby wypada jej krytykować średniowiecznych mistrzów. Zbędna ostrożność. Poza nami w monasterze w Peciu nie było nikogo. Albańczycy z miasta raczej tu nie przyjeżdżają - i tak by ich pewnie nie wpuszczono - a Serbów w okolicy zostało niewielu. Staliśmy przed freskiem przedstawiającym drzewo genealogiczne Nemanjiciów, a Ivana objaśniała nam zawiłe dzieje najstarszej dynastii serbskich władców. Po prawicy Symeona św. Sawa, pierwszy patriarcha Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, po lewej jego brat, św. Stefan, w 1217 r. koronowany na króla Serbii. Wyżej ich potomkowie, każdy ze złocistą aureolą wokół głowy. Cała rodzina świętych. Jedni w szatach patriarszych, białych w czarne krzyże, inni w królewskich, wysadzanych klejnotami. Wielu z nich bywało w tych stronach. W średniowieczu Kosowo należało do najcenniejszych włości serbskich władców, za sprawą przecinających krainę szlaków handlowych i kopalni
srebra. Pod koniec XIII w. stało się też głównym ośrodkiem serbskiej Cerkwi. Po splądrowaniu przez Bułgarów monasteru w Zicy patriarcha postanowił rozejrzeć się za spokojniejszym miejscem. Wybór padł na Peć, ukryty w jednej z trudno dostępnych dolin Gór Przeklętych.