Krwawe starcia w wakacyjnym raju. Polak mówi, jak sytuacja na wyspach
Starcia na granicy tajsko-kambodżańskiej ponownie przybrały na sile. Na dodatek obie stolice zapowiadają działania odwetowe i kontynuację operacji wojskowych. Czy konflikt ma wpływ na turystykę? Sprawdzamy.
Spór o przebieg liczącej ponad 800 km granicy między Tajlandią i Kambodżą trwa od ponad wieku i wielokrotnie prowadził do potyczek zbrojnych, w których zginęły dziesiątki osób. Jego źródłem jest porozumienie zawarte na początku XX w. przez Syjam (dawna nazwa Tajlandii) - wówczas jedyne nieskolonizowane państwo w Azji Południowo-Wschodniej – a kolonialną Francją. Wyznaczono wówczas linie graniczne, które w późniejszych latach były kontestowane przez Tajlandię.
Tajlandia i Kambodża - rosną obawy o bezpieczeństwo
Sytuacja przybiera na sile co jakiś czas. Starcia w tym roku wybuchły półtora miesiąca po porozumieniu o zawieszeniu broni, które wynegocjował Donald Trump. Dokument podpisano 26 października. Miał on uregulować relacje po lipcowych walkach, podczas których zginęły co najmniej 43 osoby, a ok. 300 tys. ludzi musiało się ewakuować.
Sytuacja na pograniczu Tajlandii i Kambodży uległa dalszej eskalacji. Siły zbrojne Tajlandii przekazały, że w ostatnich starciach zginęło dwóch żołnierzy. Kambodża poinformowała równolegle o siedmiu ofiarach śmiertelnych wśród cywilów oraz o 20 osobach rannych.
Plaża i relaks to za mało. "Turyści oczekują unikalnych doświadczeń
Niestety nie widać na razie szansy na zakończenie konfliktu. Premier Tajlandii Anutin Charnvirakul, podkreślił, że operacje wojskowe będą kontynuowane, jeśli będzie to konieczne do zapewnienia bezpieczeństwa kraju i ochrony ludności - oświadczył. Głos zabrał też Hun Sen, przewodniczący Senatu Kambodży i były wieloletni premier, uznawany za faktycznego lidera kraju. "Kambodża chce pokoju, ale Kambodża jest zmuszona do walki, aby bronić swojego terytorium" - napisał w mediach społecznościowych.
Tajlandia - wakacyjny raj
Tymczasem Tajlandia to jeden z czołowych kierunków w biurach podróży podczas zimowych miesięcy. Turystów kuszą rajskie plaże, malowniczo położone wyspy, miejscowa kuchnia i rozsądne ceny.
Najwięcej wyjazdów do tego kraju jest organizowanych w okresie jesienno-zimowym i wczesną wiosną w Europie. Właśnie wtedy panują tam najlepsze warunki do zwiedzania – sucho, ciepło i bez ulewnych deszczów. W tym tygodniu w popularnym kurorcie Phuket jest od 30 do 31 st. C. Na miejscu są więc tysiące turystów. Także z Polski.
- Mamy potwierdzone informacje, że konflikt ogranicza się do obszaru przygranicznego w pobliżu prowincji Buriram, Si Sa Ket i Ubon Ratchathani w Tajlandii. Nie ma on wpływu na sytuację w innych częściach obu krajów. Monitorujemy sytuację - mówi Ewa Maruszak z biura podróży Itaka. - Nasze wycieczki korzystają jedynie z lotniczych przejść granicznych (mamy przeloty z Bangkoku do Siem Reap), więc nasi klienci nie znajdują się w rejonach przygranicznych. Wszystkie wyjazdy odbywają się planowo - podkreśla.
W miejscach, w których najchętniej wypoczywają turyści z Polski, nie czuć niepokoju. Na facebookowych grupach nie widać pytań o sytuację, a w biurach podróży telefony nie urywają się z pytaniami i bezpieczeństwo.
Potwierdza nam to mieszkający na Koh Samui Polak. - Na wyspach nie odczuwa się w żadnym stopniu, że coś się dzieje - przyznaje w rozmowie z WP Witek Szpa. - Jest to bardzo daleko od konfliktu. Rozmawiałem z Tajami o tym - wiedzą, co się dzieje, smutno im. Ale nie ma to wpływu na pozostałe rejony Tajlandii, w tym miejsca turystyczne. Tajlandia w porównaniu do Kambodży ma dziesięć razy większe wojsko, wiec jakakolwiek wojna na terenie Tajlandii jest mało prawdopodobna - uważa.
Źródło: WP, PAP