Kwarantanna to nic. Oni żyją w ciągłej izolacji
Dla niektórych czas izolacji czy kwarantanny, spowodowanej globalną walką z koronawirusem, już się skończył lub minie w najbliższym czasie. Ale są na świecie ludzie, którzy żyją w ciągłej izolacji, bo np. wykonują zawody, przy których odosobnienie to właściwie codzienność.
Ostatnie miesiące dla wielu ludzi na świecie stanowiły prawdziwą próbę, zupełnie niepodobną do niczego, z czym wcześniej w swoim życiu musieli się mierzyć. Ale to, co dla niektórych jest prawdziwym wyzwaniem, dla innych jest chlebem powszednim. Są na świecie takie specjalizacje, które wymagają od człowieka silnego charakteru i samozaparcia – przynajmniej na samym początku przygody.
Kim są ludzie, którzy sporą część życia spędzają w odosobnieniu? Jak to się stało, że zaczęli się tym zajmować? Czasami to efekt świadomej decyzji, czasami zrządzenie losu. Jak twierdzą jednak ci, o których mowa, do wszystkiego można się przyzwyczaić. Jak zatem radzić sobie w sytuacji podobnej do tej, z jaką ostatnio mieliśmy do czynienia? Sprawdźmy.
Latarnik nigdy się nie nudzi
Ludzie, którzy robią rzeczy wymagające życia na osobności, starają się nie myśleć o negatywnych stronach życia z daleka od cywilizacji. Inaczej można by postradać zmysły. Jakie są zatem pozytywy? To okazja, by zwolnić; spojrzeć na wszystko z innej perspektywy; ale też lekcja pokory oraz szkoła ucząca cieszyć się z tego, co się ma. Scott Taatchi pochodzi z Kornwalii, wysuniętego najbardziej na południowy zachód, malowniczego zakątka Anglii. Na co dzień pracuje jako latarnik.
Jak wygląda życie na stacji polarnej
Ci, którzy znają słynną sienkiewiczowską nowelę, albo mieli okazję zapoznać się z ubiegłorocznym filmem "Lighthouse" Roberta Eggersa doskonale wiedzą, z jakimi trudami borykają się ci, którzy uprawiają ten fach. To zawód, który pozwala obcować z żywiołem, a jednocześnie podziwiać spektakularne obrazy przyrody. Wymaga też twardego charakteru. Taatchi przyznaje, że jest to zajęcie przeznaczone dla ludzi mających odpowiednie atrybuty. Ale ci, którzy nie przywykli do funkcjonowania w takich warunkach, też mogą sobie dać radę, jeśli będą się trzymać kilku wskazówek.
- Odkryłem, że w radzeniu sobie z izolacją pomocne okazuje się głębokie zanurzenie w teraźniejszości. Nie myśl o tym, co dopiero cię czeka, nie myśl też o tym, co minęło. To pomaga w utrzymaniu koncentracji – wyjaśnia Taatchi cytowany przez magazyn "Travel and Leisure".
Co ciekawe, jego przygotowania do wyjazdów na kolejne zmiany nie różnią się specjalnie od tego, jak wyglądały lub wyglądają przygotowania do kwarantanny w czasie pandemii. Latarnik przygotowuje szczegółową listę rzeczy, które zamierza zabrać – narzędzia, które będą mu potrzebne do wykonywania obowiązków w nadchodzących tygodniach, ale również artykuły żywnościowe. Musi mieć plan na każdy kolejny dzień życia w oddali. Gdyby czegoś zapomniał, byłoby to bardzo kosztowne przeoczenie, bo Taatchi do pracy lata helikopterem.
Mężczyzna przyznaje, że prawie nigdy się nie nudzi. Ze względu na to, że obiekty, na których pracuje, znajdują się w niezwykłych miejscach (najczęściej są to niezamieszkane wyspy albo skaliste wybrzeża), Taatchi korzysta z okazji i robi zdjęcia. Czas upływa mu też na... gotowaniu oraz aktywności fizycznej. Ta ostatnia, ze względu na to, że nie może się oddalić od miejsca pracy, polega najczęściej na bieganiu po schodach latarni w górę i w dół.
Antarktyda, czyli ciesz się z tego, co masz
Justin Lawrence uważa zaś, że izolacji, której wiele osób zostało poddanych w czasie kryzysu koronawirusowego, nie można nawet równać z tym, co się przeżywa, mieszkając na stacji badawczej na Antarktydzie.
Funkcjonowanie w ośrodkach położonych w tym najbardziej nieprzyjaznym dla życia miejscu na świecie to zadanie dla prawdziwych twardzieli. Nawet najsurowsze warunki dotyczące przymusowej kwarantanny nie zbliżają się pod względem ascetyzmu do tego, z czym liczyć się muszą naukowcy rezydujący na tym przypominającym obcą planetę kontynencie. Począwszy od internetu po rozrywki oraz jedzenie – wszystko związane jest tam z radykalnymi ograniczeniami. Dostęp do sieci wprawdzie na Antarktydzie jest, ale – jak twierdzi Lawrence – przypomina to sytuację, w której tysiąc osób w jednej chwili korzystałoby z jednego łącza, udostępnionego przez jeden telefon. To z kolei oznacza bardzo ograniczony kontakt z rodzinami i przyjaciółmi.
Nie można też liczyć na prywatność, a sen w jednym pomieszczeniu z czterema innymi osobami oznacza, że i nocny wypoczynek może być utrudniony - zatyczki do uszu stanowią tu po prostu niezbędnik. Naukowiec twierdzi, że to, czego nauczył się w czasie długich miesięcy pobytu na Antarktydzie (od 2013 r. spędził tam już w sumie półtora roku), to staranne planowanie wszystkiego. Na kontynencie tym nie ma miejsca na marnotrawstwo. Odkąd spędza tam regularnie czas, zrobienie zakupów na trzy tygodnie podczas pobytu w domu nie stanowi już dla niego problemu. Podkreśla, że przy tym wszystkim nauczył się nie marnować niczego. Według niego, pomocne w walce z izolacją, samotnością oraz stanami lękowymi może być pisanie pamiętnika. Tych, którzy znajdą się w takiej sytuacji, zachęca też do unikania nadmiaru informacji, przekonując, że czasami niewiedza jest błogosławieństwem.
Izolacja w zgodzie z naturą
Wielkiej pokory i samodyscypliny wymaga też praca strażnika w parku. Steve Fuller jest dozorcą w parku Yellowstone od... pół wieku. Jest jedną z nielicznych osób, które pracują tam niemal przez cały rok. Szczególnie dużo obowiązków ma zimą, gdy przez kilka miesięcy zajmuje się m.in. oczyszczaniem dachów ze śniegu oraz monitorowaniem podległego mu terenu. W okresie zimowym nie ma wokół siebie nikogo. Od najbliższej cywilizacji dzielą go wtedy dwie godziny jazdy skuterem. Klucz do przetrwania w samotności? Oczywiście trzeba trochę to lubić, ale ważna jest też umiejętność znalezienia sobie zajęcia w każdych okolicznościach.
Fuller nie nudzi się nigdy. Po prostu lubi swoją pracę, a gdy nie jest nią zajęty, jeździ na nartach, czyta i słucha radia. Jego pasją jest też fotografia, a w takim miejscu jak Park Narodowy Yellowstone można się temu zamiłowaniu oddać bez reszty - ciekawe obiekty, które można "upolować" za pomocą obiektywu, nie kończą się tam nigdy. Od rutyny ucieka też poprzez planowanie wakacji, a te szczególnie lubi spędzać Afryce.
- Nigdy nie cierpiałem z powodu izolacji, nigdy nie byłem też znudzony tym, co robię – powiedział w rozmowie z "Daily Mail". - Widziałem tu mnóstwo cudownych rzeczy, niektórym z nich zrobiłem zdjęcia. Ale znakomita większość doskonałych zdjęć siedzi w mojej głowie.
Życie w pełnej harmonii z naturą i podporządkowanie się jej rytmowi stanowiło też warunek konieczny w pracy Iana Lycetta, który pracował jako ornitolog i opiekun na Calf of Man, wyspie położonej niedaleko Isle of Man (archipelag Wysp Brytyjskich). Znajduje się tam obserwatorium ptaków, a do rezerwatu, w trakcie specjalnych naborów, regularnie zatrudniani są śmiałkowie. Ian Lycett był jednym z nich. Na niewielkiej wysepce, na której przebywają zwykle najwyżej dwie osoby, spędził dziewięć miesięcy.
Pracownicy mieszkają tam w niewielkim domku, w którym tylko raz w tygodniu można korzystać z prysznica. Prąd wytwarzany jest zaś przez generatory – poinformował serwis BBC. Wykonywana tu przez przybyszów praca musi być traktowana jako przyjemność sama w sobie, a polega ona głównie na obserwacji ptaków oraz fok, a czasami na... tępieniu szczurów.
Bardzo podobnie wygląda też praca profesjonalnego rozbitka. Taki fach, wymagający umiejętności życia w izolacji, można uprawiać na wyspie Bardsey, na Morzu Irlandzkim. Maleńka wyspa stanowi rezerwat przyrody, do którego w cieplejszych miesiącach przybywają turyści. Zawodowy rozbitek musi ich ugościć.
W pozostałych miesiącach żywot przebywającego tam śmiałka zaczyna przypominać los bohatera filmu "Cast Away: Poza światem". Dozorca przez pół roku odosobnienia zajmuje się głównie konserwacją znajdujących się na Bardsey obiektów, w tym opróżnianiem toalet, z których w sezonie korzystają turyści. Taką izolację trzeba po prostu pokochać. Do tej, którą wielu musiało przechodzić w ostatnich miesiącach, wystarczyło się po prostu na chwilę przyzwyczaić.