Porto, Portugalia
Następnego dnia witamy Portugalię po przekroczeniu niezauważalnej granicy, ale odczuwalnych dziurach w asfalcie, stosach śmieci w knajpach i powiewie wiatru wzdłuż oceanu, który wiejąc nam lekko w plecy - przepycha przez 1001 kilometr trasy. Jedziemy wzdłuż Atlantyku smagani tym wiatrem i paleni mocnym słońcem, robiąc po 130, 140 kilometrów dziennie. To przyśpieszenie pozwala nam spędzić dwa dni w pięknym Porto. To tu dojrzewa pyszne, sławne w świecie i mocne wino Porto. Miasto stare i piękne jest jakby sercem tej prawdziwej Portugalii. Tu rybacy walczący z plątaniną sieci, tam wielkie targowiska pełne owoców morza, a dalej stare łodzie żaglowe z winogronami beczek na pokładzie i inne, jak martwe wieloryby bokiem leżące na poboczu portu. Wokół palmy i eukaliptusy, a niżej mosty spinające brzegi wielkiej rzeki Duero wpadającej tu do oceanu. I ten jeden niezwykły, dwupoziomowy projektu Eiffela, jak żywa kopia wieży z Paryża -
tyle że w poziomie.