Małpi raj w Tajlandii. Makaki przejęły miasto
Lop Buri, miasto w środkowej Tajlandii, na północ od Bangkoku, od dawna słynęło z dużej populacji małp. Makaki były atrakcją przyciągającą turystów. Jednak wraz z pandemią koronawirusa, zarówno dla małp jak i mieszkańców miasta zaczęły się kłopoty.
27.06.2020 | aktual.: 27.06.2020 15:28
Turyści, którzy na potęgę dokarmiali makaki w Lop Buri, tajskim mieście słynącym z małpiego festiwalu, a następnie robili sobie z nimi zdjęcia, przyzwyczaili małpy do konkretnej, choć niezbyt zdrowej diety: owoce, fast foody, gazowane napoje. Słowem - mnóstwo cukru. Gdy pandemia koronawirusa znacząco ograniczyła napływ turystów do miasta, makakom zaczął zaglądać w oczy głód. Nie dlatego, że brakowało jedzenia. Raczej dlatego, że zostały przyzwyczajone, iż przychodzi ono do nich samo.
Małpie miasto w Tajlandii
Po pewnym czasie rozzłoszczone i głodne małpy zaczęły zachowywać się agresywnie. Plądrowały sklepy, wchodziły ludziom do domów, atakowały na ulicach. Na dodatek bogata w cukier dieta, która dała makakom mnóstwo energii, sprawiła też, że zwierzęta mnożą się na potęgę. Szacuje się, że w Lop Buri jest ich ponad 6 tysięcy.
W materiale przygotowanym przez AFP pada informacja, że w mieście są całe strefy kontrolowane przez małpy. Tajskie makaki swoje dowództwo umieściły w opuszczonym budynku kina. Świadkowie mówią, że jest to również swoisty cmentarz naczelnych, do którego znoszą ciała zmarłych małp i atakują każdego, kto próbuje do nich podejść.
Mieszkańcy miasta sterroryzowani przez małpy bronią się jak mogą. Jedni wstawiają kraty w okna i drzwi i dobrowolnie zamykają się w swoistych klatkach. Inni wystawiają na witryny sklepowe pluszowe krokodyle i tygrysy, licząc, że widok drapieżników odstraszy małpy.