Metro w Moskwie. Sekrety najpiękniejszego metra na świecie
Podobno kiedy po II wojnie światowej Związek Radziecki zaoferował swój wkład w odbudowę Warszawy, do wyboru dostaliśmy metro albo Pałac Kultury i Nauki. Decyzja Bolesława Bieruta, że stolicy bardziej przyda się dekoracyjny wieżowiec, wydaje się niezrozumiała, zwłaszcza jeśli polityk miał okazję zobaczyć metro w Moskwie. Do dziś jest ono uznawane za najpiękniejsze na świecie, więc w latach 50. tym bardziej musiał porażać jego rozmach.
01.07.2017 | aktual.: 19.01.2022 09:31
Pierwszy z projektów moskiewskiego metra powstał w 1901 r. Prace zatrzymał wybuch I wojny światowej, ale po jej zakończeniu ruszyły pełną parą. Pierwszą linię uruchomiono w 1935 r., a przed II wojną zdążyły powstać kolejne dwie, które po napaści Niemiec na ZSRR służyły jako przeciwlotnicze schrony dla radzieckich władz. Zgodnie z postanowieniem państwowego komitetu obrony z 15 października 1941 r. metro miało zostać wysadzone w powietrze, jeśli do Moskwy dostałyby się siły nieprzyjaciela. Tak się jednak nie stało, a po wojnie przystąpiono do rozbudowy kolejnych linii. Dziś jest ich 12, a ich łączna długość wynosi ponad 300 km. Tempo budowy moskiewskiego metra mimo dwóch wojen nawet dziś robi wrażenie. Dla porównania pierwsza i do niedawna jedyna linia metra w Polsce została ukończona dopiero w 2008 r., choć pierwszą uchwałę o jej budowie podjęto niemal 100 lat wcześniej.
Statystyki metra w Moskwie dziś: 200 stacji, 4,5 tys. wagonów, 10 tys. przejazdów pociągów i 7 mln pasażerów dziennie, 99,98 proc. zgodności z rozkładem jazdy. Żaden inny system podziemnej kolei miejskiej na świecie nie przyciąga tylu turystów. Wszystko za sprawą niezwykłego wyglądu wielu stacji, które uważane są za wzorcowy przykład architektury socrealizmu (44 z nich zaliczono do obiektów dziedzictwa kulturowego Rosji). W przeciwieństwie do innych miast na świecie, w Moskwie metro nie powstało wyłącznie w celu transportowym, ale – jak w przypadku wielu inwestycji w Związku Radzieckim – ku chwale socjalizmu.
Wystrój na bogato
Nadzorujący budowę moskiewskiego metra i jego wieloletni patron Łazar Kaganowicz powiedział: "Sukces metra to sukces socjalizmu. Tam przez każdy fragment marmuru, przez każdy kawałek metalu czy betonu prześwieca nowa człowiecza dusza, nasza socjalistyczna praca, nasza krew, nasza miłość, nasza walka o nowego człowieka, o nowe socjalistyczne społeczeństwo".
Brzmienie tych słów może wydawać się patetyczne, ale trudno się z nimi nie zgodzić. Najpierw zjeżdża się kilkadziesiąt metrów pod ziemię schodami, które zdają się nie mieć końca. Te najdłuższe mają długość 126 m, a najgłębiej położona stacja znajduje się 84 m pod ziemią. Niektóre stacje mają 2, 3 a nawet 4 poziomy. Na dole niespodzianka: zamiast bezdusznych, oświetlonych mdłym światłem jarzeniówek peronów zaskakują pełne przepychu sale wystrojem przypominające pałace. To całkowite zaprzeczenie siermiężności, z którą kojarzy się socjalizm. W moskiewskim metrze obowiązuje styl bliższy burżuazji: korytarze wielu stacji wyłożono lśniącym marmurem przywiezionym z odległych republik radzieckich, na sufitach pysznią się bogato zdobione żyrandole, a ściany zdobią mozaiki, witraże, złocenia i rzeźby. Każda z ozdobnych stacji prezentuje inny styl i upamiętnia istotne wydarzenia z historii ZSRR, takie jak zwycięskie walki i międzynarodowe sojusze. Wnętrza dosłownie rzucają na kolana – i taki był zamysł ich projektantów. Oficjalnie chcieli pokazać potęgę socjalizmu i sprawić, żeby zwykli ludzie mogli poczuć się jak bogacze. A przy okazji onieśmielony rozmachem obywatel miał zrozumieć, że jest maluczki i bez znaczenia.
Za najpiękniejszą uznawana jest powstała w 1950 r. linia obwodowa – Kolcewaja, biegnąca wokół centrum Moskwy. Rosjanie mają dwie teorie na temat jej powstania. Pierwsza jest taka, że nadzorujący przebieg prac Stalin postawił na planach metra kubek z kawą, który odcisnął na papierze okrągły ślad. Tak narodził się pomysł nietypowej linii, która tworzy okrąg na środku siatki linii metra i do dziś jest oznaczona brązowym kolorem – jak kawa. Według drugiej teorii okrężna linia została stworzona z myślą o tych, którzy za dużo wypili – mogą jeździć w kółko, dopóki nie wytrzeźwieją. Dwa różne wyjaśnienia stoją też za tym, że stacje w kierunkach prowadzących do centrum miasta zapowiadane są przez głos męski, a w odwrotnych – przez damski. Oficjalnie ma to pomagać w orientacji niewidomym, nieoficjalnie męski głos mobilizuje mieszkańców do pracy, a damski przypomina o tym, by wrócili na czas do domu.
Metro w metrze
Wracając do przeszłości: według ogólnie dostępnych, ale oficjalnie niepotwierdzonych danych wraz z początkami budowy moskiewskiego metra powstała jego alternatywna, niezależnie funkcjonująca tajna linia, a nawet całe podziemne miasto, które ma ukrywać i chronić rosyjski rząd w razie ataku na Moskwę. Budowa osobnego metra dla władz byłaby trudna do ukrycia przed obywatelami – lepsze rozwiązanie stanowiło drążenie sekretnych tuneli równolegle z budową publicznego metra. Nadzorowane przez służby specjalne "Metro 2", łączące Kreml z siedzibami KGB i bezpiecznymi kryjówkami poza obrębem miasta, miałoby umożliwić ewakuację najważniejszych dla kraju osób: polityków, urzędników i wojskowych, oraz przewiezienie ich do ośrodków dowodzenia umieszczonych w bezpiecznych bunkrach. Podobno pod metrem znajdują się nawet podziemne linie przeznaczone do poruszania się samochodami. Mapa przypuszczalnego przebiegu linii "Metro 2" opracowana przez amerykański wywiad wojskowy została zamieszczona w publikacji "Military forces in transition. Department of Defence" w 1991 r. W tym roku według relacji byłego mera Moskwy Gawriiła Popowa, "Metro-2" zostało użyte do ewakuacji uczestników tzw. puczu moskiewskiego.
Legendy i rzeczywistość
Chyba żadna inna podziemna sieć komunikacji nie działa na wyobraźnię tak, jak moskiewska. Zdaniem niektórych 12 linii odpowiada 12 znakom zodiaku i dzieli miasto na sektory astrologiczne – przesądni powinni wziąć to pod uwagę przy wyborze dzielnicy, w której zamieszkają. Inni uważają, że w metrze straszy. W wydanej niedawno książce "Rubinowe oczy Kremla" Maciej Jastrzębski, mieszkający w Moskwie wieloletni korespondent zagraniczny Polskiego Radia, przytacza miejską legendę o potworze, przemierzającym podziemne tunele moskiewskiego metra. Podobno jego obecność czuje każdy, kto dłużej tam przebywał – wychodząc na powierzchnię, odczuwa się zawroty głowy i spadek energii. Potwór potrafi też mącić myśli lub zsyłać koszmary, dlatego podczas podróży metrem lepiej nie spać.
Jastrzębski porusza też kwestię bezpieczeństwa w moskiewskim metrze. Po tym jak Rosja zaangażowała się w wojnę w Syrii, Moskwa znalazła się na celowniku terrorystów. W tym metro, które – jak wynika z raportu rozgłośni Echo Moskwy – nie jest najlepiej chronionym miejscem. Przez kilka miesięcy funkcjonariusze służb specjalnych próbowali się dostać na stacje z atrapami bomb. Mimo bramek pirotechnicznych, kamer i ochroniarzy na 54 prowokacje udaremniono zaledwie 4. Miejmy nadzieję, że od czasu tego eksperymentu moskiewskie metro jest pilniej strzeżone.