Miała być hitem w stolicy. "Wygląda tragicznie"
Całkowity koszt budowy kładki pieszo-rowerowej, znajdującej się pomiędzy warszawskimi dzielnicami Powiśle i Praga, wyniósł ok. 120 mln zł. Za taką kwotę mieszkańcy i turyści oczekiwali czegoś wyjątkowego. Kładka faktycznie stała się atrakcją turystyczną, lecz jej wygląd, już kilka miesięcy od otwarcia, pozostawiał sporo do życzenia.
Kładka pieszo-rowerowa, łącząca oba brzegi Wisły, została otwarta 28 marca br. Na moście nie ma podziału na strefę pieszą i rowerową. Kładka jest pierwszą warszawską przeprawą przez Wisłę zbudowaną nie z myślą o samochodach, ale o osobach poruszających się na rowerach, hulajnogach, a także pieszo. Dzięki swoim 452 m jest najdłuższą tego typu przeprawą w kraju, a nawet jedną z najdłuższych w Europie.
Słynna kładka z wadami
W dniu oficjalnego otwarcia na kładce pojawiły się prawdziwe tłumy. Już po upływie pierwszych tygodni mówiło się o 200 tys. osób, które ją odwiedziły. Z upływem czasu zainteresowanie wciąż nie słabnie. Uwagę zwraca jednak wygląd nowego mostu, który ma zaledwie niewiele ponad pół roku.
Na powierzchni widać bowiem liczne czarne ślady po oponach rowerów i hulajnóg, choć częściej tego drugiego. - Z obserwacji własnych i zaprzyjaźnionych osób wiemy, że ślady na nowej, turystycznej kładce pochodzą głównie od hulajnóg elektrycznych. Dużo łatwiej wprowadzić je w poślizg, łatwiej też nimi "driftować" niż rowerami - stwierdza w rozmowie z WP Turystyka Marek Smyk z organizacji Zielone Mazowsze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkowe miejsce w górach. Teraz jest "złoty czas" na jego odwiedzenie
Pojawia się więc pytanie, czy kładka została wykonana z nieodpowiedniego materiału, skoro po kilku miesiącach duże zniszczenia widać gołym okiem. O to zapytaliśmy Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie. - Jej nawierzchnia jest wyłożona specjalną mieszanką na bazie żywicy, która poprawia przyczepność, co jest istotne, bo - szczególnie po stronie praskiej - jest tam zauważalny spadek. Minusem, w tym przypadku, jest generowanie śladów opon - przyznał Jakub Dybalski, rzecznik prasowy.
Na kąt nachylenia uwagę zwrócił także Marek Smyk. - Ślady pokazują, że nachylenie kładki jest dość niebezpieczne, skoro można się na niej rozpędzić tak, aby hamować i zostawiać na nawierzchni ślad zablokowanego koła - przyznał w rozmowie z WP. - Wydaje mi się, że nikt nie przewidział sposobu, w jaki niektórzy będą z kładki korzystać, stąd niefortunny dobór materiału na nawierzchnię - dodał mężczyzna.
Zarząd Dróg Miejskich deklaruje, że most jest i będzie regularnie czyszczony w specjalny sposób, aby zapobiec nieestetycznemu wyglądowi. Niestety zarówno dwa miesiące po otwarciu, jak i teraz ślady opon widać z daleka.
Nie wygląda najlepiej
Ślady po oponach to jednak nie wszystko. Warto zwrócić uwagę także na inne szpecące zniszczenia, które pojawiły się na kładce. Oprócz "porysowań" nawierzchni dostrzec można graffiti i wiszące na barierkach kłódki. - Kładka wygląda coraz mniej estetycznie. Do jej degradacji dochodzą jeszcze "dzieła" pseudografficiarzy, a nawet namazane sprayem reklamy... dilera narkotyków! A to wszystko pomimo zainstalowanego monitoringu i rzekomego objęcia kładki szczególnym nadzorem - powiedział nam Marek Smyk.
Jak donosi "Gazeta Wyborcza" chodzi o napisy, które w połowie września pojawiły się po obu stronach kładki. Jest to wykonana sprayem reklama, która zachęca do odwiedzenia konta Rosjanina na Telegramie, gdzie można zakupić narkotyki.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Choć kładka od początku istnienia biła rekordy popularności, warszawiacy i turyści dostrzegają jej wady. - Byłam na kładce w czerwcu i choć samo miejsce jest super, to przyznam, że byłam w szoku, gdy zobaczyłam tysiące czarnych śladów pod nogami. Moja pierwsza myśl była taka, że ktoś tego nie przemyślał - na pewno dało się przewidzieć, że takie ślady się pojawią i będę wyglądać nieestetycznie. Po trzech miesiącach wyglądało to tragicznie, teraz jest jeszcze gorzej. To jak będzie po roku czy dwóch? - skomentowała sprawę nasza dziennikarka Ilona Raczyńska.
- Z komunikacyjnego punktu widzenia przeprawa ta nie stanowi znaczącej poprawy warunków podróżowania warszawskich rowerzystek i rowerzystów. To tylko turystyczny gadżet, który, owszem, gwarantuje przyjemne spędzenie czasu podczas podziwiania pięknego widoku na Wisłę oraz Stare i Nowe Miasto, ale nic poza tym - podsumował nasz rozmówca z organizacji Zielone Mazowsze.
Źródło: WP/"Gazeta Wyborcza"