LudzieMoje chińskie wesele, czyli Polka w Pekinie

Moje chińskie wesele, czyli Polka w Pekinie

Kiedy przyjaciele zaprosili ją na ślub do Pekinu, nie podejrzewała, że jej wesele też odbędzie się w Chinach, ani że zamieszka tam na stałe. Monika Luka opowiada o tamtejszych zwyczajach weselnych, polityce rodzinnej i o tym, dlaczego w Państwie Środka najlepiej być cudzoziemcem lub panną na wydaniu.

Moje chińskie wesele, czyli Polka w Pekinie
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Żelazowska

16.03.2017 | aktual.: 18.03.2017 22:43

WP: Jak to się stało, że zamieszkałaś w Chinach?

Najpierw wyjechałam do Londynu, gdzie studiowałam i spędziłam prawie dziesięć lat. Do Chin podróżowałam tylko turystycznie. Pewnego razu para moich chińskich przyjaciół zaprosiła mnie na wesele, które odbywało się w Pekinie. Pojechałam i przy okazji postanowiłam spędzić tam trochę czasu. Szybko okazało się, że jako grafik miałam tam lepsze możliwości zawodowe niż w Anglii. Znalazłam pracę w strefie artystycznej „798”. W ten sposób poznałam mojego męża. Zhu Young prowadził tam kawiarenkę i studio artystyczne.

WP: Wasze wesele urządziliście w Chinach

Odbyło się prawie rok po ślubie cywilnym. W Chinach to zupełnie normalne, że przyjęcie odbywa się innego dnia niż sama ceremonia zawarcia związku małżeńskiego, czasami nawet po kilku miesiącach. Organizacją imprezy zajęli się rodzice mojego męża. Zależało im na podtrzymaniu lokalnych tradycji. Nasze stroje zostały zamówione w sklepie, w którym można kupić ubiory charakterystyczne dla poszczególnych regionów Chin. Wesele odbywało się w rodzinnym miasteczku mojego męża w prowincji Hunan i byliśmy ubrani zgodnie z lokalną tradycją.

WP: Jak wyglądałaś jako panna młoda?

W czasie chińskiego wesela panna młoda przynajmniej raz zmienia ubiór i fryzurę – podczas części oficjalnej występuje w białej sukni, a podczas bankietu w chińskiej. Ja miałam na sobie czerwono-złotą sukienkę z dynastii Qing, a później przebrałam się w bardziej klasyczną, choć wciąż nawiązującą do chińskiej tradycji.

WP: Od czego zaczęło się wasze wesele, skoro ślub był w innym terminie?

Goście zostali zaproszeni do restauracji. Nad wejściem do sali bankietowej wisiał ozdobny napis z naszymi imionami i hasłem „Życzymy szczęścia młodej parze”. Wszystkie dekoracje były w kolorze czerwonym, który w czasie wesela jest bardzo ważnym elementem – pojawia się w strojach nowożeńców, w wystroju sali, na weselnych balonach, zaproszeniach, kopertach na pieniądze. Czerwień jest zresztą obecna przy innych ważnych świętach, na przykład przy obchodach urodzin czy Chińskiego Nowego Roku.

Obraz
© Archiwum prywatne

WP: Czy z okazji wesela młodzi dostają pieniądze?

Tak, goście weselni przynoszą je ze sobą – oczywiście w czerwonych kopertach. Ktoś z rodziny nowożeńców je przyjmuje i od razu przelicza, odnotowując nazwiska i przekazane kwoty w specjalnej księdze. Według obowiązującej tradycji dokładnie taką samą kwotę należy potem podarować tej samej osobie, jeśli to ona zaprosi nas na wesele, pogrzeb czy inną uroczystość. W zamian za przyniesienie koperty goście dostają symboliczny upominek – panie cukierki, a panowie paczkę papierosów. Takie weselne papierosy są zapakowane w piękne, odświętne pudełka, przypominające małe dzieła sztuki. Po części oficjalnej wesela państwo młodzi chodzą od stolika do stolika i zbierają czerwone koperty z pieniędzmi, które mogą zatrzymać dla siebie. Mówi się, że to zapłata za cukierki i jajka, które goście znajdują na swoich stołach. Gotowane jajka na weselu mają przynieść szczęście i potomstwo – w Chinach oczywiście najlepiej chłopca!

WP: Jak przebiega oficjalna część przyjęcia?

Goście zajmują miejsca przy stołach, a na specjalnie przygotowaną scenę wchodzi prowadzący, którego zadaniem jest rozkręcenie zabawy. Dobry prowadzący to taki, który przez cały czas mówi – zadaje pytania młodym i ich rodzicom, żartuje, zagaduje gości. Pomaga mu ubrana na czerwono hostessa, która krąży i tańczy wokół młodej pary.
Panna młoda pojawia się na sali w chuście zasłaniającej twarz. Wywodzi się ona z czasów, kiedy wszystkie małżeństwa aranżowano, a pan młody poznawał swoją małżonkę dopiero w dniu zaślubin. Na chuście, tak jak na weselnych balonach i innych ślubnych dekoracjach, często widać chiński znak oznaczający podwójne szczęście. Z przeszłości wywodzi się też zwyczaj, że para młoda musi wspólnie przejść przez symbolicznie zainscenizowany most i ogień. Z powodu chusty panna młoda nic nie widzi, dlatego z jednej strony prowadzi ją mąż, z drugiej hostessa.

Obraz
© Archiwum prywatne

WP: Jak długo pozostaje zakryta?

Po dotarciu na scenę pan młody za pomocą drewnianego patyka stopniowo odsłania twarz panny młodej. Prowadzący każe mu sprawdzić, czy panna młoda ma usta, nos i oczy. Innym zadaniem pana młodego jest strzelanie z łuku w trzech kierunkach: w górę, w dół i na wprost, co ma młodej parze zagwarantować pomyślność w przyszłości.

WP: Co dzieje się potem?

Kiedy panna młoda ma już odsłoniętą twarz, nowożeńcy podają swoim rodzicom herbatę w chińskich czarkach. Żona częstuje rodziców męża, a mąż rodziców żony, po raz pierwszy zwracając się do nich „mamo” i „tato”, prosząc: „mamo, wypij herbatę” i „tato, wypij herbatę”. Na zakończenie części oficjalnej państwo młodzi trzy razy kłaniają się rodzicom.

Obraz
© Archiwum prywatne

WP: Później można już się bawić do rana?

Zaczyna się bankiet. Na chińskim weselu nie może zabraknąć dobrego mięsa, które uważa się za najbardziej uroczyste danie. Nie ma natomiast weselnego tortu, bo Chińczycy generalnie nie lubią słodyczy. Nie są też otwarci na nowe smaki. Kiedyś na weselu u znajomych podano szampana, ale nikt go nie pił. Pije się tylko mocną wódkę baijiu, podawaną w ozdobnych butelkach. Państwo młodzi i rodzice jedzą na końcu. Po zakończeniu posiłku goście... idą do domu. Nie ma tańców ani wspólnej zabawy. Dla młodszej części rodziny i znajomych urządza się coś w rodzaju dyskoteki z karaoke. Nie ma też tradycji podróży poślubnej, ta moda przybyła do Chin z zagranicy.

WP: Czy na wesele przyjechali twoi bliscy?

Mieliśmy około setki gości, ale niestety nikogo z Polski. Moja mama poznała moich teściów przy okazji innej wizyty, na samo wesele nie udało jej się jednak przybyć. Przyjęcie odbywało się zimą, w Chiński Nowy Rok, a to nie najlepsza pora na podróż do Chin. Zresztą, większość moich chińskich znajomych też nie dotarła, bo pojechali spędzać wolne dni do swoich rodzin.

WP: Jak dogadujesz się ze swoją chińską rodziną?

Niestety trudno nam ze sobą rozmawiać, bo rodzina mojego męża posługuje się trudno zrozumiałym lokalnym dialektem. Na szczęście każdy pochodzi do tego życzliwie i podczas rodzinnych wizyt nikt nie zmusza mnie do uczestniczenia w długich spotkaniach. Jesteśmy z mężem otwarci na nasze odmienne kultury. Szanujemy je, ale wzajemnie ich sobie nie narzucamy.

WP: Czy Chińczycy są pozytywnie nastawieni do cudzoziemców?

Obcokrajowcy wzbudzają w Chińczykach onieśmielenie i podziw. Pod wieloma względami jest im lepiej. Mówi się, że żyją tu jak w mydlanej bańce, wygodniej, z dala od wielu codziennych problemów. Łatwiej im znaleźć pracę, wszyscy liczą się z ich zdaniem, są ich ciekawi. Czasem ociera się to o absurd. Mój znajomy miał wypadek na drodze i kiedy zbiegli się gapie, nikt nie spytał, czy nic mu się nie stało, tylko skąd pochodzi!

WP: Wspomniałaś o czasach, kiedy w Chinach małżeństwa były aranżowane. To już przeszłość?

Choć młodzi mogą sami wybierać sobie partnerów, praktyka kojarzenia par wciąż jest na porządku dziennym. W każdej miejscowości istnieje wyznaczone miejsce, gdzie spotykają się rodzice panien i kawalerów. Przynoszą ze sobą zdjęcia i życiorysy dzieci i dobierają im odpowiednich partnerów. To ogólnie przyjęte, że rodzice biorą sprawy w swoje ręce i wyręczają w ten sposób zapracowanych lub nieśmiałych młodych. Aranżowanie małżeństw w większości przypadków zdaje egzamin. Sama znam dwie pary, które związały się ze sobą w ten sposób. Nie miały obowiązku ślepego posłuszeństwa rodzicom, po prostu zgodziły się z ich sugestiami. Wyglądają na szczęśliwych.

Obraz
© Archiwum prywatne

WP: Na co zwracają uwagę rodzice kojarzący pary?

Przeważnie większe wymagania mogą stawiać rodzice córek. W niektórych prowincjach Chin na 100 dziewczynek rodzi się aż 130 chłopców, więc młode, niezamężne Chinki to towar deficytowy. Chłopak, który chce znaleźć sobie żonę, powinien mieć pracę, samochód i mieszkanie. Inaczej ma marne szanse.

WP: Czy w Chinach nadal obowiązują ograniczenia liczby dzieci, jaką można posiadać?

Od niedawna państwo zezwala na posiadanie dwójki dzieci bez żadnych obostrzeń. Przy trzecim i kolejnym dziecku należy uiścić opłatę, bez której dziecko nie dostanie dokumentu tożsamości, niezbędnego do nauki w szkole czy podróżowania po kraju (w Chinach dworce przypominają lotniska, przed wejściem do autobusu czy pociągu trzeba się wylegitymować). Na wsiach często nie rejestruje się kolejnych dzieci, bo rodziców na to nie stać.

WP: Mamy w Europie sprzeczne obrazy Chin: z jednej strony miliony ludzi żyjących na granicy ubóstwa, z drugiej niezwykle prężna gospodarka. Jak na co dzień żyje się twoim chińskim rówieśnikom?

Chiny to kraj, który rozwija się na naszych oczach, szczególnie w dużych miastach, które stają się coraz nowocześniejsze i coraz droższe. Społeczeństwo chce się bogacić i podnosić poziom swojego życia. Choć coraz więcej osób studiuje, młodzi ludzie wolą szybko rozpocząć pracę na własny rachunek niż latami się kształcić. Moi chińscy znajomi są pracowici i przedsiębiorczy, zakładają własne firmy, takie jak szkoły językowe czy galerie sztuki i robią to z sukcesem.

WP: Jakim miastem do życia jest Pekin?

Stolica Chin jest dynamicznie rozwijającą się metropolią. Oprócz kwitnącego biznesu i przemysłu ma bogate życie kulturalne i artystyczne. Jednym z moim ulubionych elementów życia w Pekinie jest możliwość poruszania się po mieście skuterem – jeżdżą nimi wszyscy. Dużym minusem jest za to zanieczyszczone powietrze. Ale podczas ostatniej wizyty w Europie zauważyłam, że pod tym względem Pekin nie różni się tak bardzo od Londynu i wielu miast w Polsce.

Obraz
© Archiwum prywatne

WP: Kiedy wyjeżdżasz za miasto, to dokąd?

Mam wiele ulubionych miejsc w Chinach, wciąż odkrywam ten kraj. Chętnie odwiedzam Szangri-la w prowincji Junan i parki narodowe w prowincji Syczuan. Poszukuję też małych miasteczek i wiosek, by poczuć klimat starych Chin. Niestety, cały kraj przechodzi dynamiczną metamorfozę i historyczne miejsca niemal z dnia na dzień zastępowane są przez nowe inwestycje lub są zamieniane w biznes dla turystów. Perfekcyjnie wyremontowane i odmalowane zabytki tracą swój autentyczny charakter i dawny urok. Taki los spotyka na przykład hutongi, czyli tradycyjne zabudowania starego Pekinu. Chiny zmieniają się z dnia na dzień, dlatego jeśli chcemy odwiedzić ten kraj, warto się pospieszyć.

weselechinywywiad
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (39)