Najbardziej świąteczne miasto w Europie. Dolecisz za 39 zł
Nie lubię wielkich miast. Gdyby nie moja mieszkająca w Sztokholmie przyjaciółka, pewnie szybko bym tam nie zawitała. W drugi weekend adwentu zdecydowałam się ją odwiedzić i przepadłam. Szwedzka stolica w grudniu zachwyca magiczną atmosferą. Jeśli szukacie miejsca na przedświąteczny wypad, będzie to strzał w dziesiątkę.
Już w drodze z lotniska do centrum patrzę przez okno oczarowana. Mijamy piękne kamienice, szkoły, biblioteki czy inne instytucje, ale to nie architektura przykuwa mój wzrok. Prawie w każdym oknie widzę zapalone świece albo świąteczne gwiazdy, a jest dopiero 3 grudnia.
Wysiadam na dworcu głównym, gdzie cała imponujących rozmiarów hala główna ozdobiona jest igliwiem i światełkami. Zaczyna mnie ogarniać świąteczna magia, a to dopiero początek.
Gamla Stan - punkt obowiązkowy wizyty w Sztokholmie
Spotykam się z przyjaciółką i ruszamy w kierunku Gamla Stan. W historycznej dzielnicy szwedzkiej stolicy na rynku Stortorget odbywa się słynny świąteczny jarmark. Wysiadamy z metra i od razu widzimy stragan ze świeżymi choinkami. Na ulicach mnóstwo jest światełek i świątecznych ozdób w minimalistycznym skandynawskim stylu - nie ma krzykliwych kolorów i tandety, przeważa igliwie i ciepłe światło lampek, co tworzy wyjątkowo przytulny nastrój.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
Wąskimi uliczkami dochodzimy do Stortorget, gdzie stoją charakterystyczne czerwone budki. Na jarmarku można kupić miejscowe smakołyki i rękodzieło. Każde stoisko cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Choinkowe ozdoby czy świąteczne dekoracje nie są tanie, ale kuszą pięknym wykonaniem.
Jest sobota, więc podobnie jak w Polsce, jarmark jest oblegany zarówno przez mieszkańców, jak i turystów. Ogromna kolejka ustawia się do budki z glöggiem, czyli tutejszym grzanym winem, za które musimy zapłacić 40 koron (17 zł).
Uciekamy od tłumów na jarmarku i krążymy malowniczymi ulicami Gamla Stan. Każda z nich ma wyjątkowy klimat - co kilka metrów stoją choinki ozdobione światełkami, swoje dekoracje mają także restauracje czy sklepy. Wszystko jest spójne, w charakterystycznym skandynawskim stylu i tworzy wyjątkową atmosferę.
Rozgrzewamy się herbatą w jednej z kawiarenek, zagryzając pyszną szafranową bułeczką (mniej słodka wersja słynnej cynamonki) i ruszamy na dalszy spacer po świątecznym Sztokholmie. Każda z ulic zaskakuje dekoracjami. Przed operą stoją sanie zaprzężone w renifery zrobione z igliwia. Kawałek dalej w parku Kungsträdgården znajduje się lodowisko, nad którym świecą oczywiście światełka. Nad wodą zaskakują nas iluminacje w kształcie gigantycznych łosi.
Gdy zmarznięte docieramy do dzielnicy, w której mieszka moja przyjaciółka, znów uderza mnie, że ozdoby w oknach widać tu praktycznie w każdym mieszkaniu. Ciepłe światło świątecznych gwiazd i świeczników to coś niesamowitego. Nie uświadczymy tu popularnych na polskich balkonach kolorowych lampek i tandetnych dekoracji, które często oślepiają krzykliwymi barwami. Nikt tu też nie ma denerwujących oko "ruchomych" światełek.
Gdy docieramy do mieszkania i siadam w miękkim fotelu wśród wielu świec i lampek, rozumiem, skąd wzięła się moda na hygge w Polsce. W Szwecji to rzeczywiście styl życia. Raz się go zasmakuje i ma się ochotę na więcej. Szczególnie przed świętami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wenecja Północy kusi także zimą. Najlepsze grudniowe atrakcje
Partner mojej przyjaciółki jest Szwedem. Wita mnie glöggiem, który tradycyjnie przyrządza z migdałami i rodzynkami. Napój smakuje obłędnie i świetnie rozgrzewa po wielogodzinnym spacerze na mrozie. Z głośników lecą świąteczne piosenki. Zanurzam się w ciepły koc i rozkoszuję przytulnym klimatem.
Jarmark w skansenie na wyspie Djurgården
Następnego dnia ruszamy odkryć inny jarmark, który co roku odbywa się w skansenie. Żeby do niego dotrzeć, trzeba zapłacić na wstęp, ale jest to całodzienna atrakcja dla całej rodziny. Poza jarmarkiem czeka tu na nas wiele ciekawych miejsc, m.in. ogród zoologiczny, gdzie zobaczymy łosie czy niedźwiedzia. Bilet do skansenu kosztuje 220 koron (95 zł).
Przechodzimy przez bramki wejściowe i jesteśmy w innym świecie. W skansenie jest 140 budynków, z których najstarszy pochodzi z XIV wieku. Można zobaczyć m.in. starą aptekę, piekarnię czy pocztę. Pracownicy noszą stroje z epoki.
Gdy docieramy do jarmarku, jesteśmy zaskoczone jego rozmiarem. Jest kilka razy większy niż ten w dzielnicy Gamla Stan. Ilość wyjątkowego rękodzieła, wspaniałych ozdób i pysznego jedzenia przyprawia o zawrót głowy.
Atmosfera jest niesamowita, szczególnie, że po skansenie przechadza się chór, zatrzymując się co chwilę i śpiewając świąteczne piosenki. Brzmią i wyglądają tak pięknie - świątecznie ubrani, w otoczeniu zabytkowych budynków - że stoję zasłuchana i mam wrażenie, że to scena z jakiegoś filmu, a nie rzeczywistość.
Wciąż mam w głowie śpiewane przez nich melodie, gdy wieczorem siedzę w samolocie do Gdańska. W plecaku mam ręcznie robione choinkowe ozdoby, w sercu świąteczny nastrój, a w głowie silne postanowienie przeniesienia szwedzkiej adwentowej atmosfery do swojego mieszkania.
Do domu chciałam zabrać butelkę glöggu, żeby przyrządzić go mężowi w tradycyjny szwedzki sposób - z migdałami i rodzynkami, ale na lotnisku czekało mnie zaskoczenie. Okazało się, że alkohol można tam kupić wyłącznie lecąc poza kraje UE. Związane jest to z ustawowym monopolem sklepów Systembolaget, których nie ma na lotniskach. Pamiętajmy więc, że jeśli chcemy przywieźć do Polski butelkę szwedzkiego świątecznego trunku, musimy nadać go w bagażu rejestrowanym.
Sztokholm - tanie loty, ale co dalej?
Do Szwecji dolecimy tanimi liniami, a bilety rozpoczynają się od 39 zł w jedną stronę. Za transport z lotniska Arlanda do centrum zapłacimy 129 koron (56 zł). Gorzej jest z noclegami: ceny są dość wysokie, jak na skandynawskie przystało. Za pokój 2-oobowy zapłacimy minimum 350-400 zł za noc. Taniej będzie w hostelach w pokojach wieloosobowych.
Dobra informacja jest taka, że lotów do stolicy Szwecji z polskich miast jest bardzo dużo, połączenia odbywają się często dwa razy dziennie - rano i wieczorem. Wypad do Sztokholmu wciąż można więc zorganizować w miarę budżetowo. Potrzebujemy noclegu tylko na jedną noc, by móc spędzić cały weekend na miejscu, lecąc w sobotę rano i wracając w niedzielę wieczorem.
Iwona Kołczańska, dziennikarka Wirtualnej Polski