Najbardziej tajemniczy kraj świata. Korea Północna otwiera się na turystów
Korea Północna jest dziś jednym z najbardziej odizolowanych państw świata. Nie znaczy to jednak, że nie można do niej wjechać. Można. Każdego roku ten azjatycki kraj odwiedza zaledwie kilka tysięcy turystów z Zachodu. Liczniej przybywają tu tylko Chińczycy.
31.07.2018 | aktual.: 01.08.2018 12:57
Co więcej, goście są mile widziani. Muszą jednak pogodzić się z licznymi ograniczeniami. Zobaczą tylko to, co zostanie im pokazane. Bo Koreę Północną można zwiedzać jedynie z przewodnikiem. Lokalnym przewodnikiem. To on zdecyduje, gdzie możemy wejść, a co musimy zobaczyć, nawet jeśli nie mieliśmy tego w planach.
Ten azjatycki kraj od kilku lat otwiera się na turystów. Obniżono rygory dotyczące fotografowania. Zagraniczni przyjezdni mogą już wsiadać i wysiadać na wszystkich stacjach metra w Pjongjang - przez lata mogli to robić tylko na dwóch przystankach. Władze kraju mają też bogate plany rozwoju turystycznego. Cztery regiony turystyczne: góry Kumgang, góry Chibo, wulkan Paektu-san i miasto Wonsan, mają zmienić się w bezwizowe strefy specjalne. Powstają dedykowane gościom resorty plażowe, ośrodki narciarskie, hotele… Wszystko po to, by za kilka lat, Koreę Północną odwiedzały nie tysiące, a miliony turystów rocznie.
Mimo tych zmian, nie da się zapomnieć, że Korea Północna to państwo reżimowe, w którym wykonywane są publiczne egzekucje, miliony ludzi żyje w skrajnej biedzie, dostęp do internetu ma jedynie garstka wybranych, a nieliczne telefony komórkowe działają tylko na terenie kraju. Mieszkańcy, by poruszać się po własnym kraju, potrzebują specjalnych przepustek, wolność osobista jest tu luksusem, którego nie znają, a obowiązującą religią jest miłość do wodza, którą trzeba okazywać na każdym kroku.
Korea Północna nie cieszy się popularnością wśród turystów. Wiele osób zwyczajnie boi się o swoje bezpieczeństwo. Paradoksalnie - jeśli przestrzegamy zasad i nie narażamy się na niezadowolenie ze strony władzy - będziemy tu bezpieczniejsi niż w większości miejsc na świecie.
Inni mają moralny dylemat, czy odwiedzając Koreę Północną, nie wspierają reżimu. Ci, którzy zdecydowali się na podróż do tej niepopularnej destynacji namawiają jednak, by nie omijać tego komunistycznego kraju. Jego mieszkańcy od wielu dekad żyją w pełnej izolacji od świata zewnętrznego i dalsze alienowanie z pewnością nie jest im potrzebne.
Choć przez lata wydawało się, że Korea Północna na zawsze pozostanie ukryta za żelazną kurtyną, zwieńczoną kolczastym drutem i otoczoną polem minowym, wydarzenia ostatnich miesięcy pozwalają mieć nadzieję, że za jakiś czas będzie można podziwiać ten kraj bez "opieki" przewodnika. Porozumienie pozostających w stanie wojny obu Korei przy okazji igrzysk olimpijskich, której symbolem było wystawienie jednej drużyny hokejowej, było pierwszym zwiastunem zmian. Kolejnym - niezwykle ważnym - historyczne porozumienie podpisane w czerwcu przez prezydentów Korei Północnej i USA.
Powiew nadziei na nadchodzące zmiany sprawia, że zaczynamy postrzegać KRLD inaczej. Kilka gestów, których znaczenie będzie można ocenić dopiero za jakiś czas, sprawiły, że lęk przed Koreą zaczął zmieniać się w ciekawość. Jak faktycznie wygląda ten tajemniczy kraj, jaka jest prawda o życiu tamtejszych ludzi?
Jest nadzieja, że za kilka, kilkanaście lat, odwiedzając to azjatyckie państwo będziemy mogli uzyskać odpowiedzi na oba pytania. Na razie zobaczymy tylko to, co wolno zobaczyć turyście. Albo to, co dla niego przygotowano.
Z relacji osób, które odwiedziły KRLD wynika, że celem wycieczek jest przekonanie gości, że Korea Północna jest najpiękniejsza, najwspanialsza, a obowiązujący system sprawiedliwy i pożądany przez obywateli.
Scenografia. Teatr. Przedstawienie. To słowa, które padają w wielu wspomnieniach podróżników. Przyznają oni, że podczas zwiedzania mieli poczucie, że funkcjonują w nierealnej rzeczywistości zbudowanej specjalnie na potrzeby przyjmowania gości. Adam Baidawi, australijski reporter, który wziął udział w wielkim maratonie koreańskim, specjalnie po to, by poznać bliżej prawdziwe życie w tym kraju, porównał stolicę Korei Północnej do nieskazitelnego i pozbawionego radości Disneylandu. Inni twierdzą, że to jeden wielki pomnik stworzony z szarych klocków albo spójny projekt architektoniczny stworzony na potrzeby planu filmu propagandowego.
Przez lata turyści podejrzewali, że nawet stacje metra w Pjongjang to mistyfikacja. Ponieważ goście mogli wsiadać i wysiadać tylko na dwóch przystankach, widziane z okien pozostałe stacje uznawano za scenografię teatralną, a czekających na nich pasażerów, za aktorów. Dziś, gdy wszystkie stacje zostały udostępnione, metro w stolicy KRLD uznawane jest za jedno z najpiękniejszych na świecie.
Nawet jeśli Pjongjang, a przynajmniej jego turystyczne dzielnice, wydają się nierzeczywistą, patriotyczną i propagandową inscenizacją, stworzoną raczej z myślą o gościach z dalekich krajów, niż mieszkańcach, trzeba je odwiedzić. Trzeba - bo warto. Trzeba - bo nie uda nam się tego uniknąć.
Wizyta w stolicy przywołuje na myśl dawne wizyty oficjeli w krajach bloku wschodniego - muzea, place, pomniki, miejsca kultu… Wszyscy turyści odwiedzający Pjongjang, zabierani są pod Pomnik Wodzów na Wzgórzu Mansu, gdzie obowiązkowo należy złożyć kwiaty i zrobić pamiątkowe zdjęcie. Odlane z brązu figury Kim Ir Sena i Kim Dzong Una na fotografii mają wyglądać godnie i być ujęte w całości.
Żaden turysta nie wymiga się też od wizyty na placu Kim Ir Sena, pod Łukiem Triumfalnym (oczywiście wyższym niż ten francuski), czy Łukiem Zjednoczenia, będącym jednocześnie bramą wjazdową do miasta.
Budowli, które trzeba zobaczyć w Pjongjang, jest oczywiście znacznie więcej. Wszystkie nawiązują do rewolucyjnego ducha narodu, idei komunizmu, sprawującej władzę partii pracy. Symbolem tego wszystkiego jest z pewnością Wieża Juche z wiecznie płonącym ogniem koreańskiego socjalistycznego ducha. Także największy budynek w północnokoreańskiej stolicy jest pomnikiem wszystkich idei KRLD. To Pałac Słońca Kumsusan, dawniej biuro Kim Il Sunga, dziś mauzoleum, gdzie spoczywają Kim Il Sung i Kim Jong Il.
Na szczęście pomniki i monumenty - choć niezwykłe, jak wielki sierp i młot zbudowane na pamiątkę założenia partii pracy - to nie jedyne atrakcje miasta. Delfinarium, aquapark, zoo, parki, pola golfowe i inne miejsca rozrywki, które spotkamy na całym świecie, czekają na turystów także w Północnej Korei.
Wizyta w stolicy jest punktem obowiązkowym każdej wycieczki do KRLD. Warto jednak jak najszybciej opuścić miasto, by poznać resztę kraju.
Zacznijmy od kolejnego "must see", czyli strefy zdemilitaryzowanej. Wycieczki na granicę dzielącą obie Koree odbywają się w asyście nie tylko przewodnika, ale i żołnierzy. Turyści są dokładnie instruowani co wolno im fotografować i gdzie wchodzić. Budynki strażników, gigantyczny koreański mur, druty kolczaste - to wszystko nie jest niestety elementem scenografii. Choć to strefa zdemilitaryzowana, szacuje się, że wzdłuż granicy rozlokowano około miliona min, a działka strzelnicze i wyposażenie żołnierzy nie pozostawiają wątpliwości - to jedno z najbardziej zmilitaryzowanych miejsc na ziemi.
Wizyta w Korei Północnej kojarzy się przede wszystkim z propagandą skrywającą trudną historię - pełną cierpienia, krwi i zniewolenia. Jednak są w tym kraju także miejsca, gdzie króluje nie polityka, a natura. Termalne źródła, wodospady, soczysta zieleń i przede wszystkim góry - to one tak naprawdę stanowią o pięknie tego kraju.
Wśród najpiękniejszych wymieniane są Góry Diamentowe (Kumgang). Turyści, którzy chcą wyruszyć na szlak, zazwyczaj zatrzymują się w portowym mieście Wonsan, z pięknymi, zadbanymi plażami i długim molem zakończonym wyspą z latarnią morską. Samo Wonsan to stolica północnokoreańskiego plażowania, a okolice to raj dla turystów. W pobliżu znajdują się siarczanie źródła lecznicze i malowniczej Jezioro Trzech Dni, którego urokowi ulegał ponoć sam Kim Ir Sen. Prawdziwym cudem są jednak otaczające region Góry Diamentowe i kryjący się w nich wodospad Kuronin. Aby nacieszyć oczy jego pięknem trzeba odbyć długą i męczącą wędrówkę, ale ci, którzy zdecydowali się na wysiłek przekonują, że widoki warte są każdego wysiłku.
Najwyższy szczyt KRLD znajduje się jednak gdzie indziej. Na granicy Korei Północnej i Chin. To liczący 2744 m n.p.m. wulkan Paektu-san, którego krater wypełniają wody zachwycającego Jeziora Niebiańskiego. Potężna góra budzi na świecie wiele emocji. W Korei uważana jest niemal za świętą. To za sprawą dzięki propagandowej legendy, według której w znajdującym się na górze obozie partyzanckim, miał przyjść na świat były przywódca kraju Kim Dzong Il.
Jednak to nie legenda o wodzu, który w rzeczywistości urodził się w Rosji, sprawia, że świat zerka na wulkan z nieskrywanym niepokojem. Kilka lat temu obawiano się, że testy broni jądrowej prowadzone w Korei Północnej mogą obudzić Pektu-san i doprowadzić do jego erupcji, której konsekwencje mogłyby być dramatyczne nie tylko dla Azji, ale całego świata.
Na razie jednak groźny wulkan trwa w uśpieniu i jest najprawdziwszą wizytówką Korei Północnej. Potencjalnie śmiertelnie niebezpieczny i olśniewająco piękny zarazem!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl