Najwięcej utonięć wśród mężczyzn. Tragiczny bilans wakacji
Wszyscy żyliśmy tego lata tragedią w Darłówku. A tymczasem inne utonięcia dzieją się po cichu. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa podaje, że w ostatnich miesiącach życie straciło nad wodą 358 osób. Najwięcej nad jeziorami i na niestrzeżonych kąpieliskach.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Z danych Rządowego Centrum Bezpieczeństwa wynika, że od kwietnia do sierpnia utonęło 358 osób, a w okresie wakacyjnym – aż 188. Większość ofiar to mężczyźni. Stanowią oni aż 89 proc. przypadków. Życie tracą przede wszystkim ci w wieku 19-49 lat. Drudzy w tej fatalnej statystyce są mężczyźni powyżej 60. roku życia.
Wbrew pozorom najbezpieczniejszy był wypoczynek nad morzem, gdzie zginęło 14 osób (8 proc.). Najczęściej ludzie tracili życie nad jeziorem, aż 57 osób (31 proc.), oraz w stawach – 44 osoby (24 proc.) i rzekach *43 osoby *(23 proc.).
Najwięcej utonięć w pierwszym tygodniu sierpnia
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa informuje, że do największej liczby wypadków doszło w województwach, w których sporo osób spędza wakacje, czyli nad morzem. W pomorskiem utonęło 27 osób, w zachodniopomorskim 21 osób i w województwie mazowieckim – 21 osób. Najmniej było utonięć w najmniejszych regionach na Podlasiu oraz Opolszczyźnie. Pierwszy sierpniowy weekend był najtragiczniejszy. Tylko w ciągu 3 dni (od 3 do 5 sierpnia) w wodzie zginęło aż 30 osób.
Kąpmy się tam, gdzie jest ratownik
"Wybierajcie do kąpieli miejsca strzeżone" – powtarzają jak mantrę wszyscy ludzie związani a to z ochroną zdrowia, a to administratorzy kąpielisk czy przedstawiciele Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego.
– Zawsze będziemy zwracać uwagę, żeby wybierać miejsca strzeżone przez ratowników. Nie mówi się o utonięciach na strzeżonych plażach, bo po prostu ich nie ma. A tych interwencji mamy dziesiątki, jeśli nie setki. Media nie donoszą o tym, bo ratownikom udaje się na szczęście dotrzeć na czas, podać rękę, żerdź czy tyczkę i nie dochodzi do tragicznych sytuacji. W zależności zaś od warunków atmosferycznych oceniane jest niebezpieczeństwo i gdy jest ono zbyt duże, wywieszane są czerwone flagi, które oznaczają całkowity brak kąpieli albo szczególny nadzór, aby nikt nie wchodził do wody – mówi w rozmowie z WP Apoloniusz Kurylczyk, wiceprezes WOPR-u w Szczecinie.
Raport Rządowego Centrum Bezpieczeństwa potwierdza również inne spostrzeżenie Kurylczyka.
– Do tragicznych zdarzeń w pasie nadmorskim dochodzi od 15 do 20 rocznie. Niestety utonięcia nad rzekami i jeziorami odnotowuje się w setkach i de facto stanowią 90 proc. utonięć. W miejscach tych tzw. "dzikich plażach" nie ma w ogóle ratowników. Specjalnie nie nazywam ich „dzikimi kąpieliskami”, bo na kąpielisku ratownik zawsze jest, nazywanie czegoś w ten sposób mija się z celem. Już samo wejście jest ryzykiem. Każdemu może się zdarzyć skurcz, każdy może się zachłysnąć. Kiedy jesteśmy na kąpielisku ratownicy są tak rozstawieni, żeby w ciągu 30 – maks. 60 sekund dotrzeć do osoby wzywającej pomocy i jak najszybciej mu takiej pomocy udzielić. Na "dzikich plażach" ta pomoc jest opóźniona o minuty jak nie godziny – trzeba sobie radzić po prostu samemu, ludzie nie mają świadomości jakim żywiołem jest woda – dodaje Kurylczyk.
Czarne punkty – coś znaczą
Bądźmy również świadomi i odpowiedzialni nad wodą. Gdy ujrzymy znak, informujący o czarnym punkcie wodnym, nie lekceważmy go.
– Czarne punkty stanowią sygnał, że w tych miejscach dochodzi do licznych wypadków i występują tu szczególne zagrożenia. Mamy z nimi do czynienia w przypadku różnych falochronów czy ostróg. Stosowane są różne konstrukcje, takie jak np. gwiazdobloki, które stosowane są w wojsku jako zapory przeciwczołgowe. W tego typu miejscach jest szczególnie niebezpiecznie, bo woda uderza z dużą siłą w tego typu falochrony czy ostrogi i może pochłonąć człowieka – tłumaczy w rozmowie z WP Grzegorz Pawelec, rzecznik prasowy Gdańskiego Ośrodka Sportu.
Brak kampanii społecznej
Na inny aspekt zwraca uwagę wiceprezes WOPR-u w Szczecinie, który ubolewa nad niskim poziomem świadomości w społeczeństwie, ale też wskazuje na brak kampanii społecznej, która informowałaby o tym, jak niebezpiecznym żywiołem jest woda. Dodaje również, że w walce o życie w przypadku zatonięcia decydują minuty.
– Góry też są niebezpieczne, ale gdy pomoc przybędzie opóźniona o 10 minut to najczęściej bywa skuteczna, w przypadku utonięcia wystarczy 5, 8 minut i już niestety lekarze nie są w stanie takiego człowieka uratować. To jest bolesne – dostrzega Kurylczyk.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa zaznacza, że "dane, na podstawie których opracowano statystyki, są wstępne i pochodzą z raportów bieżących, dlatego mogą ulec niewielkim zmianom". Centrum nie dysponuje jeszcze pełnymi statystykami dotyczącymi przyczyn utonięć, ale poprzednie lata pokazują, że nadal najczęstszymi przyczynami utonięć pozostają: alkohol, kąpiel w miejscu niestrzeżonym oraz nieostrożność podczas przebywania nad wodą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz też: "Osoby postronne mogą nie dostrzec, że ktoś się topi". Ratownik przestrzega
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.