Niemcy. Tajny schron niemieckiego rządu. Można do niego zajrzeć
Chcesz się poczuć, jak po wybuchu wojny nuklearnej? A może jak w czasach, gdy James Bond walczył z agentami KGB? Niemcy udostępniły do zwiedzania tajny schron niemieckiego rządu, w którym podczas zimnej wojny miała się chronić polityczna elita kraju.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
To jedna z najbardziej tajnych budowli w historii RFN, w którym schronienie mieli znaleźć najważniejsi politycy w kraju: kanclerz Niemiec, prezydent, członkowie Trybunału Konstytucyjnego i 44-osobowa Wspólna Komisja, która w sytuacji zagrożenia pełniłaby rolę niemieckiego parlamentu. Zapasy w bunkrze miały wystarczyć na 30 dni.
Po II wojnie światowej obawy przed wojną nuklearną były ogromne. Szukano więc miejsca, w którym w sytuacji zagrożenia można by rządzić krajem. Idealną lokalizacją okazały się tunele kolejowe położone 30 km od Bonn w dolinie rzeki Ahr.
Idea powstała w latach 50., 12 lat później bunkier był gotowy. A w nim 897 biur, 936 sypialni z piętrowymi łóżkami. Kanclerz miał jednoosobowy pokój z prysznicem, prezydent – pokój z wanną. Schron funkcjonował jak podziemne miasto, miejsce, z którego można było sprawnie podejmować strategiczne decyzje. Znalazły się w nim: sale plenarne, centrala dowodzenia, biura telegraficzne, stołówki, gabinety lekarskie i sala operacyjna. Nie zapomniano nawet o gabinecie dentystycznym, kaplicy, a nawet salonie fryzjerskim. Bunkier miał też własne studio telewizyjne – na wypadek, gdyby kanclerz musiał wygłosić przemówienie do narodu. Inwestycja pochłonęła 7 mld marek (ok. 3,5 mld euro).
Ostatnie ćwiczenia w bunkrze przeprowadzono pod koniec lat 80. Ponieważ obiekt był niewykorzystany, podjęto decyzję o jego rozbiórce. Gdy wydarzył się atak terrorystyczny i Al Kaida uderzyła w World Trade Center w 2001 r. rozważano zmianę decyzji, szybko jednak powrócono do pierwotnego planu.
Dzisiaj można zwiedzać niewielką część bunkra, nieco ponad 200 m. W tunelach zawsze panuje chłód. Wejścia strzegą masywne drzwi, które mogłyby odeprzeć atak jądrowy. A we wnętrzu mamy fryzjera, dentystę, gabinety medyczne, pomieszczenia mieszkalne i techniczne, a nawet telefon.
Odwiedzając to muzeum można się zastanowić, z jakim strachem musieli mierzyć się mieszkańcy minionych lat. I choć ani razu bunkier nie był wykorzystywany, pozostaje żywić nadzieję, żeby tego typu miejsca nie były potrzebne w XXI w.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz też: Kobiety też pisały księgi. Odkrycie na przyklasztornym cmentarzu
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.