Niezwykłe i osobliwe. Polskie anomalie i ich sekrety
Miejsca, gdzie grawitacja zdaje się nie istnieć. Rzeki, które krzyżują się jak ulice, a ich wody z nieznanych przyczyn się nie mieszają. Jeziorka o zaskakujących kolorach czy miejsca, które z jakiegoś powodu omijają żywe istoty.
Polska pełna jest tajemniczych, osobliwych zakątków, które warto odwiedzić przy okazji bliższych i dalszych podróży.
Anomalie grawitacyjne
Jest takie miejsce, a właściwie nie jedno, gdzie prawa fizyki zdają się nie obowiązywać. To drogi, po których woda nie spływa w dół, tylko pnie się do góry. To samo dotyczy samochodów. Wystarczy wrzucić luz, by poczuć, że auto, zamiast toczyć się w dół, jakby za sprawą czarów pnie się pod górkę. Jedno z takich miejsc znajdziemy w Karpaczu Górnym, przy ul. Strażackiej. Drugie niedaleko Wałcza, na drodze między Strącznem a Rutwicą.
Badacze od lat próbują rozwiązać zagadki anomalii grawitacyjnych na tych drogach. O ile w przypadku Karpacza Górnego dominuje teoria, że owa górka, pod którą auta wjeżdżają same, jest po prostu złudzeniem optycznym, o tyle na Pomorzu Zachodnim wzniesienie rzeczywiście istnieje. Poszukujący rozwiązania tej zagadki podają różne wyjaśnienia. Najpopularniejsze są te o istnieniu cieków wodnych pod jezdnią i niezwykłą aktywnością magnetyczną występującą w tym miejscu, która mogłaby jednocześnie tłumaczyć, czemu wiele osób doświadcza tu silnych bóli głowy, a część osób donosi o dziwnym zachowaniu urządzeń elektronicznych.
Skrzyżowanie na rzece
Większość z nas jako dzieci bawiła się w ulubioną zabawę Kubusia Puchatka i jego przyjaciół - misie-patysie. Reguły gry są proste. Uczestnicy rzucają na rzekę patyczki i wygrywa osoba, której kijek najszybciej dotrze do wyznaczonego celu.
Ta dziecinna zabawa nabiera zupełnie innego wymiaru, gdy zagramy w nią na skrzyżowaniu rzek Wełna i Nielba. Jeśli patyk wrzucimy do Wełny, to możemy być pewni, że wrzucony przez nas przedmiot spokojnie pokona skrzyżowanie i popłynie dalej tą samą rzeką. To samo stanie się gdy kijek wrzucimy do Nielby. Podobno w całej Europie są tylko dwa takie rzeczne skrzyżowania, a to w Pojezierzu Wielkopolskim, jest jedynym w naszym kraju.
Weście do piekieł?
Miłośnicy literatury fantastycznej doskonale wiedzą, że na naszym świecie ukrytych jest wiele miejsc, które stanowią bramy do innych rzeczywistości. Znajdując odpowiednią szafę, można np. dostać się do Narnii. Czyżby istniały u nas także wrota do piekieł?
Spacerując po małej miejscowości Jastrzębik niedaleko Muszyny w Beskidzie Sądeckim łatwo w to uwierzyć. W okolicy bezustannie słychać bulgotanie. Woda w strumieniu zdaje się wrzeć, choć jest lodowata. Miejsce to omijają zwierzęta. Mieszkańcy nazywają je "oddechem piekła". Jest mroczne i bardzo nieprzyjazne, a jednak fascynujące. Jego tajemnicę łatwo jednak rozwiązać.
Wbrew pozorom to nie brama do piekła, a mofeta - naturalna wyrwa w ziemi, z której na powierzchnię wydaje się dwutlenek węgla, którego stężenie może tu osiągać nawet 95 proc. Mofetę w Jastrzębiku można zobaczyć, ale lepiej robić to z pewnej odległości i nie pozostawać w tym miejscu zbyt długo.
Kolorowe jeziorka w Rudawach Janowickich
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że woda w jeziorach jest niebieska. Zdarzają się jednak wyjątki. Najlepszym miejscem, żeby się o tym przekonać, są Rudawy Janowickie. U podnóży znajdującej się tam Wielkiej Kopy znajdują się cztery niewielkie jeziorka. Każde z nich piękne, każde wyjątkowe i każde zupełnie innego koloru. O ile jeziorka lazurowe i zielone, nie budzą aż takiego zaskoczenia, to pozostałe dwa naprawdę robią wrażenie.
Skąd takie niezwykłe barwy?
Przed laty w tym miejscu znajdowała się kopalnia pirytu, a do jego wydobycia używane były różne kwasy. Substancje te przeniknęły do okolicznych wód i zmieniły ich kolor. Kąpać się w jeziorkach nie należy, nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by je podziwiać.
Północ czy południe?
Dziś mało kto wybiera się na wędrówkę z kompasem. Jeśli jednak trafimy w Pieniny, a dokładnie w okolice miejscowości Kluszkowce i Krośnica, gdzie znajduje się góra Wdżar, koniecznie zabierzmy go ze sobą. Nie po to jednak, by wyznaczać szlak. Kompas jest niezbędny, by na własne oczy przekonać się o występującej tu anomalii magnetycznej. Na skałkach znajdujących się na południe od szczytu, igła kompasu szaleje, odchylając się tak bardzo, że czasem wskazuje niemal południe.
O przyczynach tej anomalii badacze dyskutują od lat. Jedna z teorii głosi, że tkwiący w skale minerał (magnetyt) zapamiętał namagnesowanie Ziemi z czasu zastygania magmy. To zjawisko nosi nazwę paleomagnetyzmu.
Część osób twierdzi jednak, że za anomalię magnetyczną na górze Wdżar odpowiada uderzenie pioruna. Jedno jest pewne - spacerując w tym niezwykłym miejscu, szukając drogi lepiej, nie kierujmy się kompasem.