Noiva Do Cordeiro. Tak wygląda seksmisja po brazylijsku
Niecałe 500 km od Rio de Janeiro, w południowo-wschodniej Brazylii, pośród gajów mandarynkowych i bananowych, kryje się osada inna niż wszystkie. Zamieszkała jest wyłącznie przez kobiety, a panowie niemal nie mają tu wstępu.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
"Mężczyźni wyginęli? Przecież to nie były mamuty!". Cytaty z "Seksmisji" znają chyba wszyscy Polacy. Nie wszyscy jednak wiedzą, że istnieje miejsce, gdzie komediowy koncept z kultowego już filmu Juliusza Machulskiego został wprowadzony w życie na poważnie. Chodzi o osadę w południowo-wschodniej Brazylii Noiva Do Cordeiro. "Oblubienica Baranka" z portugalskiego. Wioska zamieszkała wyłącznie przez kobiety. Młode. Piękne. Całkowicie niezależne, niezamężne i samowystarczalne.
"Dzień dobry, zastałem Jolkę?"
Obecnie jest ich tu ok. 600. Jak podaje "Daily Mail", większość nie przekroczyła 35 r.ż. Jedynie kilkanaście z nich posiada wybranków serca, jednak mężczyźni mogą swoje żony odwiedzać wyłącznie w weekendy (zazwyczaj pracującą w oddalonym o 100 km mieście Belo Horizonte). Ta sama reguła dotyczy przedstawicieli płci męskiej, którzy urodzili się w wiosce - przy matkach zostają do ukończenia osiemnastego roku życia, po czym również muszą się z wioski wyprowadzić.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Dziewczyny na co dzień zajmują się uprawą ziemi, która stanowi podstawę gospodarki Noiva Do Cordeiro. Uprawiają paprykę, zbierają mandarynki, banany, w polu mają zawsze co robić. Nie brakuje też zajęć związanych z organizacją życia wioski, funkcjonowaniem administracji oraz edukacji. Jak dają radę ze wszystkim same? - To cudowne być pośród kobiet i móc z nimi pracować - mówi w rozmowie z dziennikarzem "The Telegraph" , jedna z rezydentek Noiva Do Cordeiro. - Jesteśmy zawsze z przyjaciółkami i troszczymy się o siebie nawzajem.
"Oblubienice Baranka" żyją we współczesnej komunie, gdzie dominuje wspólna własność: - Dzielimy się wszystkim, także ziemią, na której pracujemy. Nie konkurujemy ze sobą. Działamy w myśl zasady: "Jedna za wszystkie. Wszystkie za jedną" - komentuje inna rezydentka. Dodaje przy tym: - Jest wiele rzeczy, które kobiety robią lepiej od mężczyzn. Nasza osada jest ładniejsza, lepiej zorganizowana i bardziej harmonijna, niż gdyby była zarządzana przez facetów.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
"Kobieta mnie bije"
Jeśli sądzicie, że Noiva Do Cordeiro to wymysł współczesnych, wojujących feministek, to jesteście w błędzie. Osada została założona bowiem pod koniec XIX w. W 1891 roku niejaka Senhorinha de Limaa została wygnana z własnej wioski z powodu cudzołóstwa. W obliczu tej krzywdy postanowiła założyć społeczność, która miała stać miejscem bardziej przyjaznym paniom, niż nakazywały to ówczesne standardy. Kobiety - bez względu na to, czy były wypędzane z domów, bite, czy po prostu nie mogły dostosować się do wymagań patriarchalnego społeczeństwa - miały znaleźć tu swoją bezpieczną przystań.
Dość szybko okazało się, że na taką enklawę jest duże zapotrzebowanie wśród przedstawicielek płci pięknej. Na miejsce zaczęło ściągać coraz więcej dziewczyn i grupa zaczęła się rozrastać w szybkim tempie.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
W 1940 r. pastor ewangelicki, Anisio Pereira, poślubił jedną z mieszkanek osady i założył tam kościół. Ponieważ wielebny postanowił wprowadzić do Noiva Do Cordeiro szereg purytańskich norm (m.in. zabronił kobietom pić alkoholu, słuchania muzyki, ścinania w włosów i stosowania antykoncepcji), nie wszystkim dziewczynom się to spodobało. Gdy zmarł pod koniec XX w., kobiety ponownie wzięły sprawy w swoje ręce. Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiły, była likwidacja założonego przez Pereirę kościoła.
Rosalee Fernandes, rezydentka matriarchalnej osady, wywiadzie dla "Daily Mail" mówi: "Mamy Boga w naszych sercach. Ale nie musimy chodzić do kościoła, brać ślubu przed księdzem ani chrzcić naszych dzieci. To reguły narzucone przez mężczyzn".
"Żeby chłop nie mógł z gołą babą w windzie"
"Jedyni mężczyźni, których tu spotykamy, są albo żonaci, albo z nami spokrewnieni. Nie całowałam mężczyzny przez bardzo długi czas" - opowiadała w rozmowie z "The Mirror" 23-letnia Nelma Fernandes.
Chociaż wszystkie rezydentki Noiva Do Cordeiro zdecydowały się zamieszkać tu z własnego wyboru, przyznają, że brak mężczyzn jest czasem powodem frustracji. - Cudownie byłoby się zakochać i wziąć ślub. Z drugiej strony lubimy tu mieszkać i nie chcemy opuszczać miasta, żeby znaleźć męża - zwierza się Fernandes. Co bardziej odważne wspominają o przelotnych romansach z turystami.
Ci ostatni są w wiosce mile widziani. Panowie - po otrzymaniu zgody na wjazd i pobyt, muszą jednak stosować się do wszystkich ustalonych przez kobiety zasad.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Kiedy jakiś czas temu zagraniczne media podchwyciły temat unikalnej wioski i rozpisały się na temat "młodych, pięknych kobiet spragnionych mężczyzn" (w wielu przypadkach zupełnie pomijając ideę założenia społeczności), tysiącom panów z całego świata szybciej zabiły serca. W ciągu zaledwie kilku dni facebookowy profil Noiva Do Cordeiro zyskał blisko 50 tys. fanów. A komentarze internautów zdominowały te zawierające propozycje matrymonialne. Nie przestają spływać do dziś.
Niektórzy, jak Daniel Santa Cruz, starają się kryć ze swoimi intencjami: "Jestem z Peru I chciałbym odwiedzić Noiva do Cordeiro, żeby poznać mieszkańców" (nie mieszkanki, a właśnie mieszkańców). Inni, jak Finn Balabar z Sambamupru, nie owijają w bawełnę. Piszą: "Chcę poślubić dziewczynę z waszej wioski i w niej zamieszkać. Jestem bardzo przystojny". Lub jak Bholaram Choudhary (profil ze zdjęciem, na nim uśmiechnięty wąsacz) idą jeszcze dalej. Podają swój nr telefonu z prostym przekazem (oraz literówką): "I want to merry" (Chcę się ożenić).
Polakom, którzy chcieliby pójść w ślady rezolutnych kandydatów na mężów, przed sprzedaniem dobytku, spakowaniem walizek i zakupem biletu lotniczego radzimy pouczyć się portugalskiego. Bo "oblubienice Baranka", jak same przyznają, nie czują się mocne z angielskiego.
"Nieźleście nas urządziły, siostry"
Brazylijska osada Noiva Do Cordeiro nie jest jedynym miejscem na świecie, zamieszkałym i zarządzanym wyłącznie przez kobiety. Podobna społeczność narodziła się w 1990 r. w Samburu w północnej Kenii. I w tym przypadku osada również miała być schronieniem dla kobiet, które doznały krzywdy ze strony patriarchalnego społeczeństwa.
Umoja, bo tak nazywa się wioska, została założona w 1990 r. przez grupę 15 kobiet, które ocalały z gwałtu dokonanego przez miejscowych żołnierzy. Niedługo potem dołączyły do nich panie uciekające przed przemocą domową, przymusowym małżeństwem i wszelkimi innymi formami opresji. W Samburu mieszka obecnie 47 kobiet i 200 dzieci.
Żyją oszczędnie, a ponieważ mieszkanki Umoji są przedsiębiorcze i zaradne, jedzenia, odzieży i schronienia starcza dla wszystkich potrzebujących. Kobiety m.in. hodują kurczaki, wyplatają biżuterię dla gości (odwiedzający są tu mile widziani, pod warunkiem uiszczenia niewielkiej opłaty), a w niedalekim sąsiedztwie prowadzą też mały kemping, gdzie chętnie zatrzymują się turyści wybierający się na safari.
Są niczym barwne ptaki, które wybrały wolność zamiast życia w klatce.
Zobacz dokąd żony polskich piłkarzy jeżdżą na wakacje
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.