Pierwszy Oktoberfest ją przeraził. "Byłam w szoku"
To największy tego typu festiwal na świecie, który co roku odwiedza nawet 7 milionów ludzi. 190. edycja Oktoberfest w Monachium startuje już w ten weekend. - Byłam w szoku, widząc ten ogrom ludzi i naprawdę obawiałam się, że się tam zgubię - o swoim pierwszym Oktoberfeście opowiada mieszkająca w Bawarii, Barbara Wawrzyniak.
Sylwia Król: Od ponad dwudziestu lat mieszkasz w Bawarii, ale kiedy się z tobą skontaktowałam, nie byłaś przekonana, że jesteś właściwą osobą, aby opowiadać o Oktoberfest. Dlaczego?
Barbara Wawrzyniak: Mieszkam w Bawarii od dawna, ale nie przepadam za masowymi imprezami i nie chodzi tutaj wyłącznie o Oktoberfest, bo na meczu piłkarskim też trudno mnie spotkać.
Na dodatek mój pierwszy Oktoberfest przypadł akurat na dwusetną rocznicę festiwalu, więc łatwo sobie wyobrazić, jakie to było przedsięwzięcie. Byłam w szoku, widząc ten ogrom ludzi i naprawdę obawiałam się, że się tam zgubię. Teraz na szczęście dostępne są już specjalne aplikacje, które można pobrać na oficjalnej stronie, które pomagają ludziom odnaleźć się nawzajem. Również dzieci otrzymują specjalne opaski, na wypadek, gdyby odłączyły się od rodziców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Muzeum inne niż wszystkie. Przeraża i zachwyca jednocześnie
Nie dziwię się, że pierwszy raz cię tak przytłoczył. Mimo to bywasz na tym wydarzeniu, prawda?
Zgadza się. Znajomi nas odwiedzają, niektórzy przyjeżdżają specjalnie w tym czasie, aby trafić na Oktoberfest, więc siłą rzeczy tam bywamy. W sumie to dobrze, bo Oktoberfest to impreza, na którą warto wybrać się właśnie w większej grupie.
Popularność Oktoberfestu jest chyba ogromna?
Zdecydowanie. Zdarza się, że przebywając za granicą, słyszymy, że ludzie dyskutują, z czym kojarzą im się Niemcy. Najczęściej, jeśli nie zawsze, są to trzy kwestie: samochody BMW i Mercedes, klub piłkarski Bayern Monachium i właśnie Oktoberfest. To święto jest więc naprawdę bardzo znane. W trakcie tych kilkunastu dni do Monachium zjeżdża ogromna liczba ludzi. Są stali bywalcy, ale i osoby, które przyjeżdżają tylko raz. To wyjątkowy czas, bo ludzie chodzą przebrani w tradycyjne bawarskie stroje, kobiety w Dirndl, czyli sukniach z gorsetem, a mężczyźni w Lederhosen, czyli skórzanych spodenkach na szelkach. Zresztą nie tylko przyjezdni, wszyscy pracownicy również noszą charakterystyczne stroje z epoki.
Można powiedzieć, że Oktoberfest to promocja Bawarii?
Tak, organizatorzy bardzo o to dbają. W trakcie festiwalu promowane jest nie tylko piwo, ale przede wszystkim bawarskie zwyczaje, potrawy, a nawet pieśni. O piwie oczywiście też trzeba wspomnieć, bo pochodzi ono wyłącznie z wyselekcjonowanych monachijskich browarów. Kiedyś było ich kilkaset, ale dziś prezentuje się tylko sześć. Ma to związek z zawartością alkoholu, certyfikatem Organic Bavaria oraz certyfikatem czystości, który precyzyjnie określa składniki. Tutaj warto podkreślić, że organizatorzy Oktoberfest stawiają na jakość. W tym roku ponad 800 firm aplikowało o możliwość zaprezentowania swoich produktów w trakcie imprezy. Z tej liczby przynajmniej połowa została odrzucona.
Obserwując media społecznościowe, można odnieść wrażenie, że Oktoberfest to wyłącznie święto piwa.
Rzeczywiście, nie będąc tutaj, można tak pomyśleć. Tymczasem to prawdziwe kultywowanie tradycji. W ogóle wszelkiego rodzaju festyny czy festiwale organizowane w Niemczech, a trochę ich tutaj jest, mają niezwykle długą tradycję. Nasz Oktoberfest nie jest wcale najstarszy, bo historia najstarszego sięga aż IX w. Ale to właśnie Oktoberfest jest tym, który przyciąga co roku siedem milionów ludzi. O skali jego fenomenu niech mówi fakt, że tylko w jednym namiocie może pomieścić się aż 10 tys. osób. A takich namiotów jest tutaj czternaście i niezliczona liczba mniejszych.
Bywa tak tłoczno, że nie ma gdzie wcisnąć przysłowiowego palca. Nawet wychodząc do toalety, trzeba mieć na sobie specjalną opaskę, bo może się okazać, że nie będzie już wolnych miejsc. Namioty są zwykle otwierane o godzinie 10 i można w nich przebywać aż do 15. Wówczas to służby porządkowe mają godzinę, aby przygotować przestrzeń na drugą część dnia. Ta przerwa jest również po to, aby szansę na wejście dostali ci, którzy nie mają rezerwacji.
A jak wygląda kwestia tych rezerwacji?
Można zarezerwować stolik, ale jest to koszt nawet kilkuset euro. Mimo tego, niektórzy robią to już rok wcześniej. Co ciekawe, zgodnie z tradycją, w trakcie Oktoberfest powinno się pić piwo, siedząc. Teraz co prawda zrobiono wyjątek i udostępniono także miejsca stojące, ale wcześniej odbywało się to wyłącznie przy stoliku. W trakcie Oktoberfestu nie spotkamy nigdzie ludzi przechadzających się z butelkami piwa. Tutaj zamawia się piwa wyłącznie w jednolitrowych kuflach tzw. "Maß bier". Miasto kładzie duży nacisk na to, by Oktoberfest było świętem rodzinnym, a nie mówiąc kolokwialnie, okazją do upicia się.
Opowiedz trochę o przebiegu samego festiwalu.
Wszystko rozpoczyna się od uroczystego pochodu, który wyrusza z centrum miasta i podąża przez Josefspitalstrasse w kierunku Theresienwiese, gdzie tradycyjnie odbywa się Oktoberfest. Na miejscu ludzie czekają w namiotach, ale nie piją piwa. Jest to możliwe dopiero po oficjalnym otwarciu festiwalu przez burmistrza, który wbija młotkiem kranik i symbolicznie odszpuntowuje beczkę.
Potem wydaje z siebie charakterystyczny okrzyk "O´zapft" (udało się) i od tego momentu piwo leje się już strumieniami. Pada też dwanaście strzałów. To nawiązanie do zwyczaju z czasów, gdy ceremonia otwarcia festiwalu nie była transmitowana. Był to znak dla poszczególnych namiotów, że Oktoberfest został uroczyście otwarty. Co ciekawe, i pewnie mało kto o tym w ogóle słyszał, podczas pierwszych edycji Oktoberfestu nie można było pić piwa. Zezwolono na to dopiero po 70 latach.
Rzeczywiście, trudno to sobie wyobrazić.
Tradycja Oktoberfestu ewoluowała z biegiem lat. Najpierw to było coś w rodzaju jarmarku jakobińskiego, targów i zawodów strzeleckich. W 1867 r. zbudowano najstarszy namiot Schottenhamel. W ogóle trudno w to uwierzyć, ale prekursorem piwa na Oktoberfest była właśnie rodzinna firma Schottenhamel, działająca w drewnianej chacie z 50 miejscami. Dzisiaj ta hala może pomieścić 9 tys. gości. W 1901 r. na Oktoberfeście pojawiło się oświetlenie elektryczne.
Pewnie mało kto się orientuje, ale wśród elektryków obsługujących niegdyś festiwal pracował 17-letni Albert Einstein zatrudniony w firmie u swojego stryja. Co ciekawe, choć sam Oktoberfest ma już ponad 200 lat, w tym roku przypada dopiero jego 190 edycja. Jak to możliwe? Te kilkanaście brakujących edycji to m.in. wszelkiego rodzaju zarazy i pandemie, jak ostatnio pandemia koronawirusa, ale także okres rządów Adolfa Hitlera, który nie tylko wykorzystał, ale niejako przejął Oktoberfest i przemianował go na Wielkoniemiecki Festiwal Ludowy, nadając mu również hasło "Dumne Miasto- Szczęśliwy Kraj". Dziś ten okres nie jest wliczany do ciągłości festiwalu.
Wracając do teraźniejszości. Jak przebiega dalsza część festiwalu?
Drugiego dnia, spod pomnika Maximiliana II przy Maxymilianeum wyrusza uroczysty korowód, w którym uczestniczy premier Bawarii, liczni przedstawiciele świata polityki, kultury, celebryci i aktorzy. W korowodzie biorą udział powozy, a także platformy sześciu monachijskich browarów. W trakcie Oktoberfestu są specjalnie dedykowane dni, np. Dzień Rodzin czy Dzień Seniora.
Organizatorzy bardzo dbają o to, by podczas Oktoberfest każdy czuł się dobrze. Są więc namioty dedykowane m.in. osobom LGBT, obcokrajowcom, jak również specjalne udogodnienia dla osób na wózkach inwalidzkich. Generalnie każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Karuzele, kolejki górskie, jaskinia duchów to tylko niektóre z atrakcji.
Podczas Oktoberfest organizowane są także zawody m.in. w strzelectwie, a także w konkurencjach mniej oczywistych, np. w rzucie beretem, uderzaniu młotkiem czy noszeniu piwa. Tutaj trzeba wspomnieć o kelnerkach, które choć oficjalnie nie uczestniczą w zawodach, są w tym naprawdę niezrównane. Noszą nawet specjalne opaski ochronne, które mają za zadanie chronić je przed kontuzjami, bo każdy pełny kufel piwa waży ponad 1 kg a noszą nawet 10 sztuk jednocześnie.
Monachium to jednak nie tylko Oktoberfest. Co warto zobaczyć w tym mieście?
Na pewno Marienplatz, czyli Plac Mariacki z kolumną Maryi, neogotyckim ratuszem, kościołem św. Ducha i słynną katedrą NMP z dwoma kopułami. Szczególnie zachęcam, aby wybrać się na Odeonplatz, gdzie znajduje się Rezydencja, jedna z najważniejszych pamiątek po rządzącej Bawarią dynastii Wittelsbachów w której znajdziemy sporą kolekcję poloników.
Na pewno spacerując po Monachium, warto też poszukać polskich śladów, których jest tutaj niemało. Naprzeciwko wspomnianej Rezydencji znajduje się kościół Teatynów i jeśli dokładnie się mu przyjrzymy, odnajdziemy nie tylko herb Bawarski, ale również herb Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Herb ten miał symbolizować zacieśnienie więzi z narodem polskim. Nie każdy wie, ale jeden z władców Bawarii, Maksymilian III Emmanuel Wittelsbach poślubił przed laty polską księżniczkę, córkę króla Jana III Sobieskiego i Marysieńki, Teresę Kunegundę Sobieską.
Na pewno warto też odwiedzić przepiękny kompleks pałacowo – parkowy, dawną, letnią rezydencję Wittelsbachów - Pałac Nymphenburg, w którym pomieszkiwała Sobieska, której to portret warto poszukać wśród portretów innych władców ówczesnego świata umieszczonych na ścianach pałacu. Na terenie kompleksu pałacowego znajduje się też jedna z najpiękniejszych powozowni na świecie.