Podróże - czynią ludzi szczęśliwymi, ale mogą stać się nałogiem
Są nałogi złe i szkodliwe, ale istnieją też takie, którymi – przynajmniej pozornie - nie wyrządza się krzywdy ani sobie, ani nikomu z otoczenia. Do tej drugiej kategorii zwykle zaliczane jest uzależnienie od podróżowania. To przypadłość, która dotyka coraz większej liczby ludzi. Czy rzeczywiście można przesadzić z pasją, która czyni człowieka szczęśliwym i mądrzejszym?
Często opisujemy historie ludzi, którzy z dnia na dzień zdecydowali się na porzucenie dotychczasowego, uporządkowanego życia i rozpoczęcie podróży trwającej latami, a bywa, że i całe życie. Kierują nimi różne motywy, jednak wszystkich łączy to, że są dotknięci przez potrzebę ciągłego przeżywania nowych przygód i poznawania nowych zakątków świata. Ta potrzeba jest tak silna, że czasami specjaliści mówią wręcz o chorobliwej żądzy. Naukowiec Michael Brein (na zdjęciu poniżej), który od wielu lat zajmuje się tym zagadnieniem, potwierdził niedawno, że uzależnienie od podróżowania to nie mit i można je rozpatrywać w kategoriach choroby.
– Próba odkrycia, jaki czynnik odpowiada za tę przypadłość, jest niesamowicie skomplikowana – wyjaśnia dr Michael Brein. – Wszystko wskazuje jednak na to, że uzależnienie od podróżowania jest bardziej kategorią psychologiczną niż biochemiczną. Oczywiście jak ze wszystkim, także tu, jeśli pozwolisz, by przejęło to nad tobą kontrolę, może to mieć poważny wpływ również na inne aspekty twojego życia - dodaje ekspert.
Dla podróży wszystko
Jednym z pierwszych opisanych przypadków człowieka, który był uzależniony od ciągłego pozostawania w drodze, był żyjący w XIX w. Jean-Albert Dadas (zdjęcie poniżej), który zdezerterował z francuskiej armii, a potem przez pięć kolejnych lat przemierzał na własnych nogach Europę. Dotarł m.in. do Pragi, Moskwy, Berlina i Konstantynopola. Gdy w końcu trafił do Bordeaux, lekarze zdiagnozowali u niego dromomanię – przypadłość, przy której pacjent odczuwa trudną do opanowania potrzebę ciągłego przemieszczania się. Lekarze podjęli się długotrwałego leczenia Dadasa. Pochodzący z Francji mężczyzna był uznany za jedną z pierwszych osób z dromomanią, ale po nim było wielu innych. W 2000 r. umieszczono ją nawet na liście zaburzeń o podłożu psychicznym, określając terminem "mania włóczęgostwa". Specjaliści stwierdzili, że pacjenci, u których występuje ta nieprawidłowość, są gotowi na wielkie poświęcenia, by tylko móc podróżować – poświęcają pracę, poczucie bezpieczeństwa, a nawet miłość. Dodatkowo są gotowi przeznaczyć na ten cel środki, które znacznie przewyższają ich możliwości finansowe.
Zdaniem ekspertów, osób, które z dnia na dzień porzucają dotychczasowe życie i ruszają w drogę, jest dziś znacznie więcej niż kiedyś. Dla niektórych to ucieczka; inni wypełniają w ten sposób pustkę, którą odczuwali wcześniej i odnajdują sens życia. Wielu deklaruje, że poznawaniu nowych miejsc oraz kultur gotowi są poświęcić resztę życia, bo tylko to przynosi im radość i spełnienie. Odwiedzanie kolejnych miast i niezwykłych miejsc jest dla nich jak paliwo. Spora część stawia przed sobą ambitny cel odwiedzenia wszystkich krajów. Jak wyjaśnił dr Brein, cytowany przez serwis "Conde Nast Traveler", niektórzy z nich są dosłownie kolekcjonerami.
Podobnie jak część osób zbiera znaczki, oni kolekcjonują wspomnienia, które zostają z nimi po podróżach do kolejnych miejsc. Zdarza się, że niektórzy z obieżyświatów rywalizują ze sobą. Według lekarzy część przedstawicieli tego pokolenia podróżników, które porzuca ustabilizowaną egzystencję i wybiera życie koczowników, stale przemieszczających się z miejsca w miejsce, to właśnie ludzie, u których z pewnością zostałaby zdiagnozowana dromomania.
Każdy medal ma dwie strony
Niektórzy podróżnicy podkreślają, że niepohamowana potrzeba podróżowania nie do końca jest tak niewinną przypadłością, jak mogłoby się wydawać. Czasami, jak każdy nałóg, pociąga ze sobą wiele skutków ubocznych.
– Znam wielu z tych ludzi i mogę powiedzieć tylko, że nie są w porządku. Nie potrafią przestać i gotowi są zaryzykować w życiu wszystko, by tylko podróżować – powiedział Lee Abbamonte, który w wieku 32 lat został najmłodszym Amerykaninem, któremu udało się odwiedzić każdy kraj na świecie. Zwrócił uwagę na to, że mnóstwo takich ludzi straciło swoich partnerów, swoje majątki, a nawet domy.
Taką opinię o niektórych ludziach, którzy podróżują bardzo dużo, by nie powiedzieć – bez przerwy, potwierdza John Clouse, który został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa jako najczęściej podróżująca osoba (później kategoria ta została zlikwidowana). Globtroter przyznał, że zwiedzanie świata to nie tylko przyjemności, ale również wyrzeczenia i kłopot z uporządkowaniem życia. Nadmienił, że w jego przypadku ceną za podróżowanie było sześć zmarnowanych małżeństw.
Według naukowców, nazwiska wielu osób, u których może występować dromomania, znaleźć można dziś w serwisach zrzeszających ludzi, którzy podróżują i chwalą się swoimi rezultatami, prowadząc ze sobą swoistą rywalizację. Z drugiej strony dr Brein daje do zrozumienia, że uzależnienie od podróżowania, choć może być chorobliwe, pozostaje jednym z tych nałogów, który można starać się zrozumieć.
– Im bardziej zdajesz sobie sprawę z tego, że doświadczenie podróżowania to coś, co daje ogromną, nieporównywalną z niczym innym satysfakcję, tym bardziej chcesz to robić. To kalejdoskop nowych widoków, dźwięków i nowych doświadczeń na każdym kroku – tłumaczy naukowiec.