Polka i Pakistańczyk: "Opowieści o ksenofobii Polaków można wsadzić między bajki"
O szukaniu szczęścia w podróży, miłości na przekór przeszkodom i o tym, jak polsko-pakistańskiej parze żyje się w Polsce opowiada Hanka Saqib, autorka książki "Ukłon świata".
Magda Żelazowska: Czym jest dla Ciebie tytułowy ukłon świata, którego poszukuje bohaterka twojej książki?
Hanka Saqib: Ukłon świata jest dla mnie synonimem bezwarunkowej beztroski i radości życia, czyli stanem wewnętrznego spokoju i zadowolenia, który jest niezależny od zewnętrznych okoliczności.
Ile jest w książce ciebie i twojej biografii?
Moja skłonność do podejmowania nieszablonowych i nierzadko szalonych decyzji, sprawiła, że moje życie przypomina powieść przygodową. Historia opisana w "Ukłonie" wydarzyła się naprawdę, ale wszystkie imiona oraz inne szczegóły, z wyjątkiem imienia psa Bobo, zostały zmienione. Jedynymi wątkami fikcyjnymi są migrenowe wizje bohaterki.
Co skłoniło Cię do wyruszenia we własną podróż po szczęście i radość życia? Wybrałaś się w nią wtedy, gdy twoi znajomi szukali życiowej stabilizacji.
Zainspirowały mnie słowa piosenki Macieja Kossowskiego: "Dwudziestolatkom zawsze w pas się kłania świat cały świat". Pewnego dnia, gdy w drodze na uniwersytet słuchałam tej piosenki, zrozumiałam, że w moim życiu było coś nie tak. Choć miałam wtedy dwadzieścia dwa lata, świata wcale mi się nie kłaniał, czułam się stara i wypalona. Wtedy nagle naszła mnie chęć odnalezienia tej przysługującej dwudziestolatkom lekkości bytu. Najpierw wyjechałam do Niemiec i Wielkiej Brytanii, potem moje poszukiwania zaprowadziły mnie do Indii, a w końcu do Wietnamu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Krzyki już od 5 rano. Pokazał, co się dzieje w Aleksandrii
Uważasz, że każdy młody człowiek powinien podróżować, aby lepiej poznać siebie, świat i wejść w dorosłość?
Dla jednych podróże są spełnieniem marzeń, dla innych katorgą. Jednym poszerzają horyzonty, a innym wręcz przeciwnie. Nie ma jednej recepty na szczęście. Każdy najlepiej wie, co mu w duszy gra, więc powinien podążać za głosem intuicji. Jeżeli ktoś złapał podróżniczego bakcyla, to wyjazd w nieznane jest świetnym sposobem na to, by lepiej zrozumieć siebie i świat. Ale równie dobrze można to zrobić w zupełnie inny sposób.
W czasie swoich podróży spotkałaś miłość.
To jest zabawna historia, którą opisałam w "Ukłonie świata". Poznaliśmy się z Saqibem prawie piętnaście lat temu w Hanoi w Wietnamie. Moja koleżanka z Brazylii bez konsultacji ze mną dała Saqibowi mój numer telefonu. Wcale nie miałam ochoty się z nim spotykać, bo byłam wtedy - delikatnie mówiąc - uprzedzona wobec muzułmanów. Postanowiłam, że pójdę się spotkać z tym Pakistańczykiem, żeby spławić go raz na zawsze, ale jak to się w życiu często zdarza, stało się wręcz odwrotnie.
Trafiła nas strzała amora, a było to o tyle kłopotliwe, że ja wtedy tkwiłam jeszcze w toksycznym związku z moim ówczesnym partnerem z Wielkiej Brytanii, a Saqib był uwikłany w aranżowane małżeństwo w Pakistanie. O tym, jak poradziliśmy sobie z przeciwnościami losu, opowiadam w mojej powieści.
Dlaczego po ekscytującym życiu jako obywatele świata zamieszkaliście w Polsce?
Mój mąż, Saqib, nigdy wcześniej nie mieszkał w Europie, więc postanowiliśmy sprawdzić, czy nam się tu spodoba. Zadomowienie się w Polsce z mężem z Pakistanu wiąże się z tak absurdalną biurokracją, że nie możemy narzekać na nudę. Momentami, gdy zawrotne tempo życia w Europie zaczyna mnie przytłaczać, z rozrzewnieniem wspominam leniwe popołudnia spędzane przy daktylach i kawie w Arabii Saudyjskiej albo lampce wina rose na plaży w Beninie w Afryce Zachodniej.
Jak Wam się żyje w Polsce?
Znakomicie. Choć wróciłam po kilkunastu latach, nie doznałam odwróconego szoku kulturowego, a Saqib zadomowił się w Warszawie jeszcze szybciej ode mnie. Już kilka miesięcy po naszym przyjeździe zaczął grać w krykieta w amatorskiej lidze, gdzie ponawiązywał wiele znajomości z innymi Pakistańczykami i Hindusami. Czasem się śmieję, że wiedzie tu bujniejsze życie towarzyskie ode mnie. Wiem, że wiele osób się może ze mną nie zgodzić, ale z naszego doświadczenia opowieści o ksenofobii Polaków można wsadzić między bajki. W każdym kraju znajdą się mniej lub bardziej tolerancyjne osoby, nie mówię, że Polska jest idealna, ale Saqib nie spotkał się w tutaj z żadnymi przejawami rasizmu. Jedyne do czego nie umiemy się przyzwyczaić po powrocie, to długie, ponure zimy. Bardziej niż niskie temperatury doskwiera nam brak słońca.
Mieszkaliście w różnych krajach. Który był dla was najbardziej sprzyjający?
Bahrajn, ostatni kraj, w którym mieszkaliśmy, był naszym zdecydowanym faworytem. Pod wieloma względami ta mała wyspa obok Arabii Saudyjskiej to raj dla ekspatów. Można tam sobie bez problemu pozwolić na wygony i przyjemny styl życia. Osiedle, na którym mieszkaliśmy, miało dwa kilometry prywatnej plaży, baseny i korty tenisowe. Bahrańczycy to bardzo przyjacielscy i otwarci ludzie, którzy w życiu cenią sobie wygodę i spokój, dlatego życie na ich wyspie, w odróżnieniu na przykład od Dubaju, toczy się bez pośpiechu. Odpowiadała nam tam lokalna kuchnia i klimat, choć dla niektórych latem mogłoby być zbyt gorąco.
Kim byłabyś dziś, gdybyś kiedyś nie wyruszyła szukać szczęścia w świecie?
Obawiam się, że rozczarowaną życiem kobietą przechodzącą kryzys wieku średniego.