Polka mieszka na jednej z najpiękniejszych wysp. "Zdarzały mi się chwile zwątpienia"
Gdy po raz pierwszy odwiedziła "wyspę wiecznej wiosny", nie sądziła, że już wkrótce tam zamieszka. O tym, jak wygląda jej życie na Maderze i za czym zdarza jej się tęsknić, opowiada w rozmowie z WP Justyna Galibarczyk.
Sylwia Król: Mieszkacie na jednej z najpiękniejszych wysp w Europie. Jak to się stało, że przeprowadziliście się na Maderę?
Justyna Galibarczyk: Wyspa urzekała nas podczas pierwszej wizyty w grudniu 2020 r. Wtedy jeszcze nie rozważaliśmy emigracji. Co prawda często rozmawialiśmy z mężem o ewentualnej przeprowadzce na południe Europy w przyszłości, ale nie sądziliśmy, że ta zmiana nastąpi przed wiekiem emerytalnym. Półtora roku zajęły nam przygotowania do przeprowadzki, a jej powodów było wiele. Mieliśmy w sobie ciekawość życia w pięknym i egzotycznym miejscu. Jednym z argumentów było też to, że nasi synowie trenują piłkę nożną, zatem Portugalia wydawała się być idealnym wyborem dla ich dalszego rozwoju w tym sporcie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Porównała życie w Polsce i na Maderze. "Cały czas wszystko było w biegu"
Decyzja więc zapadła?
Tak, przyszedł moment, gdy poczuliśmy impuls do zmiany naszego życia i otoczenia. Chcieliśmy zrzucić z siebie ciężar presji i stresu wiążący się z prowadzeniem firmy w Polsce. Czuliśmy, że czas coś z tym zrobić, że jesteśmy gotowi na zmianę i nowe wyzwania w innym miejscu. Na Maderze poczuliśmy się dobrze, sielsko. Szukaliśmy miejsca bezpiecznego, oddalonego od zgiełku współczesnego świata, gdzie życie byłoby prostsze i spokojniejsze. Wyspa wydała nam się do tego doskonała.
Nie mieliście wątpliwości przed przeprowadzką na wyspę?
Oczywiście, że mieliśmy. Dokonać tak dużej, życiowej zmiany w wieku 40 lat, mając dzieci w wieku szkolnym, to ogromne wyzwanie i stres. Moje największe obawy dotyczyły aklimatyzacji naszych synów w nowym miejscu. "Wyspa wiecznej wiosny" zachwyciła nas na tyle, że podjęliśmy ryzyko. Bój się i rób - to moje motto. Uważam, że lepiej spróbować, niż żałować, że się nie spróbowało i do końca życia zastanawiać się, jak by to było.
Czytaj także: Blisko, ciepło i tanio. Wczasy z przelotem już za 818 zł
Jak na przeprowadzkę zareagowała wasza najbliższa rodzina, znajomi?
Najczęstszą reakcją, oprócz zaskoczenia i zdziwienia, było kibicowanie nam i pozytywny odbiór tej wiadomości. Pojawiły się pytania, dlaczego akurat Madera. Wśród znajomych panowało przekonanie, że przed nami fascynująca przygoda. Nasze rodziny miały mieszane uczucia, żal im było, że wyjeżdżamy, a zatem rzadziej będą nas widywać.
Czy coś was zaskoczyło już po przeprowadzce? A może rozczarowało?
Zaskoczyła nas portugalska mentalność, obyczajowość oraz tempo życia. Tutaj czas toczy się wolniej, nikt się nie spieszy. Jako Polacy mamy tendencje do romantyzowania stylu życia w krajach południowej Europy. Często wręcz podziwiając panujący tam luz i slow life.
Jednak żyjąc na co dzień w takim miejscu, gdzie czeka się niewiarygodnie długo na załatwienie każdej sprawy, przestajemy idealizować "południowy luz". Każdy się tu spóźnia, nie dotrzymuje słowa - mamy to na porządku dziennym,
Pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie szybka aklimatyzacja synów, to jak życzliwie zostali przyjęci w szkole i klubie piłkarskim oraz jak szybko nauczyli się języka portugalskiego.
Domyślam się, że to wyspiarskie "slow life" może być sporym wyzwaniem, szczególnie gdy jest się, tak jak wy, w trakcie budowy domu?
Budowa domu chyba nigdzie nie jest sprawą prostą i łatwą, a w obcym kraju szczególnie, gdy dodatkowo mamy barierę językową. Jest to proces długi, żmudny i stresujący. Wszystko trzeba planować z dużym wyprzedzeniem, szczególnie biorąc pod uwagę dostępność materiałów i czas oczekiwania na dostawę. Docenia się wtedy Polskę, która jest istnym rajem dla konsumenta.
Budując dom z Maderczykami, doceniliśmy także solidność, słowność i profesjonalizm Polaków. Na szczęście nasza budowlana przygoda na Maderze po kilkunastu miesiącach zmierza do szczęśliwego końca. Na wyspie sam proces zakupu działki nie jest przesadnie skomplikowany. Nie ma tutaj też żadnych obostrzeń dla cudzoziemców.
Czy są momenty, gdy żałuje pani przeprowadzki?
Zdarzały mi się chwile zwątpienia w słuszność przeprowadzki i żałowanie tej decyzji. Tęsknota za bliskimi i dawnym życiem nie ułatwiała mi procesu adaptacji. Wiele osób jest zdziwionych, gdy opowiadam nie tylko o blaskach, ale również o cieniach życia na emigracji.
Madera, jak każde inne miejsce na świecie, nie jest idealna. Emigrując, mamy własne wyobrażenie o danym miejscu, mamy też pewne oczekiwania wobec niego. To, co spotykamy w rzeczywistości, może się znacznie różnić od naszych wizji i warto mieć to na uwadze. Na początku często doświadcza się szoku kulturowego w nowym kraju. Nie ominęło to także nas. Zdarzają się również rozczarowania i zawody. Początki życia w nowej rzeczywistości bywają trudne. Z czasem oswajamy się z nowym miejscem i życie w nim staje się łatwiejsze.
A co podoba się pani na Maderze najbardziej?
Sama wyspa jest przepiękna, roślinność tutaj zachwyca. Różnorodność krajobrazu sprawia, że każdy tu znajdzie coś dla siebie, wybierze odpowiednią dla siebie aktywność. Na pewno dużym plusem jest też łagodny klimat, szczególnie duża ilość światła, nawet w pochmurne dni. Maderczycy są mili, spokojni i cierpliwi, nie trąbią na drogach, okazując frustrację i nie są negatywnie nastawieni do cudzoziemców. Życie toczy się tu swoim tempem.
Rozumiem, że nie planujecie na razie powrotu do Polski?
Na tę chwilę nie. Chcemy pocieszyć się efektami naszej pracy, a więc nowym domem. Chcemy też, by nasi synowie dokończyli tutaj edukację. A co będzie za kilka lat, zobaczmy.