Praga. Teatr jak ze snu
W magiczny sposób poruszają się przedmioty, zmieniające co rusz swoje funkcje, galopują konie, przepływają fale materii. Raz jest opowiedziana historyjka z morałem – zabawna lub poważna – kiedy indziej zaś to po prostu feeria barw i kształtów bez fabuły.
Ciemność widzę, widzę ciemność – można by zacytować Jerzego Stuhra z filmu „Seksmisja”, kiedy siedzi się na widowni praskiego black light theatre. Ubrani na czarno aktorzy, idealnie wtopieni w czarne tło, animują kolorowe przedmioty oświetlone fluoroscencyjnym światłem. Na scenie trwa spektakl – nierealny jak senne marzenie.