Prokurator bada atrakcję turystyczną na Mazurach. Jedenaście zwierząt padło jednej nocy
Prokuratura sprawdza, czy na fermie jeleniowatych w stacji badawczej Polskiej Akademii Nauk w Kosewie doszło do zaniedbań. Prowadzący stację naukową uważają, że to osoby z zewnątrz mogły przyczynić się do śmierci kilkunastu zwierząt.
Jak poinformował PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski, postępowanie prowadzone jest w kierunku ewentualnych nieprawidłowości i zaniedbań na stacji badawczej w Kosewie.
Nie doszukali się zaniedbań
- Prokurator przesłuchał świadków, uzyskał opinię biegłego. Nie wykazała ona żadnych nieprawidłowości. Opinia było pozytywna dla prowadzących stację. Prokurator zamierzał podjąć decyzję procesową, ale w tym czasie wpłynęło zawiadomienie o kolejnym zwierzęciu, które padło. W związku z tym włączono wątek do postępowania i czynności są kontynuowane - podał prokurator.
Postępowanie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Mrągowie, po tym jak śledczych o ewentualnych nieprawidłowościach zawiadomiła osoba niezwiązana ze stacją. Śledczy zwrócili się do Polskiej Akademii Nauk, która jest gospodarzem placówki, o nadesłanie stosowanej dokumentacji; przesłuchano świadków, pracowników fermy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Turyści popełniają błąd, omijając to miejsce. "Turkusowa woda i piękne plaże"
Ferma jeleniowatych przedstawiana jako atrakcja turystyczna istnieje w Kosewie koło Mrągowa od lat. Przyjezdni mogli w niej oglądać z bliska jelenie oraz daniele. Obecnie władze PAN zapowiadają przekształcenie fermy jeleniowatych.
Jedenaście zwierząt padło jednej nocy
Jak poinformowała w swoim stanowisku przesłanym PAP Polska Akademia Nauk, od grudnia ub. roku w stacji naukowej w Kosewie na fermie jeleniowatych padło 19 zwierząt w tym 11 w ciągu jednej doby z 4 na 5 maja. Od tego czasu nie odnotowano kolejnych śmierci zwierząt.
"Jak wskazują autorzy raportu weterynaryjnego, wykonanego dla stacji w Kosewie Górnym, dla tego typu gospodarstw liczba upadków zwierząt może wynieść ok. 6 proc. populacji. Zatem można byłoby przyjąć, że wszystko jest w normie. Jednak pracownicy stacji jedynie co do śmierci siedmiu zwierząt nie mają podejrzeń udziału osób trzecich. Pozostałe mogły paść bezpośrednio lub pośrednio w wyniku działania osób z zewnątrz" - przekazano w stanowisku PAN.
Czytaj także: Nowa atrakcja na Mazurach. Widok zachwyci każdego
Jak wskazali przedstawiciele PAN, śmierć 11 zwierząt łączy jedna rzecz: upadki miały miejsce w dwóch stadach mających kontakt z ogrodzeniem zewnętrznym stacji. W żadnym ze stad na kwaterach wewnętrznych nie było upadków zwierząt. Wskazano, że to osoby z zewnątrz mogły wywołać niepokój i spłoszenie zwierząt, a wysoki poziom stresu u dzikich zwierząt może prowadzić bezpośrednio do ich śmierci. Zwierzęta mogły też paść po tym, gdy ktoś próbował je dokarmiać niewłaściwą paszą lub wręcz celowo otruć.
Obecnie w stacji badawczej w Kosewie przebywa ok. 500 zwierząt, w tym ok 440 jeleniowatych i ok. 60 owiec. Polska Akademia Nauk ogłosiła, że chce zmienić profil działalności, ponieważ działająca przez lata ferma jeleniowatych nie służyła celom naukowym, a sprzedaży zwierząt i pozyskiwaniu mięsa. Prezes PAN, prof. Marek Konarzewski zapowiedział przekształcenie placówki w Kosewie w stację agroekologiczną, która będzie rękojmią uchronienia obszaru przed dziką prywatyzacją.
Czytaj takze: Nowa przystań w jednym z najpiękniejszych zakątków Mazur