Ludzie"Rzucam wszystko i przeprowadzam się do Ugandy" - wywiad z Justyną Śnieżek

"Rzucam wszystko i przeprowadzam się do Ugandy" - wywiad z Justyną Śnieżek

Justyna Śnieżek w wieku 23 lat wyjechała na staż do Wiednia i… jeszcze z niego nie wróciła. Od tego czasu mieszkała w Monachium i Dusseldorfie. W tym czasie sporo podróżowała, a szczególnie upodobała sobie Afrykę. Czarny Ląd pokochała tak bardzo, że postanowiła rzucić wszystko, w tym pracę marzeń w Niemczech, i za 3 miesiące przeprowadza się na stałe do Ugandy. Wirtualnej Polsce opowiada o motywach swojej decyzji i doświadczeniach z dotychczasowych podróży po Afryce.

"Rzucam wszystko i przeprowadzam się do Ugandy" - wywiad z Justyną Śnieżek
Źródło zdjęć: © Justyna Śnieżek

25.05.2015 | aktual.: 27.10.2016 08:37

Justyna Śnieżek kilka lat temu wyjechała na staż do Wiednia i… jeszcze z niego nie wróciła. Od tego czasu mieszkała w Monachium i Dusseldorfie. W tym czasie sporo podróżowała, a szczególnie upodobała sobie Afrykę. Czarny Ląd pokochała tak bardzo, że postanowiła rzucić wszystko, w tym pracę marzeń w Niemczech, i za 3 miesiące przeprowadza się na stałe do Ugandy. Wirtualnej Polsce opowiada o motywach swojej decyzji i doświadczeniach z dotychczasowych podróży po Afryce.

WP: Za kilka tygodni pakujesz walizki i przeprowadzasz się do Ugandy. Skąd ten pomysł?

Pomysł nie narodził się nagle, jednak na poważnie zaczęłam go rozważać dopiero po powrocie z Kenii *i *Tanzanii w ubiegłym roku. Miałam tę myśl gdzieś z tyłu głowy już od bardzo długiego czasu, ale chyba musiałam po prostu dojść do tego momentu, w którym zbiorę w sobie dość siły i odwagi, żeby zrobić krok naprzód. Dlaczego Afryka Wschodnia? Przede wszystkim, to dla mnie wyjątkowo fascynujący kawałek świata – kulturowo, zwyczajowo, historycznie - ale jednocześnie miejsce, w którym nie ma większych problemów z komunikacją w języku angielskim. Dobrze rozwinięty jest tam sektor turystyczny, z którym jestem związana, a to daje mi wiele możliwości utrzymania się na miejscu. O tej części świata piszę również bloga i pracuję nad książką. Nie trudno się więc domyślić, że mieszkanie na miejscu mocno ułatwia sprawę. Planuję zostać w Ugandzie na tyle długo, na ile będzie to możliwe, a następnie przenieść się do Kenii. Dalej zobaczymy. Nie lubię wybiegać z planami tak daleko w przyszłość.

WP: Gdzie planujesz mieszkać?

Na początek przenoszę się do Jinja. To miasto oddalone o dwie godziny jazdy na północ od Kampali, stolicy Ugandy. Kiedy przyjechałam tam po raz pierwszy w kwietniu, stwierdziłam, że to miejsce dla mnie i właśnie tam chcę się zatrzymać. To szalenie pięknie położone miasto – leży u brzegu największego afrykańskiego jeziora - Jeziora Wiktorii *- i miejsca, z którego wypływa *Nil *– najdłuższa rzeka świata. Mnóstwo tam zieleni, a wynajęcie mieszkania, czy nawet domu, nie stanowi większego problemu. Nieruchomości są tam względnie tanie, a *mały domek z ogródkiem można wynająć już za ok. 200 dolarów miesięcznie. Dopuszczam też opcję wolontariatu w hotelach, gdzie w zamian za zakwaterowanie mogę zajmować się marketingiem placówki na część etatu. Nie na cały, bo chcę mieć też czas na własne projekty. Dopinam jeszcze detale. To Afryka, a tam wszystko, nawet biznes, toczy się we własnym tempie. Trzeba do tego cierpliwości.

WP: Jak będziesz się utrzymywać?

Głównie z pracy freelancera – zajmuję się marketingiem dla branży turystycznej, w związku z tym, nie mam problemu ze znalezieniem zleceń, szczególnie w Afryce Wschodniej, która w dużej mierze żyje turystyką. Będę robiła rzeczy, które nie wymagają ode mnie obecności w żadnym biurze. Stworzenie sobie pracy marzeń nie jest trudne, ale trzeba do tego cierpliwości i wytrwałości. Mnie dotarcie do tego punktu zajęło 3 lata. Jedni powiedzą, że to dużo, inni, że mało. Dla mnie liczy się efekt końcowy.

WP: Jak zareagowała rodzina i przyjaciele?

Wbrew moim oczekiwaniom, znaczna część zareagowała bardzo pozytywnie. Moi przyjaciele i rodzina znają mnie już na tyle dobrze, że wiedzieli, iż wcześniej czy później ten wyjazd nastąpi. Jedynym zaskoczeniem było chyba, że to już teraz. Cieszą się więc razem ze mną, wspierają, a niektórzy już planują odwiedziny!

WP: Mają się czego bać? Czy Uganda jest bezpieczna dla samotnie podróżującej kobiety z Europy?

To jedno z pierwszych pytań, które słyszę od ludzi. I powiem tak. Ja, spośród odwiedzonych wcześniej krajów Afryki Wschodniej, w Ugandzie czułam się najbezpieczniej. Fajne wibracje czułam również w Kenii, jednak w Ugandzie prewencja jest na najwyższym poziomie - kontrole stosowane są przy wejściu do centrów handlowych, restauracji czy klubów - a ludzie są uśmiechnięci, otwarci i pomocni. Poznałam tam mnóstwo fantastycznych i ciepłych osób. Oczywiście wciąż należy pamiętać o zachowywaniu ostrożności – nie nosić przy sobie dużych sum pieniędzy czy bardzo cennych drobiazgów, nie ufać bezwzględnie wszystkim na ulicy i zbytnio nie prowokować ubiorem, ale to jak w wielu miejscach na świecie. Kraj sam w sobie jest względnie bezpieczny, choć nie zaleca się samotnych wyjazdów w okolicę granicy z Demokratyczną Republiką Kongo czy z Sudanem Południowym. Tutaj, w Europie, często wyobrażamy sobie Afrykę jako miejsce pełne glinianych chatek, dzieci w podartych majtkach i wojen. To obraz bardzo odbiegający
od ugandyjskiej rzeczywistości, ale niestety taki kreują media. Ostatnio nawet znajoma, zupełnie na poważnie, zapytała się mnie, czy tam, gdzie będę mieszkała, będę miała wodę i prąd... Trochę mnie zamurowało, bo zdałam sobie sprawę, że ludzie rzeczywiście myślą, że przenoszę się do jakiegoś dzikiego buszu. Większe miasta w Ugandzie to ogromna mieszanka kulturowa – są pełne ekspatriantów z całego świata mających tam swoje biznesy czy pracujących dla organizacji pozarządowych. Wszystko jest bardzo dynamiczne, w miastach dużo się dzieje i są one ważnymi centrami ekonomicznymi nie tylko w kraju, ale i w całym regionie. Jinja, miasto, do którego się przeprowadzam, to trzecia największa gospodarka w całej Afryce Wschodniej.

fot. Justyna Śnieżek

WP: Jak bardzo obraz Afryki kreowany w mediach różni się od rzeczywistości?

Różni się. W mojej opinii nawet bardzo. Już pomijając fakt, że wszystkie informacje dotyczące Afryki podawane są w mediach w bardzo niesmacznej formie, tj. dotyczą albo chorób, albo wojen, albo terrorystów, to do tego są przesycone obrzydliwymi stereotypami. Z tego też powodu, na swoim blogu, zaczęłam serię wpisów gościnnych. Osoby, które odwiedziły któryś z afrykańskich krajów, mogą mi przesyłać swoje historie w formie listów (akcja nazywa się Listy z Afryki). Najciekawsze publikuję. Chodzi mi głównie o to, żeby odczarować Afrykę jako kierunek turystyczny i pokazać, że nie jest taka straszna, jak ją piszą. No bo nie jest. To szalenie różnorodny kontynent. Pełen magii, ciepłych ludzi, fantastycznej flory i fauny, niezliczonej ilości kultur i dobrego kina. Mamy w Polsce taką tendencję do krytykowania ludzi, których nie poznaliśmy i zjawisk, których nie doświadczyliśmy. Marzy mi się, żeby to się zmieniło i żebyśmy ślepo nie wierzyli w to, co podaje nam się w środkach masowego przekazu.

WP: Jak zaczęła się twoja przygoda z Afryką?

Chyba przed maturą, czyli jakieś 7-8 lat temu. Miałam w klasie taką koleżankę, która wyjechała na trochę do Rwandy *– już nie pamiętam czy na jakieś stypendium, czy na wymianę. W każdym razie po powrocie sporo opowiadała o tym, jak tam zielono, jak ładnie. A ja zaczęłam zgłębiać temat, bo wtedy jeszcze nie do końca nawet wiedziałam, gdzie tak dokładnie ta cała Rwanda leży. Niecały rok później, na prezentację maturalną z polskiego, przygotowywałam już temat dotyczący *Afryki w literaturze i filmie. Jak nietrudno się domyśleć, połknęłam przy tej okazji całkiem sporo książek i obejrzałam wiele filmów. Od tego czasu fascynacja ta się pogłębiała, a zaraz po maturze pojechałam na swoje pierwsze wakacje do Afryki Północnej, do Tunezji. Wtedy jeszcze z biurem podróży. Zaczęłam studiować, po jakimś czasie znalazłam pracę, która pozwalała mi na więcej dni urlopu niż standardowe 26 i, już na własną rękę, odwiedziłam również Maroko, Egipt, Kenię, Tanzanię, Etiopię i Ugandę. W międzyczasie założyłam też
bloga. Każdy wyjazd uczy mnie czegoś nowego i zaskakuje, ale jest też inspiracją do kolejnych podróży, bo uświadamia mi, jak mało jeszcze wiem o świecie.

WP: Opowiedz o ludziach, których spotkałaś na afrykańskim szlaku.

Ojej, spotkałam chyba cały wachlarz ludzkich charakterów. Mam zarówno miłe, jak i niemiłe wspomnienia. Raz zdarzyło mi się, że w *Tanzanii czterech bandziorów wywiozło mnie w taksówce i zabrali mi wszystkie pieniądze i wyczyścili konto z oszczędności. To jedno z tych druzgocących wspomnień. Mam je w głowie ku przestrodze, ale nie zawsze chcę o nim pamiętać. To dlatego, że z reguły ludzie spotkani na afrykańskich szlakach byli mi jednak *bardzo pomocni i niezwykle przyjaźni. W tym roku, na przykład, spędzałam Wielkanoc w Ugandzie. Kiedy mama mojego znajomego dowiedziała się o tym, że przyjechałam sama, od razu zaprosiła mnie do domu na sobotni obiad. Na stół poszły same lokalne specjały i czułam się bardzo ciepło przyjęta. Spotkałam też grupę niezwykle inspirujących ludzi, którzy dorastali w slumsach, ale dzięki własnej proaktywności i chęci do zmian, aktualnie mają własne działalności i założyli NGO (organizacja pozarządowa - przyp. red.) aktywujące lokalne dzieciaki tak, aby i one mogły
zdobyć kwalifikacje zawodowe i zmienić coś w swoim życiu
. Osobiście sama zaangażowałam się również w ten projekt, bo wierzę w takie fajne idee. Dla mnie podróże to w znacznej mierze spotykanie ludzi i bardzo cenię sobie wszystkie nawiązane znajomości. Każda jest inna, unikalna i wnosi coś nowego do mojego życia. Nie lubię szufladkować ludzi i szerokim łukiem unikam stereotypów.

WP: Za co kochasz Czarny Ląd najbardziej?

Nie wiem, czy jest jakieś „naj”. To chyba zasługa wszystkiego po trochu. Lubię ją trochę za tę inność, trochę za szczerość, jaka stamtąd bije, trochę za to, jak toczy się tam życie. Jak każde inne miejsce na ziemi, ma też wady, ale to normalne. Nie ma czegoś takiego jak miejsce bez wad – raj nie istnieje. Każdy z nas ma jednak takie miejsce na ziemi, w którym czuje się po prostu szczęśliwy. Dla jednego jest to domek poza miastem, dla innego miejsce odległe o kilka tysięcy kilometrów.

WP: Jaką część Afryki polecasz turystom planującym swój pierwszy wyjazd na Czarny Ląd?

W wielu częściach sama jeszcze nie byłam, więc ciężko mi powiedzieć, która część jest najlepsza, jednak spośród miejsc, które odwiedziłam wskazałabym Kenię bądź Ugandę. W zależności od tego, czego taki turysta szuka – czy plaż i safari, czy czegoś bardziej unikalnego jak np. obserwowanie goryli czy sporty ekstremalne. Oba te kraje mają dobrą bazę hotelową i oferują wiele różnych środków transportu, operujących zarówno w krajach, jak i poza ich granicami. Łatwo również porozumieć się w języku angielskim i w obu przypadkach wizy można nabyć na lotniskach, co znacznie ułatwia wyjazdy last minute. Jednak bez względu na to, na który kraj padnie, zawsze będzie to w pewnym stopniu szok kulturowy dla osoby, która nigdy wcześniej w Afryce nie była.

Rozmawiała Iwona Kołczańska.

Więcej na blogu Justyny Śnieżek: www.wafryce.pl

fot. Justyna Śnieżek

Źródło artykułu:WP Turystyka
afrykaugandakenia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)