Protesty na europejskich wyspach wymykają się spod kontroli. Pokazywali turystom środkowe palce i krzyczeli, że cuchną
Nie milkną echa antyturystycznych protestów, które miały miejsce 20 października na Wyspach Kanaryjskich, które od kilku dni komentowane są niemal na całym świecie. Do tej pory mieszkańcy zapewniali, że turyści nie staną się celem ataków. Ale stało się zupełnie odwrotnie.
Od kilku dni o protestach informują największe hiszpańskie i zagraniczne media, także w Polsce. Według danych Delegatury Rządu na Wyspach Kanaryjskich w demonstracjach na Teneryfie wzięło udział 6500 osób, a na Gran Canarii 1500. Organizatorzy twierdzą, że protestujących było znacznie więcej, ale nie o liczby teraz chodzi. O protestach mówi się dlatego, że wypoczywający na tym rajskim archipelagu turyści stali się źródłem bezpośrednich ataków.
Zaatakowali turystów na Kanarach
Jak pisze brytyjska gazeta "Daily Mail", w weekend grupa protestujących mieszkańców Teneryfy przekroczyła granice zwykłej manifestacji, otaczając turystów i wykrzykując obraźliwe hasła w ich stronę na plaży Troya. Sceny te miały miejsce po tym, jak setki protestujących zboczyły z planowanej trasy manifestacji w popularnym nadmorskim kurorcie Playa de Las Americas na Teneryfie.
"Ta plaża jest nasza", "Jesteśmy obcokrajowcami w swoim własnym kraju" – brzmiały hasła widniejące na transparentach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niezwykłe nagranie z parku. Jednych fascynuje, innych przeraża
W stronę osób wygrzewających się na słońcu skierowano antyturystyczne hasła, waląc przy tym w bębny i gwiżdżąc, zakłócając tym samym wypoczynek wczasowiczom.
Podobnie było na Gran Canarii. Brytyjski dziennik pisze, że w trakcie protestów jedna para została uwięziona na swoich ręcznikach plażowych. Tam protestujący ruszyli w ich stronę, niosąc transparent z napisem "Jediondos", co w hiszpańskim slangu oznacza "cuchnący". Pojawiły się również sytuacje, kiedy w stronę obserwujących demonstrację turystów pokazywano środkowy palec.
Zdaniem dziennikarzy "Daily Mail" narasta poczucie, że protestujący strzelili sobie w stopę niektórymi swoimi działaniami, pomimo wcześniejszych obietnic, że turyści nie będą celem ataków.
Czego chcą protestujący?
Demonstranci są niezadowoleni z działań rządu kanaryjskiego i centralnego. Domagają się wprowadzenia podatku turystycznego, z którego ma być finansowana budowa mieszkań komunalnych dla mieszkańców, wstrzymania budowy nowych hoteli, ograniczenia prawa do wynajmu turystycznego i ograniczeń w zakupie nieruchomości przez obcokrajowców.
Według prognoz w tym roku na Wyspach Kanaryjskich ma paść historyczny rekord. Archipelag zamierza odwiedzić prawie 18 milionów turystów, czyli o 2 mln więcej niż w 2023 r.