To nie Karaiby. Wystarczą trzy godziny lotu
Piękne plaże, szumiąca, lazurowa woda i palmy zwisające nad głowami. Karaibskie klimaty, słońce i błogie lenistwo. Kto nie marzy o takim odpoczynku? Żeby poczuć się jak na brzegu oceanu gdzieś na Kubie, wcale nie trzeba lecieć na drugi koniec świata. W Europie też znajdziecie endemiczne lasy palmowe, które wcinają się w piękne, piaszczyste plaże.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Kreta to największa grecka wyspa i piąta co do wielkości wyspa Morza Śródziemnego. Nic więc dziwnego, że oferuje skrajnie różne krajobrazy i każdy znajdzie tu coś dla siebie. Ale czy wiecie, że to właśnie na Krecie znajdują się unikatowe endemiczne lasy palmowe? Odwiedziliśmy dwa takie miejsca – zupełnie różne, ale w swoim charakterze równie niesamowite i bajkowe. Oba znajdują się zaledwie trzy godziny lotu z Polski. Aby je zobaczyć, wystarczy zaplanować przedłużony weekend.
Skąd te palmy?
Jest wiele teorii tłumaczących powstanie endemicznych lasów palmowych na Krecie. Nam jednak najbardziej przypadła do gustu ta mówiąca o śródziemnomorskich piratach, którzy nękali Kretę wiele setek lat temu. Jedną z ich głównych baz było portowe miasto Bidżaja, leżące na terytorium dzisiejszej Algierii. To ponad 1700 km od Krety, ale w latach swojej świetności śródziemnomorscy piraci pływali po całym akwenie, od Gibraltaru aż po wybrzeża Libanu.
Co jednak mają wspólnego piraci z palmami daktylowymi? Otóż ten rodzaj palm był bardzo popularny w północnej części Afryki, a same daktyle były cenionym przysmakiem. Nic dziwnego, że na pokładach pirackich statków znajdowały się duże zapasy owoców daktylowca. Kiedy pirackie jednostki cumowały u wybrzeży Krety, piraci schodzili na ląd i… pluli pestkami z daktyli, które jedli w ogromnych ilościach. Resztę pracy wykonała już matka Ziemia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS7
Jak w wietnamskiej dżungli
Las palmowy Preveli został całkowicie zniszczony podczas ogromnego pożaru w 2010 r. Wydawało się, że Kreta straciła jedno ze swoich najbardziej charakterystycznych miejsc, jednak kolejny raz natura pokazała, że ma inne plany. Już kilka lat później trudno było dostrzec jakiekolwiek ślady kataklizmu, a dziś las palmowy jest jeszcze większy i jeszcze piękniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej.
Preveli nie jest największym palmowym gajem na Krecie, ale bez wątpienia jest tym najbardziej urokliwym. Pomiędzy palmami prowadzą wąskie ścieżki, które wiją się wzdłuż brzegu rzeki Megalopotamu. Krystalicznie czysta, bardzo zimna woda przelewa się kaskadami przez skały i głazy, a uchodząc do morza, miesza się z cieplejszą, słoną wodą, tworząc niesamowity efekt zmętnienia nazywany halokliną.
Sam spacer po wąwozie robi ogromne wrażenie. Nam to miejsce kojarzyło się bardziej z wietnamską dżunglą niż z Karaibami. Wiszące liany, ogromne palmowe liście, wąskie przesmyki i przejścia pod zwalonymi pniami stwarzają atmosferę trochę dzikiej przygody. Na końcu ścieżki rzeka zwęża się na tyle, że można przejść na jej drugą stronę i wrócić na plażę drugim brzegiem wąwozu.
Aby dostać się do plaży Preveli, trzeba ruszyć drogą na południe w centralnej części wyspy. Drogowskazy poprowadzą na parking na szczycie klifu, z którego roztacza się zapierający dech w piersiach widok całego lasu i zatoki. Na dół prowadzi ponad 600 nierównych, ułożonych w skale schodów, po których później trzeba będzie wrócić na górę, więc przed zaplanowaniem wycieczki trzeba się dobrze zastanowić, czy na pewno nasza kondycja na to pozwoli.
Największy w Europie las palmowy
Las palmowy Vai znajduje się na wschodnim krańcu wyspy. Prowadzi do niego jedyna droga wiodąca wzdłuż północnego wybrzeża Krety. Tu nie ma żadnych skał, klifów ani schodów – od parkingu na plażę jest nie więcej niż 100 m. W lesie Vai rośnie ponad 5 tys. drzew palmowych – to największe tego typu naturalne skupisko w całej Europie. Niektóre źródła podają, że największym lasem palmowym na Starym Kontynencie jest ten w Elche, w hiszpańskiej Valencii, ale to sztucznie stworzona plantacja, a nie las, który powstał dzięki działalności natury.
W Vai nie ma ścieżek pomiędzy drzewami, ale cały palmowy gaj można zobaczyć z punktu widokowego po przeciwległej stronie zatoki. Między palmami, które wrastają w szeroką plażę rozkładają się turyści szukający cienia. Obok stoi kilka barów i wypożyczalnia sprzętu wodnego. Na samej plaży znajdujemy toalety i rzędy leżaków z parasolami, które są… w cenie parkingu, a ten kosztuje trzy Euro za cały dzień.
Las palmowy Vai też ma swoją dramatyczną historię. Pod koniec lat 70. zatoka przeżyła prawdziwy nalot społeczności hippisowskiej, która stworzyła tu swego rodzaju ruchomą komunę. To doprowadziło do ogromnych zniszczeń i dewastacji. Szacuje się, że przez ponad 10 lat to miejsce odwiedzało około 200 tys. osób rocznie.
Do dziś na plażę mówi się potocznie Hippy Beach, choć śladów po tamtych wydarzeniach już nie widać. Sama plaża otrzymała oznaczenie Błękitnej Flagi, przyznawane przez duńską Fundację na Rzecz Edukacji Eklogicznej.
Niezależnie od tego, czy wybierzecie dosyć karkołomne zejście i wspinaczkę do Palm Beach Preveli, czy komfortowy dojazd do Vai, na pewni nie będziecie zawiedzeni. Miłośnikom dzikich przygód polecam tę pierwszą opcję, dla tych, którzy chcą się pobyczyć w cieniu palmowych liści na pewno idealnym kierunkiem będzie plaża Vai.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.