Slab City. Ostatnie wolne miejsce w Ameryce
W spalonej słońcem Kalifornii, na pustyni Sonoran, niedaleko zasolonego jeziora Salton Sea, znajduje się miasto, które tak naprawdę nie jest miastem. Nie ma tu bieżącej wody i elektryczności, a mimo to wielu marzy, by w nim zamieszkać i zostać Slabbersem.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Rob serwuje kawę. Bill urządza koncerty. Donita robi na drutach. Zack wymachuje pistoletem. Wszyscy czekają, aż zacznie się zmierzchać i upał nieco zelżeje. Slabbersi. Mieszkańcy osady Slab City. Współcześni nomadzi, hippisi, artyści, biedni, bezrobotni, emeryci.
Większość z nich to tzw. "snowbirdsi" – osoby, które zimą opuszczają lodowate miasta Ameryki Północnej, by wygrzać kości w ciepłym miejscu. W przypadku tych, którzy kierują się do Slab City, chodzi jeszcze o nieskrępowaną konwenansami możliwość własnej ekspresji. Ucieczkę od biurokracji, korporacji, dyktatury kapitalizmu. Poszukiwanie wolności i życie poza społeczeństwem.
Latem, gdy słońce praży niemiłosiernie a temperatura sięga nierzadko 50 st. C w cieniu, zostaje ich na miejscu około setki, może stu pięćdziesięciu. Pośród tumanów kurzu wiodą życie w – jak to określają zagraniczne media – enklawie anarchii.
Nie płacą podatków. Prąd wytwarzają za pomocą generatorów lub paneli słonecznych. Nie mają kanalizacji i toalet, a wodę, którą muszą oszczędzać, przywożą z oddalonego o kilka mil miasteczka. W tym ostatnim od czasu do czasu robią zakupy. Ale jedzenie nie jest dla nich najważniejsze. Czasami się wydaje, że energię czerpią z promieni słonecznych – w większości są chorbliwie wręcz szczupli, jakby wysuszeni. Być może przez kiepską dietę, być może przez narkotyki. Metamfetamina dopływa do pustynnej osady nieprzerwanym strumieniem.
Apokaliptyczne sąsiedztwo
Slab City zlokalizowane jest na pustyni Sonoran w kalifornijskim Imperial County. Zostało wzniesione na terenie dawnej bazy wojskowej Camp Dunlop, gdzie w czasie II wojny światowej szkolono żołnierzy piechoty morskiej (od betonowych pozostałości zresztą miasteczko wzięło swą nazwę). Dziś też niedaleko działa baza wojskowa – są w niej szkoleni komandosi marynarki wojennej United States Navy SEALs.
Jak w wywiadzie z dziennikarką filmową Anną Bielak mówi reżyser dokumentu "Desert Coffee", Mikael Lypinski: "Plotka głosi, że szkolono tam żołnierzy przygotowujących się do osaczenia Osamy bin Ladena. (…) Na tle przepięknych gór o nazwie Chocolate Mountains latają wojskowe śmigłowce. Strzelają laserowymi pociskami wyposażonymi w świecące na czerwono diody, które pozwalają obserwować tory ich lotu. Wyobraź sobie, że siedzisz przy ognisku, popijasz piwo, ktoś gra na gitarze, ktoś inny nuci piosenki country, nad głową masz miliard gwiazd - a w tle rozgrywa się bitwa jak z Gwiezdnych wojen".
Osada Slabbersów ma klimat mocno postapokaliptyczny. To wrażenie potęguje sąsiedztwo Salton Sea – drugiego największego jeziora w Kalifornii i drugiej po Dolinie Śmierci największej w Stanach depresji. Bezodpływowy zbiornik powstał na początku XX w., a w latach 60. bogaci Kalifornijczycy wymyślili, że stanie się letniskiem i magnesem na turystów. Stał się, ale charakter atrakcji totalnie się zmienił. Miały być luksusowe hotele, bajkowe plaże i surfing, zostały smród i szkielety milionów martwych ryb na brzegu.
Katastrofa ekologiczna została spowodowana brakiem naturalnej cyrkulacji wody i ogromnym stopniem zasolenia jeziora. Naukowcy ostrzegają dziś, że Salton Sea to tykająca bomba biologiczna, która – według szacunków – może niedługo zmusić nawet 1,5 mln mieszkańców doliny Coachella do przeprowadzki.
Bóg jest miłością na Górze Zbawienia
W takim właśnie sąsiedztwie żyją mieszkańcy Slab City. Ponieważ o miejscu już powstało i wciąż powstaje wiele reportaży i filmów, do "enklawy anarchii" zmierzają co roku tłumy turystów.
Przy wjeździe do "miasta" wita ich Góra Zbawienia, Salvation Mountain – słynna dziś na całym świecie instalacja artystyczna stworzona przez Leonarda Knighta. Zmarły przed 3 laty "pustynny Gaudi" budował ją przez 3 dekady z cegieł i słomy. Na zboczu wyciął schody prowadzące na szczyt, gdzie został ustawiony krzyż. Cała kreacja została pomalowana setkami tysięcy litrów kolorowej farby i pokryta cytatami z Biblii, wśród których rozmiarem wyróżnia się jeden: "Bóg jest miłością", "God is Love".
Całe Slab City to zresztą jedyna w swoim rodzaju galeria sztuki na świeżym powietrzu. Jedną z najchętniej fotografowanych przez turystów instalacji jest "East Jesus", "ściana" stworzona z kilkunastu starych telewizorów ustawionych jeden na drugim. Ich ekrany zostały zakryte i zmieniające się obrazki zastąpiły przypadkowe słowa oraz mniej lub bardziej rewolucyjne hasła. Wieczorem przyjezdni i mieszkańcy spotykają się zaś w (prowadzonym przez wspomnianego na początku tekstu Billa) klubie "The Range".
Choć wydawać by się mogło, że Slab City to ucieleśnienie sielanki, "ostatnie wolne miejsce w Ameryce" (tak bywa nazywane przez zagranicznych dziennikarzy) nie jest wcale rajem na ziemi. Doskonale oddają to słowa cytwanego już Mikaela Lypinskiego: "Pod spokojną, chwilami prawie idylliczną powierzchnią tej osady kryje się gniew i agresja, które czasem prowadzą do tragedii".
Jak łatwo się domyślić, nie istnieją żadne statystki dotyczące przestępczości w Slab City, jednak reżyser dobitnie opowiada o jednym przypadku: "...cała społeczność żyje tym, co wydarzyło się zeszłego wieczora. 500 m od kawiarni Roba jakiś facet zastrzelił swoją narzeczoną. Dostała kulkę w głowę. Ta para była nowa w okolicy, ale to nie znaczy, że takie sytuacje nie zdarzały się też wcześniej".
Ubezpieczenie assistance. Czy warto dokupić dodatki do OC na wakacje?
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.