Sprawdziłam, jak zostać stewardesą. "Nie wszyscy nadajecie się do tej pracy"
Rekruter zapytał mnie, dlaczego chcę zostać stewardesą. Powiedziałam, że to ostatnia szalona rzecz, jaką mogę zrobić przed trzydziestką, a on tylko się uśmiechnął. Niektórzy wychodzili roztrzęsieni, bladzi i milczący. Mówili, że zrobią wszystko, by zdobyć tę robotę. Jak wyglądają kulisy rekrutacji do pracy, która dla wielu jest spełnieniem marzeń?
O tym, jak wygląda rekrutacja na stewardesę oraz jakie trzeba spełnić wymagania, aby zdobyć pracę, która niegdyś uchodziła za jedną z najbardziej prestiżowych na świecie, od zawsze krążą legendy. W latach 70. i 80. o zostaniu członkinią personelu pokładowego marzyła każda kobieta, ale spełnienie tego nie było wcale łatwe. Dziś praktycznie każdy może stanąć do walki o dołączenie do "cabin crew" (załoga pokładowa - przyp. red.).
Zobacz też: Perła Karaibów. Idealne miejsce na urlop zimą
Niektórzy wpadli prosto "z ulicy"
Skąd to wiem? Bo wzięłam udział w rekrutacji na stanowisko młodszego personelu pokładowego, organizowanej przez Polskie Linie Lotnicze LOT. Nie wierzę obiegowym opiniom przeczytanym w internecie, więc to, jak selekcjonuje się stewardesy w drugiej dekadzie XXI wieku postanowiłam sprawdzić na własnej skórze.
Polski przewoźnik o planowanej rekrutacji poinformował już w grudniu 2022 r. Od tego czasu w Warszawie odbyło się już kilka dni otwartych, w których mógł wziąć udział każdy, kto wygospodarował wolny dzień. Ale o tym dowiedziałam się dopiero na miejscu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
Ja wysłałam CV, napisałam list motywacyjny i otrzymałam telefon z zaproszeniem. Niektórzy jednak zjawili się bez niego, prosto "z ulicy", a właściwie z innych miast, pociągów czy spotkań rekrutacyjnych innych przewoźników. Część (ku mojemu zdziwieniu) nawet bez wymaganych dokumentów. - A to trzeba było czekać na odpowiedź? - pytali zaskoczeni.
Chętnych było tylu, że na korytarzu pięciogwiazdkowego hotelu, w którym organizowane było spotkanie, już od pierwszych chwil zrobiło się duszno, gwarno, a w sali konferencyjnej zabrakło krzeseł dla kandydatów. Na prezentacji rozpoczynającej spotkanie rekruterzy powitali nas głębokim westchnięciem.
Tak, to był bardzo długi dzień. W dodatku o "suchym pysku", bo nie poczęstowano nas nawet szklanką wody. A kawa w lotniskowym hotelu kosztuje 25 zł.
Kandydaci mieli wiele wątpliwości
Pierwsza godzina spotkania upłynęła na wypełnianiu wniosków, zgód na przetwarzanie danych osobowych oraz prelekcji poświęconej przedstawieniu oczekiwań firmy i ofercie, jaką proponuje kandydatom na stanowisko młodszego personelu pokładowego.
Wtedy pojawiły się już pierwsze głosy i nurtujące wielu pytania: czy przewoźnik zapewnia pracownikom zakwaterowanie w mieście bazowym? Czy będzie umowa o pracę? Czy stawki proponowane przez przewoźnika to kwoty brutto czy netto? Czy trzeba mieszkać w Warszawie?
Rozwiejmy zatem na wstępie wszelkie wątpliwości związane z pracą stewardes i stewardów. Umowa z liniami lotniczymi zazwyczaj zawierana jest teraz na świadczenie usług w ramach prowadzonej działalności gospodarczej (B2B). Stawki są brutto - trzeba od nich odliczyć podatek, ZUS i składkę zdrowotną. LOT nie zapewnia pracownikom zakwaterowania w mieście bazowym - lokum trzeba znaleźć sobie samemu.
Ile zarabiają stewardesy i stewardzi?
To, co najbardziej interesuje kandydatów - czyli realne zarobki na pokładzie samolotu - pozostaje wielką niewiadomą do samego końca. Wszystko zależy od liczby wylatanych godzin, a te zaś są ruchome. Ich liczba w danym miesiącu różni się w zależności od sezonu i ograniczeń. W ciągu roku stewardesy i stewardzi nie mogą wylatać więcej niż 900 godzin. Średnio miesięcznie daje to ok. 75 godzin.
Trzeba jednak pamiętać, że do płatnych godzin w powietrzu (liczonych od chwili wystartowania samolotu do jego wylądowania) należy doliczyć tzw. flight duty, czyli pełnię czynności lotniczych, za które pracownicy nie otrzymują wynagrodzenia.
Ile wynosi zaś bazowa pensja personelu pokładowego? Jest ona zależna przede wszystkim od stażu pracy. Młodszy personel, tzw. junior otrzymuje w PLL LOT zryczałtowane miesięczne wynagrodzenie w wysokości 1150 zł brutto, do tego 500 zł brutto diety zryczałtowanej oraz wynagrodzenie gwarantowane 1200 zł brutto, w które wliczane jest 20 godzin blokowych (w powietrzu).
Łącznie daje to 2850 zł wynagrodzenia podstawowego brutto. Do tego należy doliczyć wylatane w danym miesiącu godziny. Odliczając 20 godzin zawartych w wynagrodzeniu gwarantowanym, zostaje ok. 55 dodatkowo płatnych godzin w powietrzu. Stawka za godzinę blokową dla juniora wynosi 60 zł. A zatem 55x60=3000 zł + 2800 zł podstawy = 6100 zł brutto.
Tyle wynosi średnia pensja stewardów i stewardes u polskiego przewoźnika. Są to jednak kwoty liczone na podstawie zaprezentowanych stawek. Dodatkowe wynagrodzenie można otrzymać również w ramach prowizji ze sprzedaży pokładowej, za niewykorzystane dyżury czy loty transatlantyckie.
W sezonie pensja młodszej stewardesy może wynieść powyżej 7 tys. zł brutto. Pracowników z dłuższym stażem obowiązują wyższe stawki. Starsza stewardesa może zarobić ok. 10 tys. zł brutto.
Czytaj także: Nie takie miały być ferie. Polacy narzekają na jedno
Jako bonusy pracownicy otrzymują m.in. pakiet zdrowotny, ubezpieczenie w pracy oraz kartę uprawniającą do korzystania z obiektów sportowych. No i nie zapominajmy o najważniejszym, czyli myIDTravel. To platforma rezerwacyjna, dzięki której możemy (sami lub z dopisanymi tzw. travel partnerami, np. rodziną) rezerwować bilety lotnicze na kierunki oferowane zarówno przez LOT, jak i linie zrzeszone w Star Alliance. Ceny są bardzo atrakcyjne, często stanowiące ułamek tych dla przeciętnego pasażera, ale jest też haczyk. To nie są miejsca gwarantowane. O tym, czy polecimy decydują wolne miejsca na pokładzie, więc często o powodzeniu podróży dowiadujemy się na lotnisku na kilka chwil przed startem samolotu.
Czy taki przywilej jednak rekompensuje trudy pracy oraz zarobki, które mocno ściągają na ziemię?
- Przyjechałem tutaj, bo skusiły mnie stawki, o których czytałem w internecie. Było tam napisane, że młodszy personel pokładowy może zarobić nawet 8 tys. zł na rękę - powiedział mi Mateusz z Rzeszowa, który na co dzień zajmuje się pracą w branży nieruchomości. - Chciałem spełnić swoje marzenie z dzieciństwa, ale muszę przyznać, że jestem mocno zawiedziony - dodał.
Jakie zasady obowiązują personel pokładowy?
W zamian za przeciętne wynagrodzenie firma oczekuje od pracowników przede wszystkim dyspozycyjności. Grafik ustalany jest na cały miesiąc i można wskazać w nim zaledwie cztery dni, które dana osoba chciałaby mieć wolne. Pracodawca może te sugestie uwzględnić, ale nie musi.
Poza tym, pracownicy systematycznie odbywają dyżury, które spędzają w domu lub na lotnisku. W pierwszym przypadku należy mieć spakowaną walizkę i w razie potrzeby w ciągu 1,5 godziny stawić się z nią gotowym do odlotu. Zdaniem niektórych te zasady mocno ingerują w życie prywatne kandydatów. Ale to jeszcze nic.
- To jest luz. Jak pracowałam dla Qatar Airways, czułam się jakbym była ich własnością. Sam fakt, że jestem białą Europejką sprawiał, że od początku czułam się tam traktowana jak dzi**a. Kiedy mieszkałam w bazie w Dosze, cały czas byłam kontrolowana - mówiła jedna z kandydatek w oczekiwaniu na rozmowy rekrutacyjne. - Nawet w dni wolne od pracy musiałyśmy być w mieszkaniu o określonej godzinie. Goście? Zapomnij. Mój ojciec musiał opuścić apartament przed 22, kiedy przyleciał w odwiedziny. Co z tego, że zarobki były bajeczne, skoro czułam się jak w więzieniu? - opowiadała.
Branża lotnicza liberalizuje zasady
A wygląd? Katarskie linie lotnicze mają bardzo restrykcyjne wymogi. U europejskich czy amerykańskich przewoźników z roku na rok robi się coraz luźniej.
Dziś aplikując na stanowisko personelu pokładowego nie trzeba mieć powyżej 160 cm wzrostu, śnieżnobiałego uśmiechu i nienagannej figury. W większości przypadków wystarczy świadectwo ukończenia szkoły średniej, znajomość języka angielskiego na poziomie komunikatywnym i kilka określonych cech osobniczych. Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta: kryzys, kryzys, kryzys. Po tym, jak w czasie pandemii koronawirusa branża lotnicza zwolniła setki tysięcy pracowników, teraz musi się mocno nagimnastykować, aby z powrotem ich zatrudnić. Wielu przewoźników opuszcza poprzeczkę i liberalizuje wartości, które jak dotąd były w tej materii mocno konserwatywne.
Masz tatuaże w widocznych miejscach? "Zapomnij o pracy na pokładzie" - można było usłyszeć jeszcze kilka lat temu. W dobie kryzysu na rynku pracy coraz więcej linii lotniczych rezygnuje z tego wymogu. Niektóre z nich mogą wydawać się absurdalne, jak np. ograniczony wybór w kwestii koloru paznokci czy makijażu.
Linia lotnicza LOT póki co sztywno jednak trzyma się swojej polityki. Pierwsze pytanie, które padło w moją stronę od rekrutera, brzmiało: "Czy posiada pani tatuaże w widocznych miejscach?". Nie posiadam. A mogło mnie to zdyskwalifikować na samym początku.
Najwięcej dowiesz się na korytarzu
Gdy po wstępnej prelekcji wyczerpała się już pula pytań do rekruterów ze strony kandydatów, zostaliśmy skierowani do odbycia kolejnych etapów rekrutacji, jakimi są: audyt z języka angielskiego, rozmowa indywidualna oraz wykonanie zadania grupowego.
Ze względu na przytłaczającą wręcz liczbę osób, które zjawiły się na dniu rekrutacyjnym, z miejsca zrezygnowano z jednego etapu, jakim jest wykonanie zadania grupowego. A szkoda, bo to podobno najlepsza zabawa. Pozostał test zdolności językowych oraz rozmowa indywidualna z rekruterami. Część osób rozmowę z lektorem odbędzie jednak online. Inaczej prędko by się to nie skończyło.
Jakie pytania padały podczas tych rozmów? Lektor zapytał mnie m.in. o to, dlaczego chcę zostać stewardesą. Powiedziałam, że to ostatnia szalona rzecz, jaką chciałabym zrobić przed trzydziestką. Pytał też o to, co robię w wolnym czasie, jaki jest mój wymarzony kierunek podróżniczy, co jest dla mnie najważniejsze w organizowaniu swojej pracy oraz dlaczego dbanie o siebie jest ważne w zawodzie stewardesy. Wszystko po angielsku. Jak dla mnie - bułka z masłem.
Pod drzwiami zaś toczyły się debaty na temat tego, co dzieje się w środku. Niektórzy wychodzili bladzi, lekko spoceni, milczący. Mówili, że "jest ok". Jedna dziewczyna na audyt zgłosiła się po raz drugi. Za pierwszym razem przeszła wszystkie inne etapy rekrutacji, ale musiała podszkolić język. Uczyła się dwa miesiące. Powiedziała, że jak tym razem się nie uda, to się załamie.
Nie każdy się nadaje
Rozmowa indywidualna również do ostatnich chwil pozostawała tajemnicą. "O co pytają?" - padało hasło za każdym razem, gdy otwierały się drzwi i ze środka wychodził odpytany nieszczęśnik. Podczas rozmowy trzeba wylosować zadanie, jakim jest scenariusz scenki sytuacyjnej, która mogłaby się rozegrać na pokładzie samolotu.
Co zrobisz, gdy zobaczysz, że pijany pasażer pije wniesiony na pokład alkohol? Jak zareagujesz na dziecko, które krzyczy i kopie w fotel siedzącego przed nim pasażera? Jak zbędziesz nachalnego pasażera albo jak dyplomatycznie i z uśmiechem na twarzy rozwiążesz nawet najbardziej drażliwe problemy? To wszystko ma pomóc rekruterom ocenić, czy odnajdziesz się w trudnych sytuacjach.
Ja musiałam wyjaśnić zawziętej pasażerce, dlaczego za perfumy zakupione na pokładzie nie może zapłacić bilonem. Rekruterka była nieugięta i nie chciała przyjąć ani moich tłumaczeń, ani propozycji. W końcu zgodziła się zapłacić kartą.
- Miejsce na pokładzie znajdzie się dla każdego z państwa. Planujemy mocno rozszerzyć siatkę połączeń - zapewniały rekruterki podczas prezentacji. - Problem polega na tym, że nie wszyscy nadajecie się na stewardesy i stewardów. Nie możemy zawieść zaufania naszych pasażerów - tłumaczyły.
Komu udało się zwyciężyć w wyścigu o dołączenie do "cabin crew" Polskich Linii Lotniczych LOT? Ja dostałam tę robotę już po kilku dniach od rekrutacji, ale ją odrzuciłam. Zdecydowanych czeka teraz pięciotygodniowe szkolenie. Dopiero potem mogą ruszać w drogę.
Monika Sikorska, dziennikarka Wirtualnej Polski
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski