Stewardesa zdradza kulisy swojej pracy. "Jeśli jest kierunek wakacyjny, wówczas alkohol na pokładzie jest standardem"

Idąc na rozmowę o pracę, nie sądziła, że ten dzień odmieni jej życie. Dziś nie wyobraża sobie życia bez latania, a w dodatku w mediach społecznościowych dzieli się kulisami swojej pracy. - Polacy nie są jakąś szczególnie niesubordynowaną nacją, która źle zachowuje się w samolocie. Sporo dzieje się natomiast na tzw. angielskich destynacjach - opowiada w rozmowie z WP stewardesa Linda Palej.

Linda pokonała strach przed lataniem
Linda pokonała strach przed lataniem
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Sylwia Król

Sylwia Król: Pracujesz jako stewardesa w jednej z najpopularniejszych linii lotniczych. Jak to się stało, że swoje życie zawodowe związałaś z lotnictwem?

Linda Palej: Początki mojej przygody z lotnictwem to dość niesamowita historia. Przede wszystkim dlatego, że nigdy tak naprawdę nie myślałam o pracy w tej branży. Powiem więcej, bałam się latać! W pewnym momencie jednak moje życie wywróciło się do góry nogami i musiałam zaczynać wszystko od nowa. Szukałam więc pracy i wysyłałam swoje CV w różne miejsca. Dostałam kilka odpowiedzi, m.in. od jednej ze znanych linii lotniczych. Jako że moje życie zawodowe było wcześniej związane z branżą turystyczną, ta odpowiedź szczególnie mnie zainteresowała. W momencie, kiedy ją otrzymałam byłam jednak przekonana, że propozycja dotyczy pracy biurowej i jak gdyby nigdy nic wybrałam się na rozmowę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Halo Polacy". Piękna, lecz dla wielu piekielnie droga wyspa. Jak podróżować po Islandii, by nie pójść z torbami?

Na miejscu okazało się, że to rekrutacja na członków personelu pokładowego?

Tak. Na początku nie do końca wiedziałam, co się dzieje, ale jak tylko zrozumiałam, chciałam zrezygnować, bo po pierwsze bałam się latać, a po drugie nie byłam w ogóle przygotowana na to spotkanie. W trakcie okazało się, że powinnam mieć ze sobą dokumenty, m.in. paszport, CV w odpowiedniej formie, jak również zdjęcia sylwetki. Te informacje były co prawda zawarte w wiadomości, którą otrzymałam przed spotkaniem, ale przyznaję, że idąc na nie, nie byłam tego świadoma. Gdy więc usłyszałam, że mamy przygotować nasze teczki personalne, odruchowo ruszyłam do wyjścia.

Nie pozwolono ci jednak wyjść?

Zatrzymał mnie jeden z rekruterów, zapewniając, że wszystko mogę uzupełnić na miejscu. Był naprawdę miły, więc głupio mi było tak po prostu powiedzieć, że wychodzę. Nadal jednak pozostały pewne kwestie dla mnie dość istotne m.in. decyzja o przydziale bazy, z której się lata. W trakcie rekrutacji bazy są rozdawane w całej Polsce i jest to kwestia zapotrzebowania linii lotniczej w danym momencie, a nie wyboru kandydata. U mnie była tylko jedna opcja, na którą mogłabym przystać i był to Kraków. Tak się jednak złożyło, że nie tylko dostałam się na kurs, ale też została mi przydzielona baza, na której mi zależało. Gdy teraz o tym myślę, mam wrażenie, że los chciał, abym dostała tę pracę.

Wciąż jednak pozostał strach przed lataniem?

To prawda, jednak całej sytuacji towarzyszyło takie przyjemne poczucie, jakaś ekscytacja, że nie każdy może wykonywać ten zawód. W dodatku praca, o której nigdy na poważnie nie myślałam, nagle była na wyciągnięcie ręki. Jeśli po zakończeniu kursu nadal bałabym się latać, nie podjęłabym się tego. Bardzo jednak chciałam przełamać ten strach, więc było to dla mnie podwójne wyzwanie. Na kursie wraz ze mną było sporo osób z doświadczeniem. Rozmowy z nimi na pewno bardzo mi pomogły, bo pokazały całkiem inną perspektywę. Naprawdę dużo się dowiedziałam m.in. o tym, jak bardzo samolot jest odporny na turbulencje. Poczułam się bezpieczniej. Sam kurs wspominam bardzo dobrze, choć był niezwykle intensywny, bo trwał aż siedem tygodni.

Pamiętasz swój pierwszy lot w roli członka personelu pokładowego?

Zupełnie nie. Byłam tak zdenerwowana, że nie pamiętam praktycznie nic z tego dnia. Wiem na pewno, że były to cztery sektory, czyli dwa loty tam i z powrotem. Jednak byłam tak podekscytowana, że po raz pierwszy weszłam na pokład w roli personelu pokładowego i skupiona na tym, aby wszystkie powierzone mi zadania wykonać perfekcyjnie, że niewiele zapamiętałam. Pierwsze loty to też pewnego rodzaju egzamin dla nowych pracowników. Byliśmy więc obserwowani przez szefową pokładu.

Lotnictwo to dziś wielka pasja Lindy
Lotnictwo to dziś wielka pasja Lindy© Archiwum prywatne

Opowiedz, proszę, jak wygląda twoja praca na co dzień?

Pracuję w systemie pięć na trzy, czyli przez pięć dni jestem w pracy, a trzy dni odpoczywam. W ciągu tych pięciu dni mam albo zmiany poranne, albo popołudniowe. Oprócz dni "w powietrzu", kiedy pracuję zgodnie z ustalonym wcześniej grafikiem, istnieje jeszcze coś takiego jak "stand-by". Jest to dyżur w domu, podczas którego mogę zostać poproszona, w dowolnym momencie dnia, ale z godzinnym wyprzedzeniem, o przyjazd na lotnisko. W ciągu pięciu dni roboczych latam średnio trzy lub cztery dni.

Codziennie wracasz więc do bazy, czyli do domu?

Głównym założeniem tanich linii lotniczych jest maksymalne wykorzystanie floty. Mamy więc bazy, do których wracamy, bo samolot jest potrzebny w konkretnym miejscu np. w dniu następnym. Dlatego też raczej nie zostajemy nigdzie na noc. Oczywiście zdarzają się bazy, z których samoloty tanich linii lotniczych są czarterowane. Wówczas personel pokładowy leci np. do Egiptu i zostaje tam przykładowo na dwa lub trzy dni. U nas jednak założenie jest takie, że wracamy do domu.

Oczywiście zdarzają się szczególne sytuacje. Przykładowo jakiś czas temu moją bazą na pięć dni stał się Wiedeń, ale był to wyjątek. Przyznaję, że taki model pracy bardzo mi odpowiada. W ciągu miesiąca latam ok. 10-14 dni. W pozostałe mogę więc robić inne rzeczy. Nawet jeśli akurat wypada mi "stand-by", wciąż staram się wykorzystać taki dzień do maksimum. Po prostu oddalam się na taką odległość, która umożliwi mi dotarcie na lotnisko w przewidzianym na to czasie. Zawsze mam też ze sobą uniform.

Linda kiedyś bała się latać. To już przeszłość
Linda kiedyś bała się latać. To już przeszłość© Archiwum prywatne

Nie myślisz więc o zmianie pracodawcy?

Zdecydowanie nie. Dzięki takiemu modelowi pracy mam dużą łatwość w planowaniu prywatnych wyjazdów. Zamiast tracić czas na layovery, mogę go wykorzystać tak, jak tylko mam na to ochotę. Wracam do domu i prowadzę swoje życie, szczególnie że pracę łączę z działalnością w mediach społecznościowych, co również zabiera mi czas. Obecnie branża lotnicza ma bardzo bogatą ofertę i każdy może znaleźć coś dla siebie. Zarówno osoba, która chce podróżować w dalekie zakątki świata, dużo i często zwiedzać, jak i osoby, które cenią sobie swój czas wolny, mają rodziny i chcą do nich jak najszybciej wrócić.

Opowiedz o kulisach swojej pracy. Pasażerowie, której narodowości są najtrudniejsi z punktu widzenia personelu pokładowego?

Tutaj znaczenie ma kilka czynników i niekoniecznie jest to narodowość. Na pewno sporo zależy od destynacji. Jeśli jest to kierunek wakacyjny, wówczas alkohol na pokładzie jest standardem. Przykładowo, lecimy do Włoch, wówczas można spodziewać się luźnej atmosfery, pasażerowie zamawiają wino, są rozmowy, jest wesoło. Jeśli jest to lot powrotny, to bardzo często pasażerowie po prostu śpią. Na pewno z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że Polacy nie są jakąś szczególnie niesubordynowaną nacją, która źle zachowuje się w samolocie. Sporo dzieje się natomiast na tzw. angielskich destynacjach.

Zapamiętałaś może jakieś sytuacje, gdy musiałaś radzić sobie z niesubordynacją pasażerów?

Zacznę od standardowego przykładu. Odpinanie pasów po wylądowaniu. Pasażerowie nie zdają sobie sprawy z tego, że gdy samolot nagle zahamuje, mogą uderzyć z dużą siłą w oparcie fotela. Zdarzają się sytuacje wręcz abstrakcyjne, gdy dosłownie chwilę po tym, jak podwozie dotknie ziemi, ludzie wstają z miejsc.

Jakiś czas temu miałam inną dość dziwną sytuację. Podróżowała z nami rodzina z kilkuletnim dzieckiem. Zajęli trzy miejsca w pierwszym rzędzie. Przechodząc z serwisem, zobaczyłam, że dziecko siedzi na podłodze, co w sytuacji, gdy sygnał zapięcia pasów jest wyłączony, często się spotyka. Jednak przyjrzałam się bliżej i dostrzegłam, że w rogu na podłodze stoi nocnik, na który założona jest plastikowa siatka, a w niej płynna zawartość. Widziałam już sporo, ale w tym momencie uznałam, że to jednak wiele. Po pierwsze pasażerowie nie muszą być świadkami takiej sytuacji, a po drugie zawartość mogła się przecież rozlać. Poza tym było to dziecko kilkuletnie, które z pomocą rodzica mogło skorzystać z toalety. Poprosiłam więc o usunięcie nocnika. Pan polecenie wykonał, choć z dużym niezadowoleniem.

Linda marzy, aby w przyszłości nauczyć się pilotować samoloty
Linda marzy, aby w przyszłości nauczyć się pilotować samoloty© Archiwum prywatne

Nawet po takich sytuacjach widzisz siebie nadal pracującą w branży lotniczej?

Myślę, że tak, lotnictwo to w końcu moja pasja, coś, co najpierw odkryłam, a z czasem pokochałam. To taki mój nowy świat. Właśnie na pokładzie poznałam swoją wielką miłość, Rafała, który jest pilotem. Oboje uwielbiamy latać, dzięki czemu bez problemu udaje nam się połączyć życie prywatne z zawodowym. Jeśli chodzi o przyszłość, to na pewno chciałabym zając się edukacją innych w zakresie mojej pracy. Jeśli zaś mowa o takich bardziej osobistych marzeniach, chciałabym nauczyć się pilotować małe samoloty.

Źródło artykułu:WP Turystyka

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (42)