Monika Radzikowska o Białorusi wiedziała niewiele. Słyszała coś o wspólnej historii, no i oczywiście o Łukaszence. No bo kto nie słyszał? Przeczytała kilka książek, z których wyzierał marazm. Nie uwierzyła im. Przekroczyła granicę w Terespolu i z uniesionym kciukiem ustawiła się na wylotówce w kierunku wschodnim.