Trwa ładowanie...

"Białorusini, to tacy Rosjanie ze znakiem jakości". Tak twierdzi białoruski prezydent

Monika Radzikowska o Białorusi wiedziała niewiele. Słyszała coś o wspólnej historii, no i oczywiście o Łukaszence. No bo kto nie słyszał? Przeczytała kilka książek, z których wyzierał marazm. Nie uwierzyła im. Przekroczyła granicę w Terespolu i z uniesionym kciukiem ustawiła się na wylotówce w kierunku wschodnim.

"Białorusini, to tacy Rosjanie ze znakiem jakości". Tak twierdzi białoruski prezydentŹródło: Monika Radzikowska
dtgfn03
dtgfn03

I tak jechała tirami, kamazami i starymi ładami. Rozmawiała z nauczycielami, robotnikami, kierowcami, stolarzami, dwiema szalonymi emerytkami i jednym Kubańczykiem, który został Rosjaninem. I teraz wie o Białorusi nieco więcej.

Mam kilku znajomych z Białorusi, którzy niechętnie opowiadają o swoim kraju i jeszcze bardziej opieszale tam wracają. A ty wybrałaś ten kraj jako miejsce podróży.

Fascynuje mnie wschód. Proszę nie pytać, dlaczego, bo nie mam pojęcia. Interesuje mnie tamtejsza kultura, duchowość, wielobarwność i mnogość narodów. Białoruś była białą plamą na moich podróżniczych mapach. Zwiedziłam Rosję, Ukrainę, a tutaj kraj właściwie za miedzą, tak bliski, a niewiele o nim wiem. Poza tym u nas nasz wschodni sąsiad znany jest tylko z wystąpień Aleksandra Łukaszenki w telewizji. Byłam ciekawa, jak żyje się tamtejszym ludziom i jak oni sami siebie postrzegają.

Monika Radzikowska
Źródło: Monika Radzikowska

Zdecydowałaś się na podróżowanie autostopem po Białorusi. Czy to możliwe zjechać cały kraj w ten sposób? No i czy jest to bezpieczne?

Nie tylko możliwe, ale działa bardzo dobrze. Autobusy i lokalna komunikacja bywają zawodne, więc Białorusini podwożą się nawzajem. Bardzo często można zobaczyć miejscowych czekających na okazję na skraju miasta. Czułam się bardzo bezpiecznie. Fakt, że pochodziłam z Polski, wzbudzał ciekawość. Kierowcy, którzy mnie zabierali, chętnie ze mną rozmawiali.

Zobacz też: Dudy na Białorusi

I czego ciekawego się od nich dowiedziałaś?

Przede wszystkim tego, że bardzo niewielki odsetek Białorusinów mówi po białorusku, za to po rosyjsku. Przed wyjazdem przez kilka miesięcy chodziłam na kurs językowy, aby móc cokolwiek powiedzieć. Tymczasem za każdym razem, gdy wysiadałam z kolejnego samochodu miałam wrażenie, że jestem dinozaurem, wyjątkiem od reguły. Wielu kierowców przyznawało się, że kiedy pomaga dzieciom w lekcjach musi korzystać ze słownika.

dtgfn03

Opowiadali też o swoich zabytkach i nieco się dziwili, że Polacy przyjeżdżają tu turystycznie. Tym bardziej zimą, jak ja rok temu.

Monika Radzikowska
Źródło: Monika Radzikowska

To od nich usłyszałaś o historykach-ruinistach?

Tak, opowiedział mi o nich jeden z kierowców. To jego wersja spisku, według której wszystkie ruiny starych zamków zostały zbudowane w XIX w., aby udowodnić, że naszymi krajami rządzili królowie, którzy wytyczali ich granice. To dzieło właśnie historyków-ruinistów!

Według mojego rozmówcy, chciano zatuszować fakt, że kiedyś my, Słowianie, byliśmy jednym wielkim imperium i nic nas nie dzieliło. Trochę to przypomina absurdalne polskie teorie o Wielkiej Lechii. W każdym kraju można natknąć się na teorie spiskowe.

Coraz bardziej mi się ten kraj podoba. Historycy-ruiniści zbudowali ruiny, a cerkwie anioły?

Jest taka cerkiew w Połocku. To miasto nierozerwalnie związane ze świętą Eufrozyną, która miała wznieść cerkiew w bardzo krótkim czasie. Według legendy pomogły jej w tym anioły, które dziś widoczne są na freskach w świątyni. Dzieje samej Eufrozyny były bardzo zawiłe i minęło wiele lat, zanim jej ciało spoczęło z powrotem w Połocku, budząc ogromne poruszenie mieszkańców.

Monika Radzikowska
Źródło: Monika Radzikowska

Tak jak wspominałam… Moi znajomi Białorusini niechętnie mówią o swoim kraju. Czy życie na Białorusi jest rzeczywiście tak ponure? Media też pokazują taki smutny obrazek.

Dla samych Białorusinów, tych, z którymi rozmawiałam, najważniejsze jest to, że nie ma u nich wojny. Bardzo współczują Ukraińcom. Skarżą się na politykę, na władzę prezydenta, ale - pomijając skrajności - nie ma w nich chęci wzbudzania rewolucji. Chcą spokojnie żyć. I takie jest też życie na Białorusi: spokojne. W wielkich miastach natomiast nie różni się wiele od życia w miastach na zachodzie - działają knajpy, restauracje, duże sklepy, kluby. Jest czysto i przyjemnie. Funkcjonują kabarety, w mediach społecznościowych można znaleźć mnóstwo żartów na temat rządzących.

dtgfn03

Służby oczywiście patrolują ulice, lecz na co dzień nie ma atmosfery ponurego strachu. Bardzo polecam też koncerty i białoruską muzykę, szczególnie na wydarzeniach organizowanych przez środowiska opozycyjne, propagujące rodzimą kulturę. Nie wszystkie są nielegalne, co warto dodać.

Monika Radzikowska
Źródło: Monika Radzikowska

Nie da się zakazać wszystkiego i sami Białorusini tworzą coraz więcej utworów w oparciu o własne tradycje. Wiele takich festiwali organizowanych jest, co ciekawe, w Polsce. Życie na Białorusi toczy się normalnie. Poza tym ten kraj bardzo się ostatnio otwiera na turystów - jest coraz więcej możliwości wjechania bez wizy.

dtgfn03

Z drugiej jednak strony - są tematy i symbole zakazane (np. biało-czerwono-biała flaga), za mówienie których można dostać mandat lub w skrajnym przypadku wylądować w areszcie (np. Wiaczasłau Kasinierau spędził w więzieniu ponad 2 miesiące za sprofanowanie pomnika rosyjskiego policjanta). Nie można udawać, że jest to kraj całkowicie wolny. Inaczej nie byłoby tylu więźniów politycznych.

Czy ludzie na Białorusi wierzą Łukaszence?

Nie spotkałam ani jednej osoby, która jawnie opowiedziałaby się za białoruskim prezydentem. Nie byłam w stanie przepytać całego białoruskiego społeczeństwa, lecz nie jest tajemnicą, że gigantyczne liczby pokazujące frekwencję i głosy oddane na Aleksandra Łukaszenkę to cyfry wzięte z kosmosu. Ludzie w nie po prostu nie wierzą. Moim rozmówcom, których spotkałam, towarzyszy pewien fatalizm, związany z brakiem perspektywy na zmiany. Kiedy w ubiegłym roku, widząc plakat informujący o wyborach, zapytałam podwożącego mnie kierowcę, czy to już prezydenckie, odpowiedział: "Nie, to lokalne. Łukaszenkę będziemy wybierać dopiero w 2020." To zdanie chyba najlepiej obrazuje ich stosunek do ówczesnej władzy.

Z kolei inny kierowca, prowadzący własną ciężarówkę, skarżył się na dekrety, które białoruski prezydent wydaje zależnie od swojego widzimisię. Generalnie moi rozmówcy mówili, że Łukaszenka niszczy gospodarkę tak, że kraj zawsze już będzie zależny od Rosji.

dtgfn03

Pewien znajomy zapytał mnie, co mówią w Polsce o Białorusi. Odpowiedziałam, że głównie o Łukaszence. "I jak mówią?". "Źle". "I bardzo dobrze". Niestety jednak wszelkie protesty są brutalnie tłumione i mieszkańcy mają tego świadomość.

Monika Radzikowska
Źródło: Monika Radzikowska

Zastanawia mnie, co to znaczy być Białorusinem?

Według Aleksandra Łukaszenki Białorusini to Rosjanie ze znakiem jakości. On sam, chcąc zrobić karierę, musiał wyzbyć się akcentu (na ten temat krąży wiele anegdot) i nauczyć się mówić poprawnie po rosyjsku. Przysporzyło mu to sporo trudności.

dtgfn03

Moi rozmówcy, których spotkałam, mają bardzo różne opinie na swój temat. Jedni uważają się za ludność rosyjskojęzyczną i uznają białoruski za niepotrzebną komplikację. Jeszcze inni mówią wprost, że ich państwowość była podarunkiem od sowietów. Jeszcze inni swój rodowód wywodzą z Wielkiego Księstwa Litewskiego, mówiąc z dumą, że to oni są jego właściwymi spadkobiercami.

Pojęcie białoruskości jest bardzo pojemne i właściwie trudno je jednoznacznie do czegoś przyporządkować. Brak własnego, sformalizowanego państwa sprawiało, że ludność białoruska uznawana była za Polaków, Litwinów lub Rusinów. Wieczne pogranicze.

Trudno jest też im znaleźć bohatera historycznego, wokół którego można budować tożsamość narodową. Być Białorusinem to bardzo skomplikowana sprawa.

dtgfn03

Czego uczą w białoruskich szkołach?

Rosyjskiego. I nie jest to żart. Białoruski jest oczywiście również przedmiotem nauczania, lecz traktowany jest niemal jak język obcy, spychany w państwowych szkołach na margines. Inne przedmioty również prowadzone są po rosyjsku. Doszło do tego, że chcąc mieć nauczanie prawdziwie w rodzimym języku, Białorusini muszą zapisywać swoje dzieci do białoruskich szkół... na Białorusi! To tak, jakby u nas wprowadzić polskie szkoły w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu.

Na uczelniach sytuacja nie jest weselsza. Język wykładowy zależy od prowadzącego. Zwykle jest to rosyjski, co jednak większości studentów nie przeszkadza.

Monika Radzikowska
Źródło: Monika Radzikowska

Łatwo w tej rosyjskiej rzeczywistości zatracić narodową tożsamość. Sporo historii zostało zapomnianych…

Tak. To prawda. Ostatnio podczas Dnia Woli, czyli nieuznawanego przez władze święta ustanowienia pierwszego, niepodległego państwa, na scenie poruszono temat cmentarza w Kuropatach pod Mińskiem. Jest to miejsce spoczynku ofiar represji stalinowskich, porównywane niekiedy w swej skali do "naszego" Katynia z tym, że do tej zbrodni Rosjanie nigdy się nie przyznali i do dziś żadne z państw nie upamiętniło ofiar. O tę prawdę walczy wiele osób. Niektórzy z nich mają już za sobą miesiące, jeśli nie lata więzienia politycznego. Każda pikieta w obronie cmentarza jest pretekstem do kolejnych aresztowań.

Podobną historią są też wydarzenia związane ze zmianą symboli narodowych, podczas których Aleksander Łukaszenka wypuścił wojsko na zbuntowaną opozycję przeciwstawiającą się takiej ingerencji. Do dziś pierwsza flaga Białorusi, biało-czerwono-biała jest niechętnie widziana przez białoruskie władze.

Mówiłaś, że sporo miejsc czy też kabaretów działa legalnie. A jakie dowcipy opowiada się po cichu?

Przytoczę jeden, mój ulubiony, który pokazuje, jak białoruskie społeczeństwo odnosi się do swoich władz i wyników wyborów. Putin, Trump oraz Łukaszenka mieli ochrzcić statek. Kłócili się długo, który z nich dostąpi tego zaszczytu. Putin uważał, że to on powinien to zrobić, bo Rosja jest największym imperium, Trump z kolei wysunął swoją kandydaturę zachwalając Stany Zjednoczone, a Łukaszenka tymczasem rzucił propozycję: "Przegłosujmy to". Zagłosowali więc, policzyli głosy i nagle odzywa się Putin: "Aleksander, jak to jest: ja się wstrzymałem, Trump się wstrzymał, a ty i tak dostałeś cztery głosy".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

dtgfn03
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dtgfn03