Tajemnicze i niebezpieczne. Przybywają w te miejsca, aby pożegnać się z życiem
Golden Gate Bridge w San Francisco jest obowiązkowym punktem wycieczek po tym mieście, ale słynny obiekt ma ciemną stronę. Przybywają tu również samobójcy. Na świecie jest kilka takich miejsc, które przyciągają straceńców.
Golden Gate Bridge
Złoty Most, cud architektury, symbol San Francisco i jedna z najbardziej rozpoznawalnych budowli w USA, co roku przyciąga miliony turystów. Niestety jak magnes działa też na samobójców. Nikt nie wie, ile dokładnie osób postanowiło zakończyć życie skacząc z barierki Złotych Wrót. Szacuje się, że było ich ok. 1700-2500. Nielicznym udało się skok przeżyć.
Zobacz też: Zniknęła i nikt nie zauważył. Niezwykła historia japońskiej wyspy
Tak było np. w wypadku 18-letniej Sarah Rutledge Birnbaum. Jednak dziewczyna ponowiła próbę - tym razem skutecznie.
Pierwszym, który wykorzystał Golden Gate Brigde do odebrania sobie życia był Harold B. Wobber, sternik barki, który skoczył w wody cieśniny w 1937 r., niedługo po oddaniu mostu do użytku. Wcześniej spacerował po kładce z jednym z turystów, swobodnie rozmawiając. W pewnym momencie, po prostu pożegnał się z rozmówcą, mówiąc, że tu wysiada. Wszedł na barierkę i skoczył.
"Mordercza energia" mostu zainteresowała dokumentalistę Erica Steela, który uczynił go bohaterem swojego filmu. W 2004 r., pod pozorem kręcenia filmu przyrodniczego, ustawił na Golden Gate kamery, które zarejestrowały aż 23 próby samobójcze. Reżyser tłumaczył, że filmowcy nie byli biernymi obserwatorami. Przede wszystkim, starali się ratować życie. Z jego słów wynika, że w sześciu przypadkach udało im się odwieść od skoku niedoszłych samobójców. Kamery zarejestrowały też interwencje zwykłych przechodniów, którzy odciągali od barierek osoby chcące targnąć się na swoje życie.
"The Gap"
Często zdarza się, że te same miejsca, które stanowią atrakcję dla zwykłego turysty, są magnesem, a czasem wprost impulsem, dla przyszłych samobójców. Tak właśnie jest w przypadku imponującego klifu niedaleko Sydney, zwanego "The Gap". Liczba ofiar, które rzuciły się tu w przepaść, szacowana jest na około 500 osób. Wśród nich jest m.in. telewizyjna prezenterka Charmaine Dragun, która w chwili śmierci miała zaledwie 29 lat.
"The Gap" miałby z pewnością na sumieniu znacznie więcej ofiar, gdyby nie lokalny superbohater, który do swojej śmierci w 2012 r., ratował niedoszłych samobójców. Emerytowany agent ubezpieczeniowy Don Ritchie, przekonał do zmiany zdania około 160 osób, które planowało rzucić się z klifu. Wiele z nich odwiedzało go po latach, dziękując za uratowanie życia. Za swoją działalność Ritchie został uhonorowany wieloma odznaczeniami, m.in. Medalem Orderu Australii.
Telefon znad przepaści
W wielu miejscach, które przyciągają osoby o skłonnościach samobójczych, lokalne władze wprowadzają systemy prewencyjne. Na mostach zakłada się specjalne siatki ochronne, a spektakularne atrakcje, jak np. napis Hollywood otacza się płotem, utrudniającym dojście do wysokich liter. W przypadku angielskiej przepaści Beachy Head, która - według oficjalnych statystyk - przyciąga ok. 20 samobójców rocznie, zdecydowano się na zamontowanie budki telefonicznej, z której można bezpłatnie zadzwonić do dyżurujących w pobliżu Samarytanów. Rozmowa, okazanie zainteresowania, wsparcie jakiego udzielają osobom, które straciły wiarę w życie, często okazują się skuteczne. Niestety na sięgnięcie po słuchawkę decydują się tylko nieliczni.
Beachy Head, znajdująca się nieopodal białych klifów zwanych Siedmioma Siostrami, to jeden z najpiękniejszych fragmentów brytyjskiego wybrzeża. Podobnie jak Golden Gate czy The Gap, znajduje się wysoko na liście turystycznych atrakcji, które po prostu trzeba zobaczyć. Niestety to także czarny punkt na mapie świata.
Japońskie Morze Drzew zamieszkane przez duchy
Rosnący u podnóża góry Fudżi Las Aokigahara, znany jest pod różnymi nazwami. Jedni określają go mianem Morza Drzew, inni Lasem Wisielców.
Wyjątkowo gęsty las, w którym zawsze panuje mrok i przejmująca cisza, od dawna owiany jest złą sławą. Mieszkańcy opowiadali, że miejsce to zamieszkują duchy, a w legendach pojawiają się opisy dawnych, krwawych rytuałów. Jednak to nie złe duchy przyciągają tu przyszłych samobójców, a… literatura.
Szczególne znaczenie przypisuje się książce "Kuroi Jakai", która opisuje losy dwojga nieszczęśliwych kochanków, którzy właśnie w tym lesie decydują się wspólnie odebrać sobie życie. Po publikacji dzieła liczba osób, która postanowiła pójść w ich ślady stała się tak duża, że od 1971 r. po lesie spacerują regularne patrole, których celem jest ratowanie osób planujących popełnić samobójstwo.
Ich praca jest jednak niewystarczająca. Zwłaszcza od 1993 r., kiedy w sprzedaży pojawił się "Kompletny podręcznik samobójstwa", który wskazuje Las Wisielców jako idealne miejsce na zakończenie życia, nie tylko przez powieszenie.
Miejscowe władze, by nie zachęcać potencjalnych samobójców, przestały podawać liczbę osób, które każdego roku odbierają sobie życie w Aokigahara. Ostatnie dane pochodzą z 2005 r. - wówczas było to przeszło 100 ofiar.
Dziś Morza Drzew stale pilnują nie tylko policjanci i strażacy należący do ochotniczych patroli, ale także, umieszczone przy wejściach do lasu, tabliczki z napisem: "Życie to cenny dar otrzymany od rodziców. Pomyśl o rodzicach, rodzeństwie, dzieciach. Nie zadręczaj się w samotności, poproś o pomoc".
Warto pamiętać o tym przesłaniu, odwiedzając miejsca, które nie tylko budzą zachwyt, ale też mają swoją bolesną i bardzo smutną historię.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl