Tajlandia - Wybrzeże Andamańskie
Kiedy w końcu udaje mi się zasnąć płytkim, niespokojnym snem, w środku nocy budzi mnie jakiś mężczyzna, świecąc mi latarką w oczy i na naklejkę na koszulce. - _ Where you go? _ - Phuket. - _ You follow me! _ Wysiadam z autokaru, który odjeżdża w ciemną noc, i zostaję sam na sam z myszowatym, żującym betel panem. Wskakuje na zaparkowany przy drodze skuter i podrzuca mnie na dworzec w całkowicie nieznanej miejscowości. Kupuje mi bilet na autobus, który odjeżdża za dwie godziny, po czym sam rusza w kierunku leniwie wschodzącego słońca. Autobus wlecze się dziesięć godzin, zatrzymując się co kilkaset metrów, żeby kierowca i bileter mogli się z kimś przywitać albo załadować do luku bagażowego parę worków, które obiecali podrzucić kilka wiosek dalej. Ale może to i dobrze - po drodze oglądam piękne widoki w kipiącym soczystą zielenią *Parku Narodowym Khao Sok *oraz niezliczoną ilość małych tajskich wiosek, w których życie toczy się powolnym rytmem.