EgzotykaTajlandia - Wybrzeże Andamańskie

Tajlandia - Wybrzeże Andamańskie

Tajlandia - Wybrzeże Andamańskie
Źródło zdjęć: © saiko3p / Shutterstock.com

W poszukiwaniu raju podróż po południu Tajlandii ma w sobie coś z poszukiwań dziewiczej wyspy nieskażonej cywilizacją. Niestety, z każdym rokiem staje się to coraz trudniejsze.

W poszukiwaniu raju podróż po południu Tajlandii ma w sobie coś z poszukiwań dziewiczej wyspy nieskażonej cywilizacją. Niestety, z każdym rokiem staje się to coraz trudniejsze.

Oczywiście, że można samolotem. Lot z Bangkoku na wyspę Phuket *zajmuje nieco ponad godzinę i kosztuje niecałe 200 zł. Oczywiście, że można zarezerwować wcześniej pokój w ośrodku wczasowym na Patong Beach i mieć wszystko pod nosem - plaże z drobnym, białym piaskiem, drogie restauracje z owocami morza oraz stoiska z chińskimi kostiumami kąpielowymi i bary go-go z krzykliwymi neonami. Tylko że wtedy pobyt w *Tajlandii nie będzie różnił się właściwie niczym od wakacji w każdym innym kurorcie na świecie. Dla wielu podróżników wyprawa na południe *Tajlandii *ma w sobie coś z poszukiwania idealnej, samotnej wyspy, gdzie przyrody nie skaziła cywilizacja. Może dlatego, że plaże i wyspy wybrzeża andamańskiego należą do najpiękniejszych na świecie?

Tekst: Urszula Jabłońska, www.podroze.pl

1 / 6

Tajlandia - Wybrzeże Andamańskie

Obraz
© MJ Prototype / Shutterstock.com

Z Bangkoku wyruszają na południe sznury backpakerów dzierżących w dłoniach egzemplarze kultowej książki "Niebiańska plaża" Aleksa Garlanda, na podstawie której nakręcono film z Leonardem DiCaprio. Główny bohater, Richard, z dwójką przyjaciół, wyrusza z turystycznej ulicy Khao San na poszukiwania legendarnej dzikiej plaży, gdzie grupa ludzi założyła alternatywną społeczność. Za każdym razem, kiedy wyjeżdżam z Bangkoku, zastanawiam się, na których z wysp i półwyspów wybrzeża andamańskiego odnajdę jeszcze choć odrobinę dziewiczej Tajlandii. Podróż na południe zaczyna się zazwyczaj w biurze turystycznym, kiedy spośród setek tajskich wysp wybiera się tę jedyną.

2 / 6

Tajlandia - Wybrzeże Andamańskie

Obraz
© f9photos / Shutterstock.com

Oglądamy kolorowe foldery ze zdjęciami białych plaż i szmaragdowego morza opatrzone nazwami Koh Lanta, Koh Phi Phi, Koh Yao i zastanawiamy się, na którą pojechać. Na jednej z nich byli znajomi i mówili, że warto, inną polecił podróżnik spotkany w hotelu. Którą wybrać? Kiedy już kupimy bilet, dostaniemy kolorową naklejkę z nazwą swojej wyspy i wsiądziemy do autokaru z tłumem podobnych nam podróżników. Spodziewać możemy się wszystkiego oprócz tego, że dojedziemy wygodnym, klimatyzowanym autokarem prosto do celu. Po pół godzinie zepsuje się klimatyzacja albo wręcz przeciwnie - zacznie zionąć lodowatym podmuchem rodem z Antarktydy, a siedzący na tyłach amerykańscy backpakerzy będą na cały regulator słuchać Rihanny. Tak jest też i tym razem.

3 / 6

Tajlandia - Wybrzeże Andamańskie

Obraz
© Netfalls - Remy Musser / Shutterstock.com

Kiedy w końcu udaje mi się zasnąć płytkim, niespokojnym snem, w środku nocy budzi mnie jakiś mężczyzna, świecąc mi latarką w oczy i na naklejkę na koszulce. - _ Where you go? _ - Phuket. - _ You follow me! _ Wysiadam z autokaru, który odjeżdża w ciemną noc, i zostaję sam na sam z myszowatym, żującym betel panem. Wskakuje na zaparkowany przy drodze skuter i podrzuca mnie na dworzec w całkowicie nieznanej miejscowości. Kupuje mi bilet na autobus, który odjeżdża za dwie godziny, po czym sam rusza w kierunku leniwie wschodzącego słońca. Autobus wlecze się dziesięć godzin, zatrzymując się co kilkaset metrów, żeby kierowca i bileter mogli się z kimś przywitać albo załadować do luku bagażowego parę worków, które obiecali podrzucić kilka wiosek dalej. Ale może to i dobrze - po drodze oglądam piękne widoki w kipiącym soczystą zielenią *Parku Narodowym Khao Sok *oraz niezliczoną ilość małych tajskich wiosek, w których życie toczy się powolnym rytmem.

4 / 6

Tajlandia - Wybrzeże Andamańskie

Obraz
© Tee11 / Shutterstock.com

Kiedy dziesięć lat temu jednym z takich autokarów przyjechałam po raz pierwszy do Krabi, rozglądałam się po niekończącym się ciągu hoteli, biur podróży i okropnych betonowych domków znaczonych czarną pleśnią, która jest zmorą tajskiego budownictwa. To nie była Tajlandia z moich marzeń. Wbiegłam do pierwszego, lepszego biura podróży z pytaniem o wyspę, na której nie ma turystów. Miły Taj za ladą spełniał już pewnie niejedną dziwną zachciankę i z uśmiechem skinął głową. Zapakował mnie do swojego samochodu, zawiózł na niewielką przystań pod miastem i kupił bilet na wyspę Koh Yao Noi. - Na miejscu pytaj o pana Eddiego - rzucił na odchodnym. Kiedy po dwóch godzinach rejsu w towarzystwie dzieci w mundurkach, wracających ze szkoły, i kobiet w barwnych sarongach obładowanych zakupami wysiadłam na przystani, pan Eddie już na mnie czekał. Ten tajski hipis około pięćdziesiątki, z kolorową bandaną na głowie, był wtedy chyba jedyną osobą, która wynajmowała na wyspie kilka prostych bambusowych bungalowów
turystom. W takim domku otoczonym tropikalnym lasem natknęłam się na największego pająka w życiu (te mniejsze pan Eddie chrupał na surowo, prosto z krzaka).

5 / 6

Tajlandia - Wybrzeże Andamańskie

Obraz
© Anna Jedynak / Shutterstock.com

Na Koh Yao Noi nauczyłam się jeździć na skuterze. Bez tego na tajskich wyspach ani rusz, chyba że chce się cały pobyt spędzić w jednym miejscu. Kiedy zapytałam o masaż, pan Eddie przywiózł bezzębnego dziadka, który był miejscowym znachorem. Oprócz mnie i kilku osób z bungalowów jedynymi obcokrajowcami na wyspie były wolontariuszki z holenderskiej organizacji pozarządowej. Uczyły miejscowych prowadzić restauracje dla turystów i ręcznie malować tkaniny na sprzedaż. Już wtedy przyszłość wyspy wydawała się przesądzona.

6 / 6

Tajlandia - Wybrzeże Andamańskie

Obraz
© Patryk Kosmider / Shutterstock.com

Sześć lat później na Koh Yao Noi dopłynęłam wielką łodzią wyładowaną turystami, a na wyspie nie było już ani śladu po bungalowach pana Eddiego. Były za to liczne restauracje, ośrodki turystyczne i luksusowe spa. Wyspę spotkał ten sam los, co rajską Koh Phi Phi, na której kręcono "Niebiańską plażę". Czekając na przystani na łódkę z powrotem do Krabi, zagadałam Francuzkę, która prowadziła tu restaurację, o dziką wyspę w okolicy. Zamyśliła się. - Spróbuj Koh Jum, podobno jest bardziej kameralna. Zastałam tam piękne, pustawe plaże z białym piaskiem i może kilkadziesiąt prostych, bambusowych domków na palach, ale wypędziły mnie ceny - niemal dwa razy wyższe niż na lądzie. Ostatecznie zatrzymałam się na Rai Leh, bardziej znanym wśród turystów jako Railay. Półwyspu w żaden sposób nie można nazwać dziewiczym. Jest na nim mnóstwo luksusowych hoteli, ale jest też na tyle duży, żeby można było uciec od zgiełku. Są tam cztery plaże: Phra Nang, Railay East, Railay West i Ton Sai, z których ta ostatnia
jest najmniejsza i oferuje proste, tanie noclegi i klimatyczne knajpki nad samym morzem. Stała się więc mekką backpakerów, zwłaszcza entuzjastów wspinaczki po przepięknych formacjach skalnych bez lin zabezpieczających, zwanej _ Deep Water Solo _.

Tekst: Urszula Jabłońska, www.podroze.pl

tajlandiaegzotykaphuket

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)