To są ciała chińskich więźniów
Cytowany przez "Daily Mail" doktor David Nicholl, działacz praw człowieka twierdzi, że w wystawie spreparowanych ludzikach ciał "Bodies... the exhibition", wykorzystywane są ciała straconych chińskich więźniów.
Cytowany przez "Daily Mail" doktor David Nicholl, działacz praw człowieka twierdzi, że w wystawie spreparowanych ludzikach ciał "Bodies... the exhibition", wykorzystywane są ciała straconych chińskich więźniów.
Firma Premier Exhibitions, organizator wystawy, utrzymuje, że wszystkie ciała pochodzą od dawców, którzy pośmiertnie oddali swoje ciała na rzecz nauki. Doktor Nicholl, z miejskiego szpitala w Birmingham, uważa inaczej. Jego zdaniem zakonserwowane ciała pochodzą od ofiar tortur chińskiego reżimu.
Organizatorzy nie dają jednoznacznej gwarancji, że ciała nie pochodzą od ludzi straconych w Chinach. Dlatego dr Nicholla zaapelował do brytyjskiego urzędu ds. ludzkich organów o zamknięcie wystawy. Dodatkowo gazeta "Daily Mail" ustaliła, że organizator przedstawił pisemne zaświadczenie, dowodzące, że ciała pochodzą z Chin.
To już nie pierwsze konszachty firmy Premier Exhibitions z chińskimi dostawcami. W latach 90-tych, firma zakupiła części ludzkich ciał od dostawców z północnych Chin, za 15 milionów funtów. Od tego incydentu rozgorzała dyskusja, na temat wykorzystywania ciał chińskich więźniów do celów zarobkowych.
W zeszłym roku, w lutym, do Polski zawitała kontrowersyjna wystawa „Bodies…The Exhibition”. Wystawa odbyła się w warszawskim Blue Expo (Blue City). Pomysł pokazywania spreparowanych ludzkich ciał wzbudził wiele kontrowersji, ale przyciągnął również rzesze widzów. Podczas wystawy, można było oglądać całe spreparowane ciała oraz poszczególne organy starannie zakonserwowane zgodnie z zasadami innowacyjnej technologii, dzięki której zwiedzający mają możliwość poznania złożonej anatomii ludzkiego ciała, układów oraz narządów wewnętrznych.
(sc)