TOPR szukał go dwa dni. W końcu mężczyzna wysłał kuriozalną wiadomość
Ratownicy TOPR na prośbę policji rozpoczęli w sylwestrową noc poszukiwania turysty. Wcześniej telefonicznie zgłaszał on silne duszności i problemy z oddychaniem. Sprawdzono schroniska, przeszukano tatrzańskie doliny i sprowadzono operatora drona.
Jak podaje TOPR w swojej kronice, w noc sylwestrową (ok. godz. 2:30) do centrali w Zakopanem dotarło zgłoszenie od policji. Funkcjonariusze poinformowali ratowników o poszkodowanym mężczyźnie mającym problemy z oddychaniem i silne duszności. Zgłosił się on na numer 112, ale nie podał swojej dokładnej lokalizacji.
"Dane GPS wskazywały, że mężczyzna znajduje się w rejonie Kalatówek-Regli. Telefon zgłaszającego nie odpowiadał. Na Kalatówki wyjechał patrol policji. Stwierdzono, że dzwoniący tam nie nocował. Sprawdzono też schronisko na Hali Kondratowej. Na centralę TOPR ściągnięto ratowników: operatora drona i urządzenia do poszukiwań telefonów. Na poszukiwania wyruszyli też ratownicy sprawdzając rejon Kuźnic, Kalatówek, Doliny Ku Dziurze, Strążyskiej i Sarniej Skały. Poszukiwania nie przyniosły rezultatu" - czytamy w kronice TOPR.
TOPR szukał zaginionego. Mężczyzna wysłał kuriozalną wiadomość
Niemal dwa dni później, a dokładnie 2 stycznia po godz. 8:30 do służb ratowniczych dotarł SMS od mężczyzny. "Śpię, nie dzwonić" - napisał. Dopiero wtedy odwołano ratowników z poszukiwań.
- Niestety w Tatrach dość często dochodzi do zaginięć osób, ale często okazuje się, że ktoś nie powiadomił bliskich o swoich planach turystycznych i potem wynikają różne nieporozumienia. Każde zgłoszenie jednak jest traktowane poważnie i sprawdzane. Akcje w górach są traktowane na równi z akcjami ratunkowymi w innych rejonach i są bezpłatne - powiedział w rozmowie z PAP rzecznik zakopiańskiej policji Roman Wieczorek.
Zobacz także: Zaległy urlop. Do kiedy należy go wykorzystać?