Ukraina - czy turyści wciąż powinni obawiać się o swoje bezpieczeństwo?
Ukraina przez wiele wiele lat była chętnie odwiedzana przez Polaków. Ich głównym celem wypraw były dawne Kresy, Kijów, Odessa i Krym, który na równi z Lwowem był najbardziej popularnym kierunkiem.
Wszystko zmieniło się w marcu 2014 roku, kiedy popularny półwysep zajęła Rosja, a na terenie Ukrainy rozpoczęła się wojna. Pomimo że konflikt toczył się na wschodzie kraju, całe państwo do dzisiaj jest postrzegane jako niebezpieczne, a ruch turystyczny zmalał o ok. 85 proc. w ciągu roku. Czy jednak faktycznie mamy czego obawiać się jadąc za naszą wschodnią granicę?
Ukraina przez wiele wiele lat była chętnie odwiedzana przez Polaków. Ich głównym celem wypraw były dawne Kresy, Kijów, Odessa i Krym, który na równi z Lwowem był najbardziej popularnym kierunkiem. Wszystko zmieniło się w marcu 2014 roku, kiedy popularny półwysep zajęła Rosja, a na terenie Ukrainy rozpoczęła się wojna. Pomimo że konflikt toczył się na wschodzie kraju, całe państwo do dzisiaj jest postrzegane jako niebezpieczne, a ruch turystyczny zmalał o ok. 85 proc. w ciągu roku. Czy jednak faktycznie mamy się czego obawiać jadąc za naszą wschodnią granicę?
Przed konfliktem Ukraina cieszyła się sporym zainteresowaniem ze strony turystów. Tylko w 2013 roku kraj ten odwiedziło ponad 24 miliony osób, z czego blisko połowa była pochodzenia rosyjskiego. Teraz może marzyć o takim wyniku. Rosjanie jeżdżą obecnie na Krym, a próba przekonania turystów z innych nacji, że jest tam bezpiecznie i warto go odwiedzić, będzie długa i trudna. Głównym problemem, który nie sprzyja odrodzeniu biznesu turystycznego jest przeświadczenie ludzi, że konflikt ma wpływ również na regiony, które nie są objęte działaniami zbrojnymi. Nawet umowa stowarzyszeniowa z Unią Europejską nie sprawiła, że podniosła się liczba osób przyjeżdżających. Ludzie w dalszym ciągu obawiają się o swoje życie, a zawirowania polityczne, zaburzenia gospodarcze również w pewnym stopniu zniechęcają cudzoziemców.
Na temat bezpieczeństwa na Ukrainie wypowiedział się dla Wirtualnej Polski Tomasz Otłowski, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i analityk wywiadu w administracji państwowej RP. - Jest sporo bezpiecznych regionów w tym kraju, w których nie odczuwa się działań wojennych. Jednak to nie ma większego znaczenia, ponieważ mówiąc ogólnie o Ukrainie, rozmawiamy o państwie, które jest w stanie wojny. Bez względu na to, czy musimy obawiać się o życie, czy nie, istnieją napięcia, zdarzają się również incydenty, takie jak strzelanina w połowie lipca między bojówką a policją (pod Mukaczewem na Zakarpaciu - przyp. red.) - komentuje Otłowski.
Inaczej kwestię bezpieczeństwa widzą pracownicy biur podróży czy organizacji turystycznych, które oferują wycieczki za wschodnią granicę. - Jesteśmy w tym momencie po dwudniowej podróży do Lwowa, w której uczestniczyła grupa młodzieży. Rodzice wyrazili zgodę na ten wyjazd i nie mieli wątpliwości co do bezpieczeństwa swoich pociech. Polegają na zaufania naszego ośrodka, wiedzą, że mamy większe rozeznanie i nie ma żadnych problemów czy zagrożenia podczas wyjazdu - dowiadujemy się od jednego z pracowników PTTK w Przemyślu.
Jedną z osób, która wielokrotnie odwiedzała i organizowała wyjazdy na Ukrainę w przeciągu ostatnich 10 lat, jest Daniel Skrzypkowski z Gdyni. - Potrafię zrozumieć, że wyjazd do tego kraju dla wielu osób to czysta abstrakcja. Wszelkie informacje, jakie do nich docierają o bieżącej sytuacji, pochodzą z mediów. Jeżeli ktoś przez kilka miesięcy karmiony jest tylko obrazkami wojennymi, to jego zainteresowanie wyjazdem do tego miejsca spada praktycznie do zera - opowiada Skrzypkowski.
Wiele osób twierdzi, że dopiero po przyjeździe do Lwowa i doświadczeniu na własnej skórze, że na zachodnie kraju praktycznie nic nie zmieniło się, rozwiewa swoje wątpliwości co do poczucia bezpieczeństwa. - Zanim wybrałem się w czerwcu do znajomych do Truskawca niedaleko Lwowa, sam zastanawiałem się, jakie panują tam nastroje i nie byłem tak entuzjastycznie nastawiony do wyjazdu jak zawsze. I działo się tak pomimo tego, że znam aktualną sytuację na miejscu. Dopiero po przyjeździe zrozumiałem, że wszystko było tak jak dawniej - opowiada o swoim wyjeździe Daniel. - Ci, którzy decydują się wyjechać, wracają i opowiadają, że wszystko jest dobrze i na dodatek bardzo tanio. Wysoka jakość w niskiej cenie. Jeżeli przeliczymy hrywny na złotówki, to może okazać się, że na podróż wydamy grosze - komentuje natomiast pracownik PTTK.
Czy powinno zachęcać się turystów do wyjazdu na Ukrainę? Polskie_ MSZ _ przekazuje jasny komunikat w tej sprawie, aby w związku z niesłabnącym napięciem w obwodach donieckim i ługańskim, utrzymującym się zagrożeniami dla ludzi i trwającą operacją antyterrorystyczną, nie podróżować w te rejony. Zakazem jest też objęty Krym, a obwody charkowski, dniepropietrowski, zaporski nie są rekomendowane przez MSZ jako cel podróży. Pozostałe rejony kraju są oznaczone na kolor zielony i nie ma przeciwwskazań, aby tam jeździć. Skąd więc obawa wśród turystów przed podróżą do Lwowa czy większych zachodnich miast?
- Problem mniejszego zainteresowania turystami to nie tylko bolączką polskich biur podróży. Trudno przekonać ludzi, że Ukraina nie jest to kraj, który uczestniczy w wojnie i że w rejonach zachodnich jest bezpiecznie. Kraj powinniśmy traktować jako całość i nie można zaprzeczyć, że jest on w stanie wojny z Rosją i separatystami na wschodzie. Napięcie jest widoczne i zauważalne. Nie tylko na zewnątrz, ale również w samym kraju. Chętnie odwiedzilibyśmy dawne polskie miasta, jednak tli się w nas obawa i nawet jeżeli nie jest ona poparta twardymi danymi, jest to kraj który uczestniczy w wojnie. Atmosfera ewidentnie nie sprzyja rozwijaniu ruchu turystycznego w tym kraju - ocenia powód małego zainteresowania wyjazdami na Ukrainę Otlowski.
Sporo osób, które wyjeżdżają na wschód twierdzi, że sytuacja poprawia się i zwiększa się liczba turystów. - Myślę, że po zeszłorocznej zapaści i strachu przed wyjazdami, sytuacja mimo wciąż napiętej atmosfery na wschodzie kraju – wraca do normy. Wydaje mi się, że chyba zaczynamy uświadamiać sobie, że Ukraina to duży kraj, niemal dwukrotnie większy od naszego i że z Lwowa do Ługańska jest mniej-więcej tyle, co z Warszawy do Mediolanu - komentuje Skrzypkowski.
Również biura podróży, które organizują wyjazdy do Lwowa odnotowują większą liczbę chętnych na wyjazdy. - Jest interesowanie większe i można powiedzieć, że coś ruszyło. Może nie ma ogromnej liczby turystów, którzy są skłonni wyjeżdżać, jednak jest ich więcej niż kilka miesięcy temu.
Inaczej widzi to Tomasz Otłowski. - Dla Polaków najbardziej atrakcyjne są dawne Kresy. Można opierać się na tym, że znajdują się daleko od miejsc dotkniętych konfliktem i_ de facto _ jest tam bezpieczniej, ale Ukraina jest krajem, który wojnę prowadzi. Konflikt istnieje i ma on wpływ na turystykę. Wiele osób dwa razy zastanowi się zanim wybierze się tam, co dla mnie nie jest zaskoczeniem.
Dla Daniela ze zmian, które mogą potencjalnie dotknąć turystów, to coraz bardziej szerząca się korupcja. - Od zawsze istniała, ale obecna inflacja spotęgowała to zjawisko. Ceny potrafią zmieniać się z dnia na dzień i zdarza się, że następnego dnia co prawda bilet na pociąg kupimy taniej, ale kasjerka nie wyda nam go bez "dodatkowej" opłaty, która ląduje w jej kieszeni. Jednak ceny na *Ukrainie *są niskie jak nigdy dotąd. Dobra wódka czy posiłek w restauracji to koszt rzędu 10 zł, a lokalnego wina 5 zł - opowiada o swoich doświadczeniach z wyjazdu. Przekonuje jednak, że wyjazd na Ukrainę nie tylko będzie kosztować nas grosze, ale sami doświadczymy na własnej skórze, że jest tam bezpiecznie.
Wojciech Gojke