W Tajlandii zaostrzono przepisy. Wzrasta ryzyko dla turystów
W Tajlandii szykują się wybory parlamentarne, które mogą znacznie wpłynąć na gospodarkę, ale też bezpieczeństwo kraju. Czy turyści nadal będą mogli swobodnie odwiedzać egzotyczny raj?
Od 2014 r. w Tajlandii przekładane są wybory parlamentarne przez rządzącą juntę wojskową. Teraz mają dojść do skutku, ponieważ prawo mówi, że muszą się one odbyć przed upływem 5 lat od objęcia rządów. "Może okazać się, że wojsko napotka opór ze strony opozycji znacznie osłabionej przez wykluczenie głównego ugrupowania" - czytamy na portalu businessinsider.com.
Od kilku lat Tajlandia cieszy się największym w dziejach zainteresowaniem wśród zagranicznych turystów, także tych z Polski. Jednak nadchodzące wybory mogą przyczynić się do zniechęcenia podróżnych. Dla kraju oznaczałoby to utratę miliardów dolarów.
ZOBACZ TEŻ: Tajskie danie przyczynia się do raka wątroby
Czy turyści powinni obawiać się wyborów i tego, co się po nich stanie? W Tajlandii do rozruchów dochodzi regularnie, choć władza robi wszystko, żeby urlopowicze odczuwali to w minimalnym stopniu. Rządzący uspokajają i przekonują, że dbają o bezpieczeństwo. Jako przykład podają, że nawet podczas wcześniejszych zamachów stanu przyjezdni mogli sobie nawet robić zdjęcia z żołnierzami.
Czy można wierzyć tamtejszym politykom, że Tajlandia jest bezpiecznym kierunkiem wakacyjnym? Część eskpertów wskazuje, że może dojść do zamieszek i krwawych walk ulicznych.
Ponadto w mediach coraz częściej pojawiają się informacje o przestępstwach i gwałtach. W 2018 r. takiej krzywdy doświadczyła m.in.19-letnia podróżna z Wielkiej Brytanii. Policja przez długi czas uznawała, że relacja ofiary jest nieprawdziwa. Lokalnym dziennikarzom za rozpowszechnianie wiadomości o gwałcie groziły kary do 5 lat więzienia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl