"Większość stać na własne mieszkanie". Polka szczerze o życiu w Szkocji
Małgorzata Frej, młoda lekarka, 10 lat temu przyleciała do Edynburga. Dziś podsumowuje tę dekadę wpisem na blogu "Migawki M.". Pisze o zarobkach, pomocy państwa, policji, autostradach czy szkockiej edukacji. – Było warto – stwierdza.
"Mam 29 lat. Mieszkam w Edynburgu od 10 lat i pracuję jako lekarz. Na początku 2016 roku zostałam mamą" – opisuje siebie Frej, w tekście poświęconym Szkocji wspominając, że wylądowała w niej "z jedną walizką trzymając kurczowo dłoń chłopaka". Dziś uważa ten kraj za drugi dom – piękny, bezpieczny i dobrze rozwinięty. Na blogu wylicza największe zalety i wady życia w nim, zaznaczając: "Nadal tu mieszkam. Z wyboru. Nie z zesłania".
Frej zaczyna od zarobków. Jej zdaniem, te są godziwe – stawka za godzinę pracy wynosi 6,5 funta. To stawka minimalna, i jak dodaje autorka, taką zarabia niewielka część szkockiego społeczeństwa. "Większość pracujących ludzi stać na własne mieszkanie, 6-letniego Forda Focusa, meble z IKEI i tydzień na Costa del Sol w lipcu" - wyjaśnia. – Dla ludzi pracujących w zawodzie pensja początkowa po studiach wynosi między 15 a 30 tys. na rok (brutto)" – dodaje. Od podatku, jak czytamy, można odliczyć w tej chwili prawie 11 tys. funtów.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Dalej Polka nie może nachwalić się szkockich dróg, "szybkich i bezpiecznych", choć narzeka na ciągnące się w nieskończoność roboty drogowe. Trwają tak długo przez wiecznie dziurawe drogi w miastach. Nie podobają się jej także ceny biletów na komunikację miejską. Pisze wprost, że bardziej opłaca się korzystać z auta. Inaczej jest w wypadku załatwiania spraw urzędowych. – To niemal przyjemność. Właściwie wszystko można załatwić przez internet – czytamy. Równie dobrze, co z urzędnikami, Frej żyje się ze szkocką policją. Gorzej ma z parkingowymi ("jedna z najbardziej znienawidzonych grup społecznych") – karzą wysokimi mandatami.
O edukacji blogerka pisze zaledwie kilka zdań. Nie ma porównania między studiami w Szkocji, a tymi w Polsce. Podkreśla natomiast, że wiele wyniosła z nich jako człowiek, chwali otwartość profesorów i sposób, w jaki motywują studentów. Sami Szkoci to przede wszystkim ludzie, których charakteryzuje ciekawość i otwartość. – Zdarzało się, że pacjenci pytali mnie, po co tu przyjechałam, kiedy zamierzam wracać do domu i czemu akurat mieszkam w Szkocji. Bywało też tak, że rozmawiałam ze staruszkami na ginekologii i kiedy usłyszały, że jestem z Polski zaczynały mi opowiadać rzewne historie o polskich żołnierzach i klubie Polaka, gdzie chodziły na potańcówki po wojnie – pisze Frej.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
To, co chciałaby im przekazać, to to, że jedzenie może być smaczne. Na pewno wyczuwa się w tym małym apelu nutę ironii. – Czasem mam ochotę powiedzieć: wiecie, że chleb można piec w taki sposób, żeby nie smakował jak pusta gąbka? (…) Lub: są miejsca na świecie, gdzie pomidory nie smakują jak woda, a truskawki kosztują 10 zł za kilogram słodkich pyszności, a nie za 5 przerośniętych wodnistych sztuk – stwierdza. A na koniec zauważa, że lubi Szkocję również za akcent. – Kiedy ląduję w Szkocji po wakacjach pierwsze usłyszane nieme T i twarde R sprawia, że czuje się jak w domu – pisze. I choć czasem tęskni za Polską, to podkreśla, że takie życie wybrała i je lubi.