Wynalazek, który ułatwi turystom życie?
Programy do tłumaczeń, z których korzystamy na co dzień na komputerach i smartfonach, działają z mniejszym, bądź większym powodzeniem. Wzbogacone są o takie funkcje jak tłumaczenie tekstu zawartego np. w obrazku czy w syntezator, który powie nam, co kryje się za obco brzmiącymi zdaniami w innych językach. Jednak gadżetom daleko do doskonałości. Już wkrótce ma pojawić się rewolucyjne - jak zapowiadają twórcy - rozwiązanie, które ma sprawić, że rozmowy w różnych językach staną się banalnie proste. Urządzenie nazywa się „ili”.
Urządzenie o nazwie "ili", stworzone przez japońską firmę Logbar, dokonuje tłumaczenia zdań w czasie rzeczywistym. Przypomina przenośny odtwarzacz mp3, można je zawiesić na szyi lub trzymać w kieszeni. W tej chwili działa tylko w trzech językach – angielskim, japońskim i chińskim, ale producent zapewnia, że z czasem mają być dostępne także inne języki.
W pamięci tego niewielkiego gadżetu znajduje się ok. 50 tys. słów i zwrotów, które pomogą nam komunikować się bez dostępu do internetu. Szef firmy Logbar przekonuje, że będzie to szczególnie przydatne w metrze czy miejscach, w których jest kiepski zasięg, bądź jego całkowity brak. Producent zapewnia też, że „ili” posiada intuicyjny interfejs i używając go można odnieść wrażenie, jakby prowadziło się naturalną rozmowę z drugą osobą. Jak działa? Widać to na poniższym filmie, a obserwując reakcję osób, które mają styczność z "ili", można odnieść wrażenie, że dzieła doskonale.
Czy urządzenie można nazwać rewolucyjnym?
- "Ili" obiecuje bardzo dużo, ale obawiam się, że nie spełni obietnicy. Przede wszystkim - obecnie urządzenie tłumaczy wyłącznie w trzech językach, kolejne mają być dodawane "wkrótce". Kiedy? Nie wiadomo. Miłym dodatkiem jest działanie bez konieczności podłączania do sieci, ale spójrzmy prawdzie w oczy - w kieszeni niemal każdy ma smartfon z dostępem do tłumacza Google albo Microsoftu - mówi Joanna Sosnowska, redaktor naczelna Serwisów Technologicznych Wirtualnej Polski.
- Te usługi są za darmo, także dostępne offline, a jeśli za granicą zainwestujemy (niewielkie) pieniądze w lokalną kartę SIM, to zapłacimy mniej, niż za urządzenie (ma kosztować 200 dolarów), które przez większość czasu będzie leżało w szufladzie. Smartfon już mamy i mamy go zawsze przy sobie – komentuje ekspert.
Czy to produkt ciekawy i godny uwagi? Z pewnością, ale dla kogoś, kto nie posiada nowoczesnego telefonu.
Urządzenie zaprezentowano światu w styczniu 2016 r., jednak strona internetowa została uruchomiona dopiero w drugiej połowie lutego br. Poręczny gadżet będzie w sprzedaży od czerwca 2017 r. na terenie Stanów Zjednoczonych i najprawdopodobniej od sierpnia w Wielkiej Brytanii. Cena ma wynosić ok. 200 dolarów (800 zł).